Muzyka

czwartek, 28 kwietnia 2016

Rozdział 13 "Życie jest jak pudełko czekoladek- nigdy nie wiesz na co trafisz"

Dla pewnej anonimowej osoby i jej koleżanek <3 Kc kc<333

~Pauline
Cały poprzedni dzień siedziałam w domu na kanapie oglądając jakieś komedie. Vi była na randce z Charliem, a Vera umówiła się na zakupy z jakimiś dziewczynami. Nie miałam ochoty zawierać nowych znajomości, więc nie poszłam z nimi. Dzisiejszy dzień zamierzałam spędzić tak samo. Nic z tego. do mojego pokoju wbiegła Vera i wskoczyła do mojego łóżka. Zaczęła po nim skakać i śmiać się. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona.
-Powaliło Cię?
- Nie, ubieraj się- rzuciła we mnie jakimiś ciuchami- i idziemy pojeździć. A potem cię pakujemy, zapomniałaś już, że pojutrze wyjeżdżacie w trasę?
-Zapomniałam, fakt... Eh, dobra, idę się ubrać.
Skierowałam się o łazienki i ubrałam.
 - O, widzę, że bez makijażu! W sumie, to nie musisz się malować, z natury jesteś śliczna.
-Makijaż tylko podkreśla moją naturalną urodę...- zarzuciłam włosy do tyłu i wybuchłyśmy śmiechem.- Dobra dobra, idziemy  już jeździć?
-Zaraz zaraz, a śniadanie to się jadło?
-Boże, wy wszyscy to tylko o tym śniadaniu zawsze gadacie... A ty jadłaś?
- Hm... Liczyłam, że zjem u ciebie- podrapała się po głowie zakłopotana.
Widząc to wybuchłam śmiechem.  Zeszłyśmy na dół do kuchni. Przywitała nas moja mama.
-Ty nie powinnaś być w pracy mamuś?
-Nie, dzisiaj jadę tylko załatwić parę spraw na mieście.
Mama podała nam kanapki, które w mgnieniu oka zniknęły. Po śniadaniu wyszłyśmy z przyjaciółką na deski. Jeździłyśmy po całym mieście. Nagle Verce zachciało się ścigać. Ja i moja umiejętność jazdy+kostka brukowa= nieszczęście. Tak... Wywróciłam się, a właściwie nie do końca... Wpadłam na jakiegoś chłopaka. Wysoki brunet o niebieskich oczach. Niezłe ciacho, tak, to była moja pierwsza myśl.
- Pytałem, czy nic ci nie jest?-uśmiechnął się łagodnie.
- N..Nie, dziękuję...
- Jestem Ash, a Ty?
-Pauline... Paula.
- Miło mi cię poznać Pauline... Piękne imię. Skądś cię kojarzę...
- E, raczej nie, przeprowadziłam się na początku wakacji, jestem z Polski.
- A ! To ty! Przyjaciółka Devries'a!
- Była przyjaciółka... Ciesz się, że nie powiedziałeś "dziewczyna" jak większość dziewczyn, bo skończyło by się to dla ciebie źle.-pogroziłam mu palcem.
- Wiem, że nie dziewczyna, bo takiej super laski Devries by nie wyrwał.
-Znasz Leo?
-Ta..
-Nie lubicie się, nie?
-No nie za bardzo...
W tym momencie podjechała do nas Veronica.
-Ash? Co ty tutaj robisz?
-Ratuję twoją przyjaciółkę- uśmiechnął się dumny.
-Znacie się?
- Tak, ze szkoły, Ash będzie z tobą w klasie... 
-A kto by nie znał Verki?
Roześmiałam się, bo powiedzieli to chórem. 
- To co? Idziemy na lody? Ja stawiam- popatrzyłyśmy na siebie porozumiewawczo z Verą i pokiwałyśmy głowami.
Doszliśmy do najbliższej kawiarni i złożyliśmy zamówienie. Postanowiłam pójść do toalety. Wychodziłam właśnie z kabiny, gdy nagle "napadła" mnie jakaś dziewczyna.
- Odwal się od niego!
- Proszę? Nie wiem o co Ci chodzi...
-Dobrze wiesz szmato! Zostaw Leosia albo pożałujesz!
-Czy mogłabyś mnie nie obrażać? Dla czego niby miałabym go zostawiać?
-Bo taki super chłopak jak on nie zasługuje na taką dziw*ę jak ty!
Nerwy mi nie wytrzymały i nie wiem co by się stało, gdybym nie wyszła z toalety. Podchodząc do stolika usłyszałam skrawek rozmowy Asha z Verką.
-Nawet nie próbuj zabierać jej Leondre.
-Bo co? Niech sama wybierze z którym będzie chciała być.
Gdy podeszłam do stolika ich rozmowa natychmiast ucichła.  
- O czym tak rozmawialiście?
-O niczym. To co? Idziemy? Już późno,a ty musisz się jeszcze spakować na trasę.- mocniej zaakcentowała te słowa i skierowała je do Asha. 
Nie wiem o co tu chodzi, ale jest to podejrzane. I jeszcze ta dziewczyna.
-Paula? Co cię gryzie?
- Eh... W łazience napadła mnie jakaś dziewczyna. Powiedziała, że mam się odwalić od Leondre i zwyzywała od dzi*ek i szmat...
- Nie przejmuj się nią. Jakaś zazdrosna fanka.
Uśmiechnęła się przyjaźnie i otworzyła drzwi do mojego domu. Nawet nie zorientowałam się kiedy doszłyśmy pod mój dom. Skierowałyśmy się do mojego pokoju. Szatynka wyrzuciła wszystko z mojej szafy i znalazła jakieś walizki.
-Dziewczyno, ile ty masz tych ciuchów... Więcej niż ja i Viki razem wzięte...
Zaśmiałam się i zaczęłam je przeglądać. Po kilku godzinach byłyśmy mega zmęczone, ale przynajmniej byłam spakowana. 
-Ufff... Skończone... Nigdy więcej ci ni pomogę, ale wisisz mi przysługę...
-Jasna sprawa!- zasalutowałam i wybuchłyśmy śmiechem- Dzięki kochana.
Przytuliłam dziewczynę, a ona odwzajemniła mój uścisk.
- To co? Zostajesz u mnie na noc?
- No ok... Nie mam nawet siły iść do domu. A jutro idziemy kupić jakieś rzeczy dla ciebie do szkoły?
-Nie, ja już mam... Dobra, to moja mama zadzwoni do twojej i powie, że zostajesz, ok?
Nie doczekałam się odpowiedzi, bo dziewczyna zasnęła. Postanowiłam umyć się i pójść w jej ślady.

~Victoria
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na kalendarz. No tak, za trzy dni trasa. W sumie to za dwa dni, bo trzeciego o 6.50 wyjeżdżamy do Cardiff. Wyciągnęłam dwie wielkie walizki. Wyrzuciłam wszystko z szafy i zaczęłam przeglądać wszystkie ciuchy. Niesamowite, ile można znaleźć fajnych ubrań, których się nie nosi. Nawet nie wiem kiedy Morfeusz porwał mnie do swojej krainy.
Obudził mnie telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się dobrze znane mi imię "Charlie".
- Halo...
- A co ty, śpisz?- zaśmiał się do telefonu- Już 15! Ile można spać, dziewczyno...
-Em, tak spałam. Zaczęłam się wczoraj pakować i zasnęłam z głową na... walizce?- czemu ja spałam na walizce przykryta ubraniami?
-To wstawaj i rusz tyłek do drzwi.
-Ale po co...?- wciąż miałam zaspany głos i nie chciało mi się wstawać.
-Bo pada deszcz i trochę mi zimno. Zdecydowanie wolę być W twoim domu niż PRZED nim.
Zarechotałam złośliwie do telefonu i poszłam powoli w stronę drzwi. Czemu nigdzie nie ma Very i cioci?
Gdy otworzyłam drzwi chłopak o mało nie wpadł na mnie. Stał za pewne oparty plecami o drzwi i jak je otworzyłam to wpadł wprost do mojego domu.
- Dłużej iść się nie dało złośnico, nie?
-Dało, ale postanowiłam być łaskawa.
Zaśmiałam się, a chłopak przewrócił oczami. 
- Nie wiesz przypadkiem gdzie jest Vera i moja ciocia?
- A przypadkiem wiem.
Pokazał mi kartkę leżącą na stole i przeczytał na głos.
-Pojechałam na zakupy śpiochu, a Vera poszła do Pauli. Po zakupach idę do pani Olive, więc zamów sobie pizzę na obiad. Zostawiam ci kasę, możesz robić co chcesz, bo i tak wrócę późno. Żadnych imprez i nie rozwal domu. Całuję, ciocia.
- No dzięki Charlie, bo sama nie umiem czytać...- przewróciłam oczami na co chłopak wybuchł śmiechem.
- To co? Śniadanie czy obiad śpiochu?
- Może tym razem odpuszczę sobie śniadanie, jest 15...
-Dobra, to ja dzwonię po pizzę, a ty idź się ogarnąć...
Popatrzyłam na niego podejrzliwie i z poirytowaniem.
- Sugerujesz, że jestem brzydka?
- Nie, jesteś najpiękniejsza na świecie, a rozmazany makijaż na pół twarzy tylko dodaje ci uroku.
Zaśmiał się. No tak, zasnęłam w makijażu. Pobiegłam się przebrać i umalować.
~Pauline

Następnego dnia obudził mnie zapach pizzy. Zeszłam na dół i zastałam siedzących w mojej jadalni Verę, Victorię i Charlsa.
- Co wy tu robicie?- wzięłam sobie kawałek pizzy z pudełka i wepchnęłam go do ust.
- Postanowiliśmy podzielić się z wami posiłkiem, więc przyszliśmy, Vera nam otworzyła.
-A... Ok..Dzięki, zgłodniałam... Już...-spojrzałam na zegarek- 13? Jak ja długo spałam. O której skończyłyśmy mnie pakować?
-Nie wiem, ale późno. A wy jesteście spakowani?
-Ja tak do połowy, jeszcze muszę co nieco dopakować, a ty Charls?
-E... Ja nie wiem jak się o tego zabrać.
-Oj Charlie, to pójdziemy do mnie i się dopakuję , a potem pójdziemy do Leo i cie spakujemy. I może przy okazji jego też.
- Ok, nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
-Hm... Zapewne byś... Umarł- dziewczyna wyszczerzyła zęby w idealnym uśmiechu a chłopak go odwzajemnił.
Po zjedzeniu wszystkiego, ja z szatynką poszłyśmy na miasto, a Vi z Charliem do jej domu.

~Charlie

Dopakowanie dziewczyny poszło nam bardzo szybko. W ciągu pół godziny już siedzieliśmy w pokoju Leondre i pakowaliśmy moje rzeczy. Brunet jak się okazało był już spakowany.Nie obyło się oczywiście bez rzucania ubraniami itp. itd. Nagle jakaś drobna osóbka wskoczyła mi na plecy.
-Charlie!Charlie!Charlie!
Dobrze znałem ten piskliwy głosik. Mogła być to tylko jedna osoba na całym świecie.
-Brooke!!!
Widząc to Vi zaczęła się śmiać.
-Mam być zazdrosna?
-Nie głupku, to moja siostra!
-Uważasz, że jestem głupia?
-Tego nie powiedziałem...
-I w dodatku kłamię?
-Nie, ja tylko...
-I, że nic nie rozumiem? To może jeszcze mi powiedz, że nie mam mózgu! Zostaw mnie w spokoju w takim
- Ale Vi...
Widząc moją przerażoną minę obie blondynki wybuchły śmiechem.
- Ty tylko żartowałaś?
Pokiwała tylko potwierdzająco głową, bo nie mogła przestać się śmiać. To samo moja siostrzyczka.
-No dzięki wielkie- postanowiłem udawać, że się obrażam.
-No, już, już...
Obie do mnie podeszły i mnie przytuliły.
-No dobrze, a teraz powiedz mi kochanie, co ty tu robisz i jak się tu dostałaś?
-Samochodem-dziewczynka wyszczerzyła zęby.
-Co?! Jak to samochodem?!-malec zaczął się śmiać.
- Z mamą głuptasku!- wspięła mi się na plecy i wtuliła.
-Mama też tu jest? Ale co wy tu robicie?
- No przecież jutro masz trasę i chciałam cię zobaczyć i mama też. A poza tym to do pierwszych trzech miast jedziemy z wami.
- Dobra, idziemy do mamy. Vi, chodź, przedstawię cię!
Ruszyliśmy do salonu. Mama już tam na mnie czekała. Siedziała na kanapie z mamą Leo i piły herbatę.
-Charlie kochanie! Stęskniłam się za tobą!
-Ja też mamo.- podszedłem do kobiety i ją przytuliłem.- To jest Victoria.
Wskazałem na dziewczynę, a ta podeszła bliżej.
-Dzień Dobry, miło mi panią poznać.
-Mi również, Charlie dużo mi o tobie opowiadał, jesteś jeszcze piękniejsza niż z opowieści mojego syna.
-Mamo!-zawstydziłem się.
-No co...
-Dziękuję pani...

~

Następnego dnia trzeba było wstać bardzo wcześnie, więc szybko poszliśmy spać. Tym samym Vi ominęły pytania od mojej mamy. Następnego dnia o 6.20 stałem już przed domem dziewczyny  czekałem aż wyjdzie przed dom. Po chwili wyszła, a ja od razu pobiegłem po jej walizki.
-Dziewczyno, co ty tam masz... Kamienie? To waży tonę!
-Bez przesady, sam widziałeś co tam mam, tylko najpotrzebniejsze rzeczy! Z tych cięższych to sześć par butów, lokówka, prostownica, jeszcze ta elegancka sukienka, szpilki, torebki...
-Dobra dobra, wystarczy!- przewróciłem oczami i wsadziłem walizki do samochodu. 
Po chwili jechaliśmy już w kierunku pierwszego z miast na liście. Paulę mieli przywieźć rodzice, a Leo jechał z nami. Dobrze, że mama wynajęła na jakiś czas 7osobowy samochód, bo byśmy się zmieścili. Mama Leo i moja siedziały z samego przodu, później Leo, Tilly i Brooke, a na końcu ja z Viki. Wszyscy świetnie się bawiliśmy. Rozmawialiśmy, graliśmy w karty i było ogólnie dużo zabawy. Po niecałej godzinie byliśmy już na miejscu. Pani w recepcji wydała nam pokoje. Ja i Leo w jednym pokoju, Vi, Tilly i Paula w drugim, a Brooke z mamą i panią Victorią.
Rzuciłem walizki w kąt i usiadłem na łóżku. Brunet zrobił to samo.
- I co teraz zamierzasz zrobić Leo? Unikać Pauli jak tylko się da?
-J..Ja nie wiem... To będzie trudniejsze niż myślałem...
-Leo, to będzie najtrudniejsza rzecz na świecie.
-Wiem, ale jakoś muszę dać radę...
-Unikać osobę, w której jest się zakochanym musi być straszne...
-Jest, to była najgłupsza decyzja w moim życiu... To boli bardziej niż wcześniej...-był bardzo zasmucony- Nawet jeśli ją teraz przeproszę, to już nigdy nie będzie jak dawniej. Zraniłem ją. Ona mi tego nigdy nie wybaczy... Straciłem ją...
-Nie, nie straciłeś. Musisz jej tylko o wszystkim powiedzieć, rozumiesz?
- Nie mogę Charls. Będę jej unikał jak tylko mogę.
-Nie wydaje mi się to dobrym pomysłem.
-Nie Bae, wiem co robię...
-Nie, nie wiesz. Ta miłość cię zaślepia.
Podszedłem do zdołowanego chłopaka i przytuliłem.
-Choć, musimy iść na spotkanie z fankami.
~
Spotkanie było długie i męczące, ale za razem wspaniałe. Te wszystkie zapłakane ze szczęścia fanki. Zdjęcia, całusy i przytulasy. Dla nich to marzenie, a ja cieszę się, że mogę je spełnić. Bambinos są naprawdę fantastyczne. Te wszystkie piękne rysunki, miłe słowa, sama ich obecność. To spotkanie pomogło brunetowi się rozluźnić i na chwilę odpocząć od tego wszystkiego. Po powrocie byliśmy tak zmęczeni, że chłopak od razu zwalił się na łóżko i zasnął. Postanowiłem dać mu chwilę odpocząć i poszedłem się wykąpać. Gdy wyszedłem Leo dalej spał. Zrzuciłem go więc z łóżka, by się obudził, ale ten nawet nie drgnął. Zacząłem na niego krzyczeć, ale to nie dało pożądanego skutku. Poszedłem z powrotem do łazienki i napełniłem szklankę wodą. Wylałem ją na twarz bruneta, ale spał jak zabity. Może nie żyje? Na wszelki wypadek wtoczyłem "zwłoki" na łóżko i przykryłem kołdrą. Sam zrobiłem to samo i po kilku chwilach odpłynąłem do krainy Morfeusza.

Rano obudził mnie Leo. Wykąpany, przebrany i gotowy na śniadanie. Spojrzałem na zegarek i wyskoczyłem z łóżka jak poparzony. W 20 minut udało mi się ułożyć włosy, wziąć prysznic, ubrać i dobiec punktualnie na śniadanie. Przywitały mnie urocze uśmiechy czekających na mnie dziewczyn. Leo wyraźnie unikał wzroku Pauli i nawzajem. Przywitałem się i szybko zabrałem za jedzenie śniadania.
-Dziewczyny, my od razu po śniadaniu mamy próby, idziecie z nami?
-No dobra, w sumie to i tak nie mamy co robić. E, Paula?
-Co? A, tak, idę z wami.

~Pauline
Próba szła super. Wszyscy byli zachwyceni. W pewnym momencie usłyszałam te słowa. Leo kierował je prosto do mnie...


I close my eyes
See your beauty in my mind
Can't describe how I feel inside
I won't stop I pray
I wish the pain would go away
I can't pretend
Is the end
Are we friends?
Can we mend it for us?

[Charlie]
So it's up to you

[Leondre]
I can't breathe
These words I can't speak
Because I've never been in love
You're my first
I'm feeling empty inside
My eyes blurry I can't survive
Without you
I know you're cautious and scared
What we gonna do?
Our hearts never broken before
But you're so unsure
And I promise I won't let us fall
We're good together
Please don't throw it away
I won't say you gotta say


 Zamykam oczy
Widzę Twoje piękno w moim umyśle
Nie mogę opisać, co czuję w środku
Nie przestane się modlić
Chcę, by ból odszedł
Nie mogę udawać
To koniec
Czy jesteśmy przyjaciółmi?
Czy możemy naprawić to dla nas?

[Charlie]
Więc to jest do Ciebie

[Leondre]
Nie mogę oddychać
Nie mogę wypowiedzieć tych słów
Bo nigdy nie byłem zakochany
Ty jesteś pierwsza
Czuję się pusty w środku
Moje oczy są rozmyte, nie mogę przetrwać
Bez Ciebie
Wiem, że jesteś ostrożna i przerażona
Co zrobimy?
Nasze serca nigdy przedtem nie były złamane
Ale jesteś tak niepewna
I obiecuję, że nie dam nam upaść
Razem jesteśmy dobrzy
Proszę, nie odrzucaj tego
Nie powiem, że musisz to powiedzieć



Patrzył prosto w moje oczy. Rapował to do mnie. Nie mogłam w to uwierzyć, nie mogłam się ruszyć, oddychać. Te słowa... To wszystko wyjaśniało... " Bo nigdy nie byłem zakochany, Ty jesteś pierwsza", "Co zrobimy? Nasze serca nigdy przedtem nie były złamane", "Czy jesteśmy przyjaciółmi? Czy możemy naprawić to dla Nas?". Łzy zaczęły tworzyć mokrą plamę na posadzce. Czy on... To wszystko ma sens, ale czemu on mi nie powiedział? Tylko odszedł... Nie wytrzymam tego dłużej. Odwróciłam się i wybiegłam zapłakana. Usiadłam na ławce za klubem, podkuliłam nogi i usiłowałam się uspokoić. Nagle zaczęło mocno padać, ale nie zwróciłam na to uwagi. Leondre Devries zakochał się we MNIE. Jak to możliwe? Ja myślałam, że on nie chce mnie znać, bo jestem zbyt beznadziejna albo coś... A on po prostu nie potrafił już dłużej się ze mną przyjaźnić. Zdałam sobie sprawę, że dla mnie jego obecność też była trudna. Nasza przyjaźń była zbyt trudna. Nie chciałam go mieć przy sobie jako przyjaciela. Był dla mnie zbyt ważny, chciałam, by był mój. Ja go... KOCHAM... To chyba właściwe słowo. Jak opisać to uczucie? To słowo jest chyba najodpowiedniejsze. Ale jak opisać miłość? Nieustanne pragnienie drugiej osoby, pragnienie szczęścia tej osoby? Nie wiem... Byłam gotowa dać mu spokój, skoro tak chciał, skoro miało go to uszczęśliwić... "Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu. "
 Nagle usłyszałam trzask drzwi. Podniosłam głowę i zerwałam się z ławki.
Rzuciłam się na chłopaka i rozpłakałam. Brunet sam nie wierzył w to co się dzieje. Ja z resztą też nie. To było szaleństwo, ta cała sytuacja... Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. Chłopak lekko odsunął się ode mnie. Widziałam na jego policzkach ślady łez.
-Ja... Ja przepraszam. Zachowałem się jak dupek, wiem...
-Dobrze, że wiesz, jak bardzo mnie zraniłeś...
-Ale jestem tylko człowiekiem, tylko dupkiem. Zakochanym dupkiem. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Popełniamy błędy, których później żałujemy, nie możemy sobie wybaczyć. Ale chcemy je naprawić za wszelką cenę. Zakochujemy się i tracimy rozum. Wiem, że mi tego nie wybaczysz, wiem, że obiecałem ci coś... Ale będę o ciebie walczył, rozumiesz? Nie mogę cię stracić! Nie wytrzymam bez ciebie już ani chwili. Jak mamy oddychać, skoro osoby, które kochamy są naszym powietrzem? Jak ja mam to zrobić? Jak mam dłużej żyć bez ciebie? To miłość nas umacnia, daje nam siłę do życia. Ty jesteś moją siłą. Odejdź,a ja stracę moją siłę do życia, nadzieję na lepsze jutro. Ten czas, przez który ze sobą nie rozmawialiśmy, był dla mnie nie do wytrzymania. Zrozumiałem, jak wiele dla mnie znaczysz, zrozumiałem, że mogę cię stracić przez własną głupotę... Pamiętasz, co powiedział Charlie przy naszym pierwszym spotkaniu? To była prawda. Ja wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. I wiem, że to ty jesteś tą jedyną od momentu, gdy cię zobaczyłem po raz pierwszy. Ja nie potrafię już dłużej cię unikać. Chciałem, ale sama wiesz co z tego wyszło. Zraniłem osobę, którą kocham...Jeśli mi nie wybaczysz, zrozumiem. Ale czy jest szansa, że będziemy jeszcze kiedyś przyjaciółmi? Chociaż tyle? Jeśli mamy jakoś przeżyć tą trasę, to chociaż się pogódźmy, albo nie unikajmy...Błagam Cię...Chciałem, żebyś to wiedziała, musiałem ci to powiedzieć... KOCHAM CIĘ.
Płakał, on płakał... Ja z resztą też...
-J...Ja... Nie wiem co powiedzieć... Nie chcę być twoją przyjaciółką... Nie potrafię...- spuścił głowę i już chciał coś powiedzieć, ale mu nie pozwoliłam- Nie potrafię tak samo jak ty.
Teraz działałam mechanicznie. Nawet nie wiedziałam co robię i co mówię. Strzeliłam chłopaka z liścia.
-To za to, jak bardzo mnie zraniłeś.-następnie go przytuliłam- Tęskniłam za tobą. Nie zostawiaj mnie już.
Chłopak odwzajemnił uścisk i pocałował mnie w czubek głowy. Zdjął z siebie bluzę i okrył mnie nią. Objął mnie.
-Chodź, siedzisz już na tym deszczu ze 20minut. Jesteś cała przemoczona i się trzęsiesz.
Weszliśmy do budynku, gdzie od progu naskoczyli na nas jacyś ludzie. Dostaliśmy ubrania i kazano nam się przebrać. No tak, za 1,5h zaczyna się koncert. Ale czy to koniec niespodzianek na dziś?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest i 13 rozdział!
Czy pechowy!?
Nawet nie wiecie jak bardzo pechowy!
Ale o tym się jeszcze przekonacie! 
Hahahahahahah xD Będę okrutna xD
Ten rozdział miał być krótszy, ale ktoś chciał długi rozdział,
i ktoś bardzo chciał,żeby Leo z Paulą się pogodzili....
Taaa, wolałam nie ryzykować.
Przez jakiś czas nie miałam weny na rozdziały, więc następnych
kilka jest krótkich, ale będą one często. Jak już wspominałam
co jakieś trzy-cztery dni. No może czasem rzadziej.
Piszcie jak wam się podoba rozdział, jak dla mnie jest trochę
nudny.... No, ale to już wy oceniacie. Next będzie w poniedziałek.
A przynajmniej tak mi się wydaje...
Zobaczymy. Dziękuję wszystkim za komentarze!
I pamiętajcie!
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!
Jeśli chcecie długie rozdziały to piszcie komentarze!
Wystarczy zwykłe "<3" albo ":)".
Nawet nie wiecie jaką to daje motywacje!
Nie mam weny na notkę, więc jest krótka.
A! Jeśli macie snapa i chcecie, żebym was informowała o rozdziałach,
to wyślijcie mi snapa. 
diversa2507 <----- moja nazwa
Albo wymyślcie jak mam was informować...
Bo ja już sama nie wiem xD
Dobra, kończę i was nie zanudzam xD
Kocham was bardzo <333

~Dołecznik<3

środa, 27 kwietnia 2016

Liebster blog award #LBA


Dzisiaj przychodzę do was z #LBA!
Wiem, że niektórzy liczyli na rozdział no ale..


Bardzo dziękuję Emily za dedykację do LBA!
No to nie przedłużając przejdźmy do pytań!


1.Skąd wzięłaś pomysł na założenie bloga?

Hm... Od zawsze uwielbiałam pisać jakieś opowiadania itp. Potem zaczęłam
czytać różne FF i bardzo mi się to spodobało... 
Wielką inspiracją do tego był
blog Alex :* aka. Etoilune <3
Ostatecznie decyzję pomogły mi podjąć moje kochane loszki
z jednej konfy i moja IBFF. Napisałam tam o moim pomyśle,
a dziewczyny bardzo mnie zachęcały i wsparły.
Więc dziękuję wam!


2.Ile masz lat?

Z tego co wiem to mam 13 xD I jestem w 1 gim :*


3.Kim chcesz zostać w przyszłości?

Nie mam zielonego pojęcia xD 


4.  Gdybyś mogła się z kimś zamienić ciałami na jeden dzień, kto by to był?
E... Nie wiem xD
 Za pewne zostałabym kotem.
Miałabym wszystko przez cały dzień gdzieś.
Totalnie odcięłabym się od moich problemów.
I spałabym i jadła.

5. Od czego jesteś uzależniona?

Nutella. Komputer. Mój telefon. Social media. Książki.


6. Cytat który przyszedł ci teraz do głowy?

" W życiu nie zawsze mamy z górki. Żeby mieć z górki, najpierw musimy na nią wejść."
Ta.. Pierwszy cytat, który przyszedł mi do głowy,
jest moim cytatem...
Chyba popadam w samouzależnienie.
7.Ulubiony gatunek filmowy?

E... Nie mam ulubionego. Albo w sumie to mam kilka.
Dramat, komedia romantyczna, animowane (bajki)
i Sci-Fi.

8. Którą książkę ostatnio przeczytałaś?
Ostatnio... To teraz kończę Hopeless.
A wcześniej Klejnot.

9.Co najbardziej lubisz ze swojego wyglądu zewnętrznego, a czego nie lubisz?

No to lubię swoje oczy, usta i trochę włosy...
Nienawidzę moich grubych nóg...

10. Podaj pięć pozytywnych swoich cech?

Miła. Przyjacielska. Inteligentna. Zabawna. Szalona.

11. Ulubiona zabawa z dzieciństwa? 

Gra w gumę. I gra w chowanego ( ten zaklepywany).
I zabawa w szkołę. Zawsze byłam tą złą nauczycielką xD


No to jeszcze raz dziękuję za nominację!
Ja nominuję... Kurcze, kto tu jeszcze nie miał no...

~  Kasię Majczak
~Wiktorię Niechoj


~ Nie ma już kogo nominować...
A może nominować kogoś, kto po prostu nie miał? xDD
Jestem mądra xD
Wcale nie...
Ktoś nie miał...?

A teraz pytania xD

1.  Co zrobiłabyś, gdybyś zobaczyła, że ktoś kogoś bije na ulicy?
2. Ulubiona piosenka?
3. Jaka jest najlepsza książka jaką przeczytałaś?
4. Jesteś jeszcze w jakimś fandomie? Jak tak, to w jakim?
5. Skąd pomysł na bloga?
6. Ile średnio zajmuje ci napisanie rozdziału?
7. Jak poznałaś mojego bloga? Skąd się o nim dowiedziałaś?
8. Jesteś zadowolona ze swojego bloga? Zmieniłabyś w nim coś?
9. Czy myślisz o kontynuowania pisania FF po skończeniu tej historii?
10.Jaka jest twoja najbardziej przypałowa akcja? xDDD
11. Jakim superbohaterem chciałabyś być?   

Miłego odpowiadania!<3

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Rozdział 12 "The on­ly way to get rid of a tem­pta­tion is to yield to it."

Dla Magdalenki Maggielenki! Kc<3 Twoje dziecko forever! Madzia<3333
Zostawiajcie komentarze, bo potrzebuję motywacji!!!!
Przeczytajcie notkę! Zapraszam do zakładki bohaterowie! 


Nagle zadzwonił telefon. Widząc imię, które wyświetliło się na wyświetlaczu, Charlie momentalnie zbladł...

"Nick"

Spojrzałam pytająco na chłopaka.
- To nasz manager, nie wiem co może chcieć o tej godzinie...
- Odbierz.
Niebieskooki odebrał, a gdy się rozłączył odetchnął z ulgą. Po chwili jednak jego mina posmutniała.
- Jeden z fragmentów, który nagrywaliśmy do nowej piosenki się usunął, albo ktoś to zrobił celowo... No i musimy jutro pojechać do studia to nagrać, więc nasza... randka... Przepraszam...
-Ok, nie ma sprawy, serio, pójdziemy kiedy indziej...
- O nie, z randki nie zrezygnuje, zabieram cię ze sobą do studia.
- A to... Dozwolone?
- Nie wiem- wyszczerzył zęby w łobuzerskim uśmiechu- Ale zasady są po to, żeby je łamać. A po nagraniach idziemy do kina.
Bardzo się ucieszyłam, bo nigdy nie byłam w studiu nagraniowym. Podjechaliśmy pod dom Pauli. Dziewczyna pożegnała się i wysiadła. To samo zrobiła brunetka.
- Dobra, to ja lecę.
Już chciałam wysiąść, kiedy Charlie ruszył uniemożliwiając mi to.
- Nie ma mowy, odwiozę cię.
- Ale przecież mieszkam na końcu ulicy, pięć kroków stąd.
Chłopak zaśmiał się i po chwili zatrzymał się pod moim domem.
- Przyjadę po ciebie jutro o 12, ok? - kiwnęłam przytakująco głową i dałam chłopakowi buziaka w policzek.
Pożegnaliśmy się i udałam się do swojego domu, a chłopak odjechał w kierunku domu Devries'a.

~

Obudziłam się około 9. Postanowiłam wziąć długą kąpiel i wyszykować się.
Zjadłam śniadanie i po 2h byłam gotowa. Postanowiłam pooglądać telewizję i sprawdzić moje social media.  Po chwili znalazłam zdjęcie przedstawiające mnie i Charlsa z podpisem " Wyglądają razem tak uroczo, dobrze, że Charlie znalazł sobie taką dziewczynę". Nagle wybuchłam śmiechem i prawie tarzałam się po ziemi. 
-  Z czego się tak śmiejesz?
Wystraszyłam się i wrzasnęłam. Widząc to chłopak wybuchł śmiechem.
- Z czego się tak śmiejesz- zaczęłam go przedrzeźniać.
- Zadałem to pytanie pierwszy, no więc?
- Och kochanie, wyglądamy razem tak uroczo, dobrze, że znalazłeś sobie taką super dziewczynę, czyli mnie.
Wysłałam mu buziaka i znów dopadła mnie głupawka. Chłopak był na początku zdezorientowany, więc podałam mu telefon. Przeczytał posta i zawtórował mi.
- Nie wiedziałem, że jesteśmy razem.
- Ja też nie, ale jak widać twoje fanki wiedzą, że jesteśmy razem szybciej niż my sami.
Gdy udało nam się opanować, Charlie przerzucił mnie sobie przez ramię i pomaszerował w stronę drzwi.
- Lenehan! Puszczaj! Nie mam torebki!
Zadowolony z siebie chłopak zawrócił i chwycił moją torebkę.
-Charlie! Charlie, puszczaj mnie no! Postaw mnie!- prawie płakałam ze śmiechu, ale chłopaka chyba to nie ruszało.
Otworzył drzwi od samochodu i wsadził mnie do środka. Na fotelu kierowcy siedziała mama bruneta, a obok niej Leondre. Przywitałam się i ruszyliśmy w stronę studia.
Na miejscu byliśmy po 20 minutach. Chłopcy natychmiast popędzili do sali nagrań, a ja usiadłam na kanapie w reżyserce. 
Chłopcy świetnie się bawili, więc nagranie szybko im poszło. Później włączyli różne piosenki i wygłupialiśmy się do nich, a chłopcy śpiewali. W pewnym momencie włączyła się moja ulubiona piosenka. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam śpiewać. Lenehan popatrzył się na mnie z niesmakiem i wybuchł śmiechem.
- Śpiewasz gorzej od Leo...- nie mógł przestać się śmiać.
-Dzięki...- odpowiedzieliśmy chórem z Leondre. Jeszcze bardziej rozbawiło to Charlsa.
-Dobra, dobra, sorki, taka prawda- uśmiechnął się pod nosem- To co Vi, idziemy?
- Em, okej, chodźmy.
-Dobra, to ja spadam.- przystanął przy drzwiach- Charlie, a jak macie zamiar wrócić?
- Taksówką, nie martw się mamo. - uśmiechnął się, na co brunet przewrócił oczami i wyszedł.
Blondyn, ujął moją rękę i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Szliśmy powolnym spacerkiem w kierunku kina. Gdy chłopak spojrzał na zegarek zaczął biec.
-Vi! Szybko! Za 10 minut zaczyna się seans!
Zaczęliśmy biec. Jako, że miałam buty na obcasie, było mi trudno biec. Charlie jak gdyby nigdy nic podbiegł do mnie i zarzucił mnie sobie na plecy. Po chwili już staliśmy w kolejce po popcorn. Ten człowiek jest jakimś robotem, że ze mną na plecach biegł jeszcze szybciej bez większego wysiłku? Niebieskooki wybrał dla nas jakąś komedię. Siedzieliśmy idealnie po środku ostatniego rzędu, trzymając wspólny, ogromny popcorn i kubki z zimnymi napojami. 
Komedia była na prawdę zabawna. Śmialiśmy się tak głośno i bez opamiętania, że wyprosiła nas obsługa kina z sali. Nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić, więc udaliśmy się na spacer. Zanim gdziekolwiek doszliśmy, chłopak zawiązał mi oczy bandamką. Ostrożnie prowadził mnie do przodu. Nagle zatrzymał się i odwiązał mi oczy. Widok zaparł mi dech w piersiach,a do oczu napłynęły łzy. Było tak pięknie...
- Charlie...
Kąciki jego ust uniosły się delikatnie do góry.
-Ale jak ty to... Kiedy?
- Tajemnica.
Odsunął jedno z krzeseł pozwalając mi usiąść, a sam po chwili zasiadł na drugim. Z koszyka stojącego pod stolikiem wyjął szampana i jakiś deser.
- Wow, szampan?
- Tak- jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu i napełnił mi kieliszek- Podoba się?
- Bardzo, dziękuję... Jest pięknie...
Rozmawialiśmy ze sobą przez dobre dwie godziny. Było wspaniale i romantycznie. Byłam bardzo szczęśliwa. Gdy słońce już prawie schowało się za morską taflą chłopak wstał i złapał mnie za rękę. Podeszliśmy do morza. Chłodne fale rozbijające się o brzeg delikatnie zalewały nam stopy. Charlie obrócił mnie w swoją stronę i złapał za drugą rękę. Staliśmy tak w ciszy wpatrując się w swoje oczy. Jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, kolana się pode mną ugięły. Był coraz bliżej... Wplótł palce w moje włosy, a ja zrobiłam do samo.
Złączył nasze usta w długim, delikatnym i bardzo romantycznym pocałunku.

Odsunęliśmy się od siebie. Nie chciałam tego robić, ale wiem, że musiałam.
- Charlie...
-Wiem, przepraszam, nie powinienem był tego robić...
-Nie, nie masz za co przepraszać. Nie mam ci tego za złe, jest ok.- uśmiechnęłam się delikatnie i przytuliłam chłopaka.
Czułam, że się uśmiecha. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę i ruszyliśmy w stronę miasta. Było trochę niezręcznie, mało rozmawialiśmy. Gdy doszliśmy do głównej drogi blondyn zadzwonił po taksówkę.
-Lepiej nie mówmy o tym nikomu, ok?
-Hej, spokojnie, zapomnijmy.
-Nie wiem, czy potrafię.
-Ja też, ale musimy.
Spojrzał mi w oczy wyraźnie zmieszany. Wcale nie chcę zapominać. To było niesamowite. Magiczne. Ale nie możemy, przecież jesteśmy przyjaciółmi... Wsiedliśmy do taksówki. Cały czas panowała niezręczna cisza. Taksówkarz próbował jakoś uratować sytuację, ale niezbyt mu to wychodziło.
- Charlie?-chłopak wyraźnie zdziwił się, że taksówkarz zna jego imię.- Czy mógłbym prosić o autograf i najlepiej jeszcze zdjęcie? Moja córka jest waszą wielką fanką i bardzo się ucieszy. Idzie nawet na wasz koncert niedługo.
Blondyn uśmiechnął się i podpisał płytę "143" podaną mu przez kierowcę.
-Jak się nazywa pana córka?
- Patrice, spotkała już kiedyś Leondre w wesołym miasteczku i była w niebo wzięta!
Gdy wysiedliśmy z taksówki zrobili sobie zdjęcie, a ja się pożegnałam i udałam do domu. 
- Cześć kochanie, jak było?
- Hej ciociu, Charlie się na prawdę bardzo postarał. To było piękne... A gdzie Vera?
- Z koleżankami na zakupach, w końcu za niedługo nowy rok szkolny, więc poszły kupić jakieś rzeczy i książki. Tobie też by się przydały, wiem, że do szkoły pójdziesz dopiero w październiku, ale w trasie nie będziesz miała kiedy kupić...
-Dobra ciociu, pójdę na zakupy jutro,albo pojutrze... A teraz idę do siebie.
Skierowałam się do swojego pokoju i usiadłam na łóżku.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra, next jest dzisiaj!!
Kto się cieszy?!
Czemu dzisiaj? 
Bo właśnie wbiło 2k wyświetleń!
A tak btw, czy pewne osoby, które wiedziały, że 
wstawię nexta na 2k wyświetleń trochę nie pomogły?!
Tak nie wolno wy złe!
Mam napisany już 24 rozdział!
Mega się jaram!
Zaraz siadam i piszę 25.
Więc o to jak często będą rozdziały, nie macie
co się martwić. Bo teraz to będą tak 2-3 razy
w tygodniu! 
Kto się cieszy!?
Jak wam się podoba rozdział?
Było buzi buzi!
::::****
 Kto chce być informowany o rozdziałach?
To piszcie do mnie najlepiej na fb:3
Albo znajdźcie sposób xDD
Ew, mogę założyć snapa, na którym
będę informowała o rozdziałach!
 KAŻDY KTO TO CZYTA KOMENTUJE!!!
Błagam, potrzebuję motywacji...
Wiem, że rozdziały mają sporo wyświetleń xD
A wy źli nie komentujecie!
Bo zawieszę bloga, jak mnie nie zmotywujecie!
 Wasze komentarze są jak pożywienie!
*Idk co to miało być...
Hahahahahah xD
I nie ma chamskiej końcówki!
Kto się cieszy?
Bo ja nie xD
Już nie długo wakacje!!!!
Kto się cieszy?!
Ja się cieszę!
Czekają mnie cudowne wakacje i spełnię swoje marzenie!
Ale nie będę was tu zanudzać.
Do następnego rozdziału!
Będzie jakoś środa/ czwartek.
~Dołecznik<3 

niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 11 "If you want to ma­ke God laugh, tell him about your plans."

 

- Wiem. Mów co dokładniej zrobił, to jeszcze bardziej utwierdzę się w tym przekonaniu.
 - Najpierw powiedział, że nie możemy się już widywać, że nie możemy się przyjaźnić. Przywaliłam mu  i pobiegłam do domu. No, tak to w skrócie było.
- Cały Leo...
- Słuchaj, będzie dobrze. Za tydzień jest trasa. Charlie zaproponował, żebyśmy pojechały. Ja jadę! Mega się cieszę! Tilly też i zostałaś jeszcze ty. Pojedziesz? To trasa po Europie. Najpierw będziemy jeździć po Wielkiej Brytanii, a potem do Polski i do Niemiec.
- Ale... On tam będzie, nie chce go widzieć!
- Paula zastanów się , proszę... Jak chcesz to moja mama może pogadać z twoimi rodzicami...
- Ok, zastanowie się Tills, ale nie obiecuje, nawet jeśli pojadę, to tylko dla ciebie, Viki i Charliego.
Obie rzuciłyśmy się na blondynkę.
- A! Zostajemy u ciebie na noc i nie chcę słyszeć sprzeciwu!
Dziewczyna zaśmiała się. Zeszłyśmy na dół po jakieś słodycze i napoje. Wróciłyśmy do pokoju obładowane rzeczami. Paula czekała na nas z laptopem na kolanach. Gdy udało nam się wygodnie ułożyć zaczęłyśmy oglądać filmy. Dobrze, że ma ogromne łóżko, bo inaczej nie zmieściłybyśmy się z tymi wszystkimi kocami, poduszkami i słodyczami. Po trzech filmach postanowiłyśmy się wykąpać i iść spać. 

~

Obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju przez niezasłonięte okno. Dziewczyny jeszcze spały... Dokładniej wyglądało to tak, że Vika spała z nogami na poduszce, a Matilda w poprzek niej... Jak one to zrobiły? Wstałam po cichu i ubrałam się.

Po wykonaniu wszystkich czynności zeszłam do kuchni na śniadanie. Na blacie leżało pięknie opakowane pudełko z karteczką.
Kochanie!
Mamy nadzieję, że ci się spodoba! Potraktuj to jako 
zaległy prezent urodzinowy.
Nie mogliśmy kupić ci tego w urodziny,
bo jak sama wiesz, nasza sytuacja finansowa
nie była zbyt dobra...
Bardzo nam zależało, żebyś miała coś,
co pomoże rozwijać twoją pasję.
Mam nadzieję, że nam wybaczysz,
a ten prezent ci to zrekompensuje.
Kochamy Cię,
Mama i Tata
Coś, co pomoże rozwijać moją pasję? Nie, to nie możliwe, żeby rodzice mi to kupili... Szybko zaczęłam rozpakowywać prezent. Moim oczom ukazała się najwspanialsza rzecz jaką mogłam dostać od rodziców.
Nowa, porządna lustrzanka! Nie mogłam w to uwierzyć... Skąd rodzice wzięli tyle kasy na tak drogi sprzęt?! Moja szczęka wylądowała na ziemi. Postanowiłam wypróbować aparat. Udałam się do parku. W drodze cały czas robiłam zdjęcia. Wszystkim i wszystkiemu. Było ciepło jak na 6.30, więc zapowiadał się gorący dzień. Po jakimś czasie spędzonym w parku zauważyłam wysokiego, szczupłego blondyna. Podbiegłam do niego.
- Hej Charls! Co ty tu robisz? 
- Paula?! Mógłbym cię spytać o to samo. Biegam, jak zawsze, a ty?
- Dostałam od rodziców na zeszłe urodziny lustrzankę i przyszłam ją wypróbować.
- Hmm... Mogę zobaczyć te zdjęcia?- podałam mu aparat, a chłopak od razu zaczął je przeglądać.- Masz talent, te fotki są piękne! A tak w ogóle to miałaś urodziny?
- Tak, w lipcu. Zupełnie o nich zapomniałam- zaśmiałam się a chłopak mi zawtórował.
-No wiesz ty co? Nie ładnie tak zapominać o własnych urodzinach. Ale wszystkiego najlepszego!
- Dziękuję- uśmiechnęłam się a chłopak uściskał mnie po przyjacielsku.
- Jak ci się podoba? W Port Talbot?
-Jest fajnie, już się przyzwyczaiłam. Tylko... Nie wiem jak to ująć. Te dwa miesiące minęły tak... Jakoś pusto, nic się nie działo. Cały ten czas chodziłam z Leondre do parku, do skateparku i w inne takie miejsca. Zaprzyjaźniliśmy się, nie żałuję tych chwil, ale to było takie... monotonne. Wiesz o co mi chodzi? Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio sprawdzałam social media, albo choćby kiedy słuchałam muzyki. Czyli waszych piosenek. Pamiętasz, że jestem Bambino, prawda?
-Pamiętam-chłopak zaśmiał się- Wiem o co Ci chodzi. Czuję to samo. Nic się nie działo, ta monotonność może wykończyć.  No oprócz... Wiesz, śmierci rodziców Vi...
- Taak...- przeciągnęłam samogłoskę.
- Paula? Pojedziesz z nami w trasę? Jadę ja, Vika, Tilly i.... Leo... Ale przecież nie musisz z nim rozmawiać...
-Tak, wiem, Vika z Matildą już mi o wszystkim powiedziały... Nie wiem czy zniosę obecność Devries'a...Ale, OK, pojadę jeśli moi rodzice się zgodzą... Ale sam wiesz kto ma się trzymać ode mnie z daleka... 
- Tak jest! -zasalutował, a ja się zaśmiałam- Bardzo się cieszę, że jedziesz.
Blondyn przytulił mnie po raz drugi i wyszczerzył zęby. 
- Charlie? Dlaczego on mi to zrobił?-uśmiech zszedł mu z twarzy.
- A jak myślisz?
- Ja... Nie wiem, wiele osób w moim życiu mnie zostawiło, każda kolejna raniła mnie mocniej od poprzedniej... Ja...- po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Ciiii, nie płacz- chłopak mnie przytulił- Leo ci wszystko niedługo wyjaśni, zobaczysz...
-Ale, ja nie wiem, czy będę w stanie mu wybaczyć Charlie...
- Będzie dobrze, zobaczysz...
Odsunął się delikatnie i uśmiechnął.
- To co? Może nauczysz mnie fotografować?
- Jasne- zaśmiałam się i zaczęłam mu tłumaczyć co i jak.
Po dwóch godzinach chłopakowi wychodziły całkiem niezłe zdjęcia. 
- Charlie? Zapomniałam, że u mnie w domu dalej śpią Vika  i Tilly. Chyba pora już wracać.
Chłopak zaśmiał się. Ruszyliśmy w stronę mojego domu. Gdy byliśmy prawie na miejscu w mojej głowie pojawiło się pytanie.
-A gdzie ty tak w ogóle teraz mieszkasz? Przecież twój do jest w innym mieście, nie?
- Tak, ale na całe wakacje przyjechałem do Leo i mieszkam u niego. Dobra, to ja lecę.
Pożegnaliśmy się i weszłam do swojego domu. Od progu zaatakowały mnie dziewczyny lawiną pytań.
- Cicho.. Dostałam od rodziców aparat i poszłam do parku go wypróbować, ok? A w parku spotkałam Charlsa. Uczyłam go robić zdjęcia i tak jakoś zleciało.
- Dobra, jadłaś chociaż śniadanie?
Dopiero teraz poczułam, że burczy mi w brzuchu. Pokiwałam przecząco głową i usiadłam do stołu.
- Zrobiłyście naleśniki?
- Tak, naleśniki na śniadanie zawsze są dobre! A po śniadanku idziemy do galerii na zakupy. Musimy kupić przecież coś na trasę. A właśnie, twoi rodzice się zgodzili, jedziesz? Proszę... I musimy kupić jeszcze sukienki na jakieś tam spotkanie.
- Matko, Tilly ile ty gadasz- zaśmiałyśmy się- Na trasę jadę, ale tylko dla was i Charlsa. Dobra, jedzmy to śniadanie i idziemy do galerii.
~

Po śniadaniu mama brunetki podwiozła nas do galerii. Weszłyśmy do pierwszego lepszego sklepu. Wybór okazał się trafny, bo obkupiłyśmy się tylko w jednym sklepie. Chodziłyśmy jeszcze po różnych sklepach. Po trzech godzinach miałyśmy już tyle toreb z ciuchami, że postanowiłyśmy wreszcie kupić sukienki. Wybór był trudny. Było mnóstwo pięknych sukienek. W końcu zdecydowałyśmy się na:

Victoria

 Pauline

Matilda
Po wybraniu i zapłaceniu za sukienki udałyśmy się do Starbucksa. Zanim udało nam się tam dostać, podbiegła do nas grupka dziewczyn.
- Patrzcie! To Matilda, dziewczyna Leo i dziewczyna Charliego!
Dziewczyny poprosiły nas o zdjęcie.
- Zaraz, ja nie jestem dziewczyną Leondre a Vika nie jest dziewczyną Charlsa, chyba, że o czymś nie wiem?
Dziewczyny spojrzały na nas zdezorientowane.
- Ale jak to nie jesteście razem? Przecież w necie aż o tym huczy! Jest mnóstwo waszych zdjęć i w ogóle. Wszyscy mówią, że jesteście razem. To samo dotyczy Ciebie Victoria...
- My się tylko z nimi przyjaźnimy... Nie jesteśmy razem. Paula z Leo też nie. 
- Czyli to tylko plotki? Szkoda, większość dziewczyn naprawdę was lubi. Są też dziewczyny, którym się to nie podoba, ale nimi nie warto się przejmować.
- Chcecie powiedzieć, że...
-Tak!
Ta sytuacja była mega dziwna. Fakt, nie zaglądałam dawno na jakiekolwiek social media, ale żeby wymyślać takie coś? Pogadałyśmy jeszcze chwilę z tymi dziewczynami, zrobiłyśmy sobie zdjęcia. Gdy grupka fanek odeszła, ja z brunetką usiadłyśmy przy stoliku, a Vika poszła po kawy.
- Tilly? Opowiesz mi coś o tej trasie?
- Jasne... Najpierw będziemy jeździć po Wielkiej Brytanii. Cardiff, Bristol, Oksford, Londyn, Manchester i Liverpool. Później jedziemy do Niemiec do Berlina i Frankfurtu, a na koniec Polska: Warszawa, Toruń, Poznań, Gdańsk, Katowice i Kraków.
- A jak będzie wyglądać sama trasa?
- Rano chłopcy będą mieli próby, wieczorami koncerty i M&G. My będziemy siedzieć na Backstage'u. W każdym mieście będziemy dwa dni...

~Victoria
Dziewczyny zajęły stolik a ja poszłam po kawę. Stałam przy kasie, zapłaciłam i z kubkami w ręku gwałtownie się odwróciłam. Wpadłam na kogoś. Wysoki, niebieskooki blondyn.
-Charlie! Co ty tu robisz?
- Historia lubi się powtarzać prawda? A karma wraca.- wybuchliśmy śmiechem. Odwracając się, tym razem to ja oblałam Charliego.
- Przepraszam, pomóc ci jakoś?
- Ty już lepiej nic nie rób!
Dopadła nas okropna głupawka, nie mogliśmy przestać się śmiać. Trzymając się za brzuchy udało nam się dotrzeć do stolika. Chłopak dostawił sobie krzesło.
- Gdzie nasze kawy?
Blondyn wstał i zademonstrował swoją koszulkę.
- O.... Tutaj!- wskazał ją palcem i znów zaczęliśmy się śmiać.
Siedzieliśmy w Starbucksie jeszcze z 2h świetnie się przy tym bawiąc i śmiejąc. Gdy zrobiło się ciemno uznaliśmy, że pora już wracać do domu. Brunetka chciała zadzwonić po swoją mamę, ale Charlie zaproponował, że nas odwiezie. Wsiedliśmy do samochodu. Ja siedziałam z przodu, a Pauline z Matildą z tyłu. Dziewczyny ze zmęczenia zasnęły z głowami opartymi o szybę. 
- Vi? Nie jesteś zmęczona?
- Oj Charlie Charlie, nie umiesz zaczynać rozmowy, wiesz?- zachichotałam pod nosem.- O co chciałeś zapytać?
Ja się tylko chciałem zapytać, czy pójdziesz ze mną do kina? Ale jak nie chcesz, to zrozumiem...
Zarumienił się, urocze. W sumie ja też się zarumieniłam. Zaskoczył mnie tą propozycją.
- Oj głuptasie, oczywiście, że z tobą pójdę, z wielką przyjemnością.
Uśmiechnął się szeroko, a ja to odwzajemniłam.
- To przyjadę po ciebie o 15, ok? 
- Ok, Charlie?
-Taaak?
- Czy ty zapraszasz mnie... randkę? 
- No.. Tak..
- Ale dlaczego akurat ja? Tysiące dziewczyn dałoby się pokroić, żebyś zaprosił je na randkę...
- Bo ty jesteś wyjątkowa...- uśmiechnął się lekko zawstydzony i spojrzał mi w oczy.
-Dziękuję Charlie... Za wszystko...
Nagle zadzwonił telefon. Widząc imię, które wyświetliło się na wyświetlaczu, Charlie momentalnie zbladł....
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jestem zgodnie z planem!
Nareszcie!
Muszę zaraz wychodzić więc będzie krótka!
Rozdziały będą co trzy-cztery dni!
Dwa razy w tygodniu!
Piszcie jak wam się podoba!
Komentujcie!
Wystarczy zwykłe "<3"
Kocham Was<3
~Dołecznik<3

środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział 10 "Już nic nie będzie takie samo"

Dla mojego managera i motywatora number 2! Ola, dla ciebie! 

~Pauline
Minęły trzy tygodnie od pogrzebu rodziców Viki. Dziewczyna chodziła do psychologa, codziennie odwiedzał ją Charlie. Spędzali ze sobą dużo czasu. Blondyn bardzo jej pomógł otrząsnąć się z traumy. Jest już w miarę dobrze. Victoria przestała płakać całymi dniami, zaczęła wychodzić do ludzi. Bardzo tęskni za rodzicami, ale to normalne. Wątpie, aby kiedykolwiek przestała. Ja w ciągu tych trzech tygodni widziałam się z przyjaciółką kilkanaście razy. Przynajmniej był przy niej Charlie. Ja cały ten czas spędzałam z Leondre. Chodziliśmy do parku, do naszej ulubionej kawiarni na wielkie lodu czekoladowe, do skateparku... Wszędzie. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy, jesteśmy bardzo blisko, mimo, że znamy się od dwóch miesięcy. Leżałam w łóżku, gdy moje rozmyślania przerwał SMS od Leo.

~Od Leo❤
Śliczna, chyba musimy pogadać...
 Spotkajmy się za godzinę obok skateparku...

~Do Leo
Będę, coś się stało?

Zaniepokoił mnie ten SMS. W pośpiechu ubrałam się, uczesałam i zrobiłam make up.



 Na śniadanie zjadłam dwa jabłka i popiłam sokiem jabłkowym. Spakowałam torebkę i wyszłam z domu. Ruszyłam w stronę skateparku spacerkiem. Po 15minutach byłam na miejscu. Leo już na mnie czekał, ale wyglądał jakoś tak... Smutno.
-Leo? Coś się stało? Chciałeś pogadać...
- Tak... Odejdźmy na bok, żeby nikt nas nie słyszał- pociągnął mnie delikatnie pod wielkie drzewo.
- No więc? Co się stało?

~Charlie

Siedziałem z Vi w kawiarni. Dziewczyna oznajmiła, że idzie do łazienki. Zrobiła za ledwie jeden krok, gdy poślizgnęła się. Momentalnie wstałem i ślicznotka wylądowała w moich ramionach. Przytrzymałem ją puki nie odzyskała równowagi. Gdy stanęła pewnie na nogach dalej stała wtulona we mnie. Była tak blisko, że czułem zapach jej perfum. Stanęła na palcach i cmoknęła mnie w policzek.
- Dziękuję mój ty super bohaterze- ten słodki uśmiech...- Lepiej chodźmy, bo jeszcze się zabiję...
Zachichotała i złapała mnie za rękę. Skierowaliśmy się w stronę parku. Usiedliśmy pod drzewem na ławeczce. 
- Charlie... Rozmawiałam z ciocią odnośnie twojej propozycji...
- I co?!
- Powiedziała, że to dobry pomysł, że oderwę się choć na chwilę od tego wszystkiego... Jadę z Wami!!
Ucieszyłem się jak małe dziecko. Chwyciłem dziewczynę w pasie, podniosłem z ławki i okręciłem kilka razy. Zarzuciłam mi ręce na szyję, a gdy ją postawiłem wtuliła się we mnie. 
- Tak bardzo się cieszę... A jak Paula? Leo już z nią rozmawiał?
- Hm... Tu sprawy się komplikują... Jeszcze nic jej nie powiedział... Wręcz przeciwnie... On chce jej...
- Boże, Charlie, co ten głupek chce zrobić?
- On jest w niej szaleńczo zakochany... Mówi, że nie potrafi już dłużej bez niej żyć, ale ona traktuje go tylko jak przyjaciela... On boi się, że ona go odtrąci, bo nie czuje tego samego co on. Znają się przecież od dwóch miesięcy. Leo zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia... Victoria, on chce zerwać tą znajomość, bo boi się, że dłużej nie da rady... Wiesz o co mi chodzi?
Dziewczyna patrzyła na mnie zaszklonymi oczami.
- On nie może jej tego zrobić... Nie może, rozumiesz? Jezu... Przecież ona się w nim zakochała, nie możemy mu na to pozwolić, ona się załamie...
- CO?! Ale jak to, zakochała? Leo mówił... Ehh... 
- Kiedy on chce jej to powiedzieć?
- Dokładnie?- spojrzałem na zegarek- Albo już to zrobił, albo mamy dosłownie chwilę...
- To na co czekamy? Gdzie oni są?
- Przy skateparku...
Pobiegliśmy w tamtą stronę. Byliśmy już prawie na miejscu, gdy zobaczyliśmy zapłakaną Pauline biegnącą w stronę swojego domu. Kawałek dalej Leondre kopał i walił pięściami w drzewo. Za późno. Vi chciała pobiec za przyjaciółką, ale ją powstrzymałem.
- Zaczekaj, oni potrzebują teraz czasu, a ja mam lepszy pomysł. Posłuchaj, zrobimy tak. Pójdziesz do Pauli do domu, pogadasz z nią...Powiesz jej...

~Leondre

- No więc? Co się stało?- i jak ja mam jej to powiedzieć...
Nie mogłem spojrzeć jej w oczy. Po chwili ciszy udało mi się wykrztusić te najprawdopodobniej najbardziej raniące ją słowa.
- Pauline... Ja... My...- głęboki oddech- Nie możemy już dłużej się widywać, przyjaźnić... Tu nie chodzi o ciebie, tylko o mnie... Jesteś na prawdę wspaniałą dziewczyną, wiem, że poradzisz sobie beze mnie...
Spojrzałem jej w oczy. Płakała. Płakała przeze mnie... Jej szczęka delikatnie drgała. Nagle coś w niej pękło.
- Jak możesz mi to robić?! PAMIĘTASZ, CO MI OBIECAŁEŚ? PAMIĘTASZ?! ŻE MNIE NIGDY NIE ZOSTAWISZ, ŻE MOGĘ CI ZAUFAĆ! ZAUFAŁAM CI! BYŁEŚ DLA MNIE WSPARCIEM, JEDYNĄ OSOBĄ, KTÓRA MNIE W PEŁNI ROZUMIAŁA!   DLACZEGO MI TO ROBISZ?! CO JA CI ZROBIŁAM?! CZEMU....
-Pauline...
W jej oczach widziałem ból, rozpacz, żal, smutek i złość. .. Odwróciła się na pięcie i pobiegła przed siebie. Debilu, co ty najlepszego zrobiłeś?! Nie próbowałem biec za nią. Zamiast tego odwróciłem się i zacząłem kopać i bić pięściami wszystko po kolei. Byłem wściekły. Nie mogłem uwierzyć, że to zrobiłem, że zraniłem tak bardzo dziewczynę, którą kocham. 
Nawet nie wiem kiedy dałem upust łzą. Usiadłem na ziemi. Nagle ktoś położył mi rękę na plecach. Nie musiałem podnosić głowy, żeby wiedzieć kto to.
- Charlie zostaw mnie...- nie miałem siły nawet mówić
-Nie zostawię cię stary, jestem twoim przyjacielem do cholery. Moim obowiązkiem jest kopnąć cię w cztery litery i zmusić do naprawienia tego co zawaliłeś, rozumiesz?
- Dzięki, powiedz mi tylko, jak ja mam to naprawić?
- No widzisz jaki ze mnie dobry kumpel? Ja z Vi już się tym zajęliśmy, wszystko się ułoży.
- Charlie? Dziękuję, jesteś najlepszym przyjacielem na świecie.
Podniosłem głowę i uśmiechnąłem się. 
- Ty płaczesz? Ej! Głowa do góry, obiecałem, że wszystko się ułoży! Faceci nie płaczą...
- A jednak płaczą... Ty mi lepiej powiedz jak z tobą i Viką?!
- Zobaczysz, ale powiem ci, że będę walczył. Jedzie z nami i zaplanowałem już coś dla niej...
- Grozisz jej Charlie?
Wybuchliśmy śmiechem. Przyjaciel wstał i pomógł mi się podnieść.
- A teraz wytrzyj łzy, bo cię jeszcze Bambinos zobaczą.
Otarłem twarz rękawem i ruszyliśmy w stronę mojego domu. 

~Victoria
Drzwi do domu blondynki były otwarte. Pozwoliłam sobie wejść bez pukania. Nie było jej na dole, więc uznałam, że zamknęła się w swoim pokoju. Poczekałam chwilę na Tilly. Brunetka po chwili przyszła. Weszłyśmy po schodach na górę. Szarpnęłam za klamkę, ale drzwi były zamknięte. 
- Paula otwórz proszę...- Tilly delikatnie zapukała.
Usłyszałyśmy jak dziewczyna podnosi się i przekręca klucz w drzwiach. Otworzyła drzwi. Wyglądała okropnie. Rozmazany makijaż, zapłakana twarz, podpuchnięte oczy i czerwona twarz. Matilda i ja natychmiast rzuciłyśmy się na nią i przytuliłyśmy tak, że ledwo mogła oddychać. W milczeniu weszłyśmy do jej pokoju i usiadłyśmy na łóżku.
-Paula, będzie dobrze...
- Twój brat to skończony dupek.- skierowała te słowa do brunetki i uśmiechnęła się przez łzy.
- Wiem. Mów co dokładniej zrobił, to jeszcze bardziej utwierdzę się w tym przekonaniu.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jestem wcześniej z rozdziałem!
Na początku nie miałam w planach wstawiać go dzisiaj.
Miał być jutro i kropka. Ale zawdzięczacie go mojemu managerowi xD
Napisała mi:
"Paulina, obiecaj mi coś"
"Obiecuję"
"Co właśnie obiecałam?"
 "Rozdział dzisiaj xD"
"Tak tak tak tak xD"
Tak więc brawa dla Oli xD
Nareszcie zaczyna się coś dziać xD
Jeszcze to nie jest to, ale już w miarę. Według mnie jest lepszy niż poprzedni,
ale jeszcze będą lepsze te następne. Tak, mam napisane do 16 rozdziału, więc
wena jest i rozdziały będą regularnie! A jeszcze w przyszłym tygodniu mam wolne,
bo moja klasa jedzie na zieloną szkołę xD A, że jest beznadziejna to ja mogę sobie
w domku posiedzieć xD Więc rozdziały będą napisane na cały maj xD
I tak wgl to będą co cztery dni! I proszę mnie nie przekonywać ani nie brać
podstępem! Piszcie co sądzicie o tym rozdziale!
KOMENTUJCIE KOMENTUJCIE I KOMENTUJCIE!
NIKT TEGO NIE CZYTA... :'(
~Dołecznik Paula<3

 

niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 9 cz.2 "People come and go, But memories never fade"

Objęli mnie mocno i nie puszczali, puki Vi nie zabrało pogotowie. Nawet się nie zorientowałem, kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
~

Przerażony wbiegłem do szpitala. Podbiegłem do rejestracji.
- Gdzie jest Victoria Hughes ?!
- Sala numer 143.
Rzuciłem szybkie "dziękuję" i pobiegłem do wskazanej sali. Znalazłem ją. Leżała przypięta do kroplówek, na twarzy miała maskę tlenową, a jej nadgarstki zdobiły bandaże. Wyglądała tak bezbronnie, delikatnie...
Przyłożyłem rękę do szyby...
W ty momencie przyszedł lekarz.
- Dzień Dobry, co z Viką?!- wyrzuciłem jednym tchem...
-Przykro mi, ale informacje o stanie jej zdrowia mogę przekazać tylko rodzinie.
Niech to szlag... Dobra, małe kłamstwo nie zaszkodzi.
- Ja... Jestem jej bratem.
- Dobrze, skoro tak... Jej stan jest stabilny, za niedługo powinna się wybudzić. Straciła dużo krwi, ale będzie dobrze. Na szczęście ktoś szybko i fachowo udzielił pierwszej pomocy.
- E... To ja, ale nie ma o czym mówić... Czy mogę do niej wejść?
- Gratulacje, możesz do niej wejść, ale na krótko, dobrze?
Nie odpowiadając, pospiesznie wpadłem do sali, w której ona leżała. Usiadłem na krzesełku obok niej. Ująłem jej rękę i delikatnie pocałowałem. Nagle ona  ścisnęła delikatnie moją dłoń.  Otworzyła oczy, ale po chwili je zamknęła. Spróbowała jeszcze raz, tyle, że tym razem powoli. Uśmiechnęła się  wychrypiała.
- Charlie... Czy... Ja...- przełknęła ślinę i rozejrzała się po sali- Żyję?
- Tak, żyjesz, jesteś tu i ja też tu jestem.
- Nie zapytasz dlaczego?
-Vi, ja wiem dlaczego, ale wiedz, że ja, Paula, Vera i Leo zawsze będziemy z tobą, rozumiesz?
- Dziękuję...-głos jej się załamywał- Za wszystko...
Uśmiechnęła się, a po jej policzku spłynęła łza. Otarłem ją delikatnie kciukiem.
- Nie płacz... Jestem tu Vi...
- Vi? Od kiedy tak na mnie mówisz?
-Jakoś tak wyszło... Jest krócej i mi tak się podoba- wyszczerzyłem zęby- Możesz mi coś obiecać?
- Obiecuję... A co obiecałam?
- Że już nigdy tego nie zrobisz.-uśmiechnęła się słabo- Vi... Co do twoich rodziców, to wiedz, że cię nie zostawię z tym samą...
Wtedy do sali weszła jej ciocia.
- Jak się czujesz Victorio?
- Już jest ok... Jeśli tak można to nazwać...
- Kochanie... Będziesz musiała iść na pogrzeb swoich rodziców, pożegnać ich... Dasz radę?
Cały czas trzymałem dziewczynę za rękę. Słysząc to, spięła się i ścisnęła moją rękę.
- Ja... Nie wiem czy dam radę..-spojrzała na mnie
-Pójdę z tobą, będzie dobrze...Ok?
-Ok...
- Charlie, nie wiedziałam, że jesteś bratem Victorii- kobieta zaśmiała się i popatrzyła na mnie.
-A... Tak.. ja też nie- zaśmiałem się, a dziewczyna popatrzyła na mnie zdezorientowana- Lekarz powiedział, że może udzielić informacji tylko rodzinie... Więc powiedziałem,że jestem twoim bratem...
Zaśmiała się. Brakowało mi tego.
- Oj Charlie Charlie...
- To ja was zostawiam- kobieta uśmiechnęła się i wyszła.
- Charlie...Dlaczego to zrobiłeś? Czemu mnie uratowałeś? Czemu się mną opiekujesz...?
-Vi... Ja wiem, że znamy się od miesiąca, ale...
I w tym momencie do sali wbiegła Paula, Vera i Leo... Super, już miałem jej powiedzieć co czuję, chociaż może to lepiej? Znamy się dopiero od miesiąca...
-Eee, przeszkodziliśmy w czymś?
- Nie...
Blondynka spojrzała na mnie podejrzliwie, a Leondre pytająco. Kiwnąłem przyjacielowi przecząco, na znak, że nie wyznałem jej tego.
- Vi, wszystko się ułoży, zobaczysz...- Vera uśmiechnęła się nieśmiało
-Łatwo Ci mówić... To nie ty straciłaś rodziców.... Chcę zostać sama...
- Nie zostawię Cię znowu samej Vi... Nie ma mowy...
- Charlie, nic sobie nie zrobię, obiecałam...
Do sali wszedł lekarz. Poprosił nas, żebyśmy wyszli, bo zaraz przyjdzie psycholog, a on musi jeszcze wykonać jakieś badania.



~Pauline

Po badaniach  lekarz oznajmił nam, że za dwa dni dziewczyna będzie mogła wyjść ze szpitala. Skierował ją na terapię. Te dwa dni szybko minęły.
Wpatrywałam się w grób jej rodziców. Zapłakana dziewczyna wsypywała drżącą ręką ziemię na trumny. Charlie trzymał ją mocno i nie pozwalał upaść. Vika otrząsnęła się z zamyślenia. Stanęła przed wszystkimi zebranymi.
-Dziękuję... że przylecieliście...-zadrżał jej głos, w sumie to cały czas drżał...- Rodzice... Byli wspaniałymi ludźmi.. Dobrymi przyjaciółmi, wspaniałym małżeństwem... I co dla mnie najważniejsze...- przełknęła ślinę- Najcudowniejszymi rodzicami jakich mogłam mieć... Wspierali mnie, kochali... Robili wszystko, żebym była szczęśliwa. I choć często się kłóciliśmy... Choć często odnosiłam się do nich w niemiły sposób... Oni zawsze mi wybaczali... Po prostu byli... Zawsze. Nie byłam najlepszą córką... Ale oni mimo to mnie kochali... Nie zdążyłam ich nawet pożegnać, przytulić ten ostatni raz i powiedzieć, jak bardzo ich kocham, kiedy oni umierali, ja świetnie bawiłam się w skateparku... Nigdy sobie tego nie wybaczę...- wybuchła płaczem, a Charlie mocniej ją przytulił- Żegnajcie, na zawsze... Kocham Was!
Po tych słowach rozpłakała się do końca, odwróciła i odbiegła. Charlie natychmiast pobiegł za nią. Leo delikatnie szturchnął mnie w ramię.
- Idziemy? W sensie do nich...
- Tak Leo, chodźmy, wracajmy do domu, chyba nie dam rady już dłużej tu być... Nie lubię pogrzebów i cmentarzy...
Ruszyliśmy w stronę bramy. Zastaliśmy tam Vikę wtulającą się w Charlsa i próbującą się uspokoić.



Leondre złapał mnie ostrożnie za rękę i pociągnął w stronę auta jego mamy. Blondyni ruszyli za nami. Po chwili siedzieliśmy w aucie pani Victorii i kierowaliśmy się w stronę domu. Głowa mojej przyjaciółki opadła na ramię chłopaka.

~

Siedzieliśmy w salonie u Viktorii.
- Kochanie... Wiesz, że nie możesz mieszkać sama w Polsce...- jej ciocia bała się reakcji dziewczyny.
-Mogę... zamieszkać tutaj?- miała bardzo smutny wyraz twarzy.
-Tak kochania, zamieszkasz u nas, ekipa przeprowadzkowa przywiezie twoje rzeczy, a innymi sprawami już się zajęłam, więc się nie martw.
- Bardzo się cieszę- po raz pierwszy od kilku dni szczerze się uśmiechnęła, te słowa dały jej nadzieję...- Jestem zmęczona, pójdę się przespać...

~Victoria

Leżałam na łóżku, gdy do pokoju wszedł Charls. Nic nie mówił, tylko położył się obok mnie i przytulił. w ciągu tych kilku dni zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Czy to możliwe, żeby zakochać się w kimś znając go od niecałych dwóch miesięcy?
Zaczął po cichutku śpiewać.

People come and go
But memories never fade
They've gone away for a while
And we'll never know why
What hurts the most is seeing you break down and cry
Just remember they're still close to you
Just remember they're still close to you


Gdy skończył podniosłam na niego wzrok.
- Dziękuję Charlie.- słabo się uśmiechnęłam
-Ja już pójdę...-odwzajemnił uśmiech i skierował się w stronę drzwi.
-Charlie...-zatrzymał się i odwrócił- Nie zostawiaj mnie...
- Dobrze Księżniczko, zostanę z tobą ile będziesz chciała...
Położył się ponownie obok mnie i przytulił.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejhejhej!
Bardzo nie chce mi się pisać notki, więc będzie krótka...
Next w czwartek!
Życzę powodzenia wszystkim, którzy piszą od jutra 
egzaminy gimnazjalne!
KOMENTUJESZ =MOTYWUJESZ!!!
WIĘC ZOSTAWICIE KOMENTARZE!
MOŻE BYĆ TO NAWET JEDNO SŁOWO
ALBO SERUDSZKO!
~Dołecznik Paula<3