~
Przerażony wbiegłem do szpitala. Podbiegłem do rejestracji.
- Gdzie jest Victoria Hughes ?!
- Sala numer 143.
Rzuciłem
szybkie "dziękuję" i pobiegłem do wskazanej sali. Znalazłem ją. Leżała
przypięta do kroplówek, na twarzy miała maskę tlenową, a jej nadgarstki
zdobiły bandaże. Wyglądała tak bezbronnie, delikatnie...
Przyłożyłem rękę do szyby...
W ty momencie przyszedł lekarz.
- Dzień Dobry, co z Viką?!- wyrzuciłem jednym tchem...
-Przykro mi, ale informacje o stanie jej zdrowia mogę przekazać tylko rodzinie.
Niech to szlag... Dobra, małe kłamstwo nie zaszkodzi.
- Ja... Jestem jej bratem.
- Dobrze, skoro tak... Jej stan jest stabilny, za niedługo powinna się wybudzić. Straciła dużo krwi, ale będzie dobrze. Na szczęście ktoś szybko i fachowo udzielił pierwszej pomocy.- E... To ja, ale nie ma o czym mówić... Czy mogę do niej wejść?
- Gratulacje, możesz do niej wejść, ale na krótko, dobrze?
Nie odpowiadając, pospiesznie wpadłem do sali, w której ona leżała. Usiadłem na krzesełku obok niej. Ująłem jej rękę i delikatnie pocałowałem. Nagle ona ścisnęła delikatnie moją dłoń. Otworzyła oczy, ale po chwili je zamknęła. Spróbowała jeszcze raz, tyle, że tym razem powoli. Uśmiechnęła się wychrypiała.
- Charlie... Czy... Ja...- przełknęła ślinę i rozejrzała się po sali- Żyję?
- Tak, żyjesz, jesteś tu i ja też tu jestem.
- Nie zapytasz dlaczego?
-Vi, ja wiem dlaczego, ale wiedz, że ja, Paula, Vera i Leo zawsze będziemy z tobą, rozumiesz?
- Dziękuję...-głos jej się załamywał- Za wszystko...
Uśmiechnęła się, a po jej policzku spłynęła łza. Otarłem ją delikatnie kciukiem.
- Nie płacz... Jestem tu Vi...
- Vi? Od kiedy tak na mnie mówisz?
-Jakoś tak wyszło... Jest krócej i mi tak się podoba- wyszczerzyłem zęby- Możesz mi coś obiecać?
- Obiecuję... A co obiecałam?
- Że już nigdy tego nie zrobisz.-uśmiechnęła się słabo- Vi... Co do twoich rodziców, to wiedz, że cię nie zostawię z tym samą...
Wtedy do sali weszła jej ciocia.
- Jak się czujesz Victorio?
- Już jest ok... Jeśli tak można to nazwać...
- Kochanie... Będziesz musiała iść na pogrzeb swoich rodziców, pożegnać ich... Dasz radę?
Cały czas trzymałem dziewczynę za rękę. Słysząc to, spięła się i ścisnęła moją rękę.
- Ja... Nie wiem czy dam radę..-spojrzała na mnie
-Pójdę z tobą, będzie dobrze...Ok?
-Ok...
- Charlie, nie wiedziałam, że jesteś bratem Victorii- kobieta zaśmiała się i popatrzyła na mnie.
-A... Tak.. ja też nie- zaśmiałem się, a dziewczyna popatrzyła na mnie zdezorientowana- Lekarz powiedział, że może udzielić informacji tylko rodzinie... Więc powiedziałem,że jestem twoim bratem...
Zaśmiała się. Brakowało mi tego.
- Oj Charlie Charlie...
- To ja was zostawiam- kobieta uśmiechnęła się i wyszła.
- Charlie...Dlaczego to zrobiłeś? Czemu mnie uratowałeś? Czemu się mną opiekujesz...?
-Vi... Ja wiem, że znamy się od miesiąca, ale...
I w tym momencie do sali wbiegła Paula, Vera i Leo... Super, już miałem jej powiedzieć co czuję, chociaż może to lepiej? Znamy się dopiero od miesiąca...
-Eee, przeszkodziliśmy w czymś?
- Nie...
Blondynka spojrzała na mnie podejrzliwie, a Leondre pytająco. Kiwnąłem przyjacielowi przecząco, na znak, że nie wyznałem jej tego.
- Vi, wszystko się ułoży, zobaczysz...- Vera uśmiechnęła się nieśmiało
-Łatwo Ci mówić... To nie ty straciłaś rodziców.... Chcę zostać sama...
- Nie zostawię Cię znowu samej Vi... Nie ma mowy...
- Charlie, nic sobie nie zrobię, obiecałam...
Do sali wszedł lekarz. Poprosił nas, żebyśmy wyszli, bo zaraz przyjdzie psycholog, a on musi jeszcze wykonać jakieś badania.
~Pauline
Po badaniach lekarz oznajmił nam, że za dwa dni dziewczyna będzie mogła wyjść ze szpitala. Skierował ją na terapię. Te dwa dni szybko minęły.
Wpatrywałam się w grób jej rodziców. Zapłakana dziewczyna wsypywała drżącą ręką ziemię na trumny. Charlie trzymał ją mocno i nie pozwalał upaść. Vika otrząsnęła się z zamyślenia. Stanęła przed wszystkimi zebranymi.-Dziękuję... że przylecieliście...-zadrżał jej głos, w sumie to cały czas drżał...- Rodzice... Byli wspaniałymi ludźmi.. Dobrymi przyjaciółmi, wspaniałym małżeństwem... I co dla mnie najważniejsze...- przełknęła ślinę- Najcudowniejszymi rodzicami jakich mogłam mieć... Wspierali mnie, kochali... Robili wszystko, żebym była szczęśliwa. I choć często się kłóciliśmy... Choć często odnosiłam się do nich w niemiły sposób... Oni zawsze mi wybaczali... Po prostu byli... Zawsze. Nie byłam najlepszą córką... Ale oni mimo to mnie kochali... Nie zdążyłam ich nawet pożegnać, przytulić ten ostatni raz i powiedzieć, jak bardzo ich kocham, kiedy oni umierali, ja świetnie bawiłam się w skateparku... Nigdy sobie tego nie wybaczę...- wybuchła płaczem, a Charlie mocniej ją przytulił- Żegnajcie, na zawsze... Kocham Was!
Po tych słowach rozpłakała się do końca, odwróciła i odbiegła. Charlie natychmiast pobiegł za nią. Leo delikatnie szturchnął mnie w ramię.
- Idziemy? W sensie do nich...
- Tak Leo, chodźmy, wracajmy do domu, chyba nie dam rady już dłużej tu być... Nie lubię pogrzebów i cmentarzy...
Ruszyliśmy w stronę bramy. Zastaliśmy tam Vikę wtulającą się w Charlsa i próbującą się uspokoić.
Leondre złapał mnie ostrożnie za rękę i pociągnął w stronę auta jego mamy. Blondyni ruszyli za nami. Po chwili siedzieliśmy w aucie pani Victorii i kierowaliśmy się w stronę domu. Głowa mojej przyjaciółki opadła na ramię chłopaka.
~
Siedzieliśmy w salonie u Viktorii.
- Kochanie... Wiesz, że nie możesz mieszkać sama w Polsce...- jej ciocia bała się reakcji dziewczyny.
-Mogę... zamieszkać tutaj?- miała bardzo smutny wyraz twarzy.
-Tak kochania, zamieszkasz u nas, ekipa przeprowadzkowa przywiezie twoje rzeczy, a innymi sprawami już się zajęłam, więc się nie martw.
- Bardzo się cieszę- po raz pierwszy od kilku dni szczerze się uśmiechnęła, te słowa dały jej nadzieję...- Jestem zmęczona, pójdę się przespać...
~Victoria
Leżałam na łóżku, gdy do pokoju wszedł Charls. Nic nie mówił, tylko położył się obok mnie i przytulił. w ciągu tych kilku dni zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Czy to możliwe, żeby zakochać się w kimś znając go od niecałych dwóch miesięcy?
Zaczął po cichutku śpiewać.
People come and go
But memories never fade
They've gone away for a while
And we'll never know why
What hurts the most is seeing you break down and cry
Just remember they're still close to you
Just remember they're still close to you
Gdy skończył podniosłam na niego wzrok.
- Dziękuję Charlie.- słabo się uśmiechnęłam
-Ja już pójdę...-odwzajemnił uśmiech i skierował się w stronę drzwi.
-Charlie...-zatrzymał się i odwrócił- Nie zostawiaj mnie...
- Dobrze Księżniczko, zostanę z tobą ile będziesz chciała...
Położył się ponownie obok mnie i przytulił.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejhejhej!
Bardzo nie chce mi się pisać notki, więc będzie krótka...
Next w czwartek!
Życzę powodzenia wszystkim, którzy piszą od jutra
egzaminy gimnazjalne!
KOMENTUJESZ =MOTYWUJESZ!!!
WIĘC ZOSTAWICIE KOMENTARZE!
MOŻE BYĆ TO NAWET JEDNO SŁOWO
ALBO SERUDSZKO!
~Dołecznik Paula<3
Kocham <3
OdpowiedzUsuńDziękuję<3
UsuńAaa cudo💗💗 biedna Vika 😭😭
OdpowiedzUsuńMyrymyry Lenehan 😂😂😂
Kocham 💙💙💙
Hahahahaha<3 Myrymyry Lenehan<3 Rozwaliłaś wszystko...<3 Ja cb też<3
UsuńJestem!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!
Mega szkoda mi Vi... Ale zbliżyła się do Lenehana przynajmniej 8)
Czekam z niecierpliwością na nexta ❤
A jako, że naprawdę nie mam weny na notkę, już się żegnam.
Pozdrawiam i życzę weny xxx
~Etoilune xx
Znam ten ból, gdy nie masz weny na notkę... Wszytkim szkoda, Vi, no w sumie to mi też xD Ale sama uśmierciłam jej rodziców... Taaak... Zbliżyła się, a teraz będzie się działo xD A ty wiesz co się będzie działo, więc masz siedzieć cicho!~Next we czwartek <3
Usuń~Dołecznik<3