Muzyka

wtorek, 31 maja 2016

Rozdział 25 "Chcę, żeby moja księżniczka była już zawsze ze mną"

Rozdział dla Agaty, która wysłała mi snapa, przez którego zaczęłam się głupio uśmiechać siedząc w Maku... Dziękuję <333 KC <3


                                                        Komemtujcie, piszcie nawet
 zwykłe "."!!!
 Każdy kto to czyta zostawia ".".
Dla was to nic takiego, a dla mnie dużo znaczy taka kropka! Komentować może każdy! Nawet jak nie macie konta! To tylko kilka sekund!


Otworzyłam szafkę, a na ziemię wypadła złożona na pół kartka. Rozwinęłam ją i zaczęłam czytać.

Jakie miłe spotkanie, nieprawdaż?
Powiem ci dwie rzeczy.
1.Odwal się od Charliego, on jest mój.
2. Uciekłaś od piekła, więc teraz piekło
przyszło do ciebie.
Więc co mogę ci teraz napisać?
Witaj w piekle!
~Twój koszmar


 Do moich oczu napłynęły łzy. Upuściłam papier na ziemię i gwałtownie się odsunęłam. Wciągnęłam raptownie powietrze i oprałam się o ścianę. Wypuszczając powietrze osunęłam się po ścianie. Usłyszałam cichy szloch. Nie mogę płakać. Otarłam łzy i wyrównałam oddech. Schowałam kartkę do case w telefonie. Sprawdziłam jeszcze czy nie widać, że płakałam i pobiegłam do klasy. Otworzyłam niepewnie drzwi.
-Przepraszam za spóźnienie, ale zorientowałam się, że nie mam książek i...
-Dobrze, dobrze, siadaj, a następnym razem pamiętaj o książkach.
Rozejrzałam się po klasie szukając Charliego. Jak się okazało, miejsce obok mojego chłopaka było już zajęte. Przez kogo? Oczywiście przez tą rudą wiedźmę. Spiorunowałam obojga wzrokiem. Charlie zrobił błagalną i zmieszaną minę, a Carmen uśmiechnęła się złośliwie. Jak on mógł z nią usiąść. Obróciłam się i zaczęłam szukać wolnego miejsca. Zauważyłam, że Les siedzi sama.
-Wolne?
-Tak, jasne, siadaj.-dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, a ja usiadłam obok niej.
-Dzięki...Ktoś jak widać zajął moje miejsce...
-Twoje? Myślałam, że są razem...Klei się do niego od początku lekcji...
-Charlie to MÓJ chłopak. Co za wredna....
-Spokojnie.
Dziewczyna ścisnęła moją rękę. Ona ma w sobie coś, co wzbudza we mnie zaufanie. Przez resztę lekcji starałam się nie zwracać uwagi, na to, że ruda ciągle podrywa mojego chłopaka, łapie go za rękę i w kółko coś do niego gada. Po pół godziny zadzwonił mój dzwonek-wybawiciel. Złapałam plecak i wpakowałam do niego książki. Oburzona wyszłam z sali. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i obraca w swoją stronę. 
-Co ty jeszcze ode mnie chcesz?
-Nie rozumiem o co ci chodzi.
-O nią. Usiadłeś z nią. To było moje miejsce.
-Nie było cie, więc ona się dosiadła, czy to coś złego?
-Każdy, tylko nie ona.
-Ona się zmieniła, rozumiesz? Nie zachowuje się już nawet tak jak kiedyś w Bristolu.
-Takie jak ona się nie zmieniają Charlie.
-W takim razie jej nie znasz. Rozmawiałem z nią. Jest inna. Proszę, nie gniewaj się już na mnie.
-Nie zabraniam ci siedzieć z innymi. Ja też chcę usiąść czasem z Leslie. Ale nie Carmen.
-Viki...
-Może kiedyś się do niej przekonam, ale nie teraz.
-Dobrze... Ale już się nie gniewasz?
-Nie.
-Pójdziemy gdzieś po szkole?
-Mam lepszy pomysł. Pamiętasz, że twój przyjaciel ma w niedzielę urodziny?
-No... Tak...
-To zrobimy mu przyjęcie niespodziankę!
-Ok, ale potem idziemy do kina.
-Ok... A kupiłeś mi to picie?
-Tak, masz.-chłopak wyjął butelkę wody z plecaka i mi ją podał.
-Dzięki-jednym łykiem wypiłam połowę, po czym schowałam wodę do torby.
Następne dwie lekcje minęły bardzo szybko. Weszliśmy na dużą stołówkę i zajęliśmy stolik. Podeszła do nas Leslie.
-Mogę z wami usiąść?
-Jasne, siadaj! Charlie to jest Leslie, Leslie to jest Charlie.
Podali sobie ręce i uśmiechnęli. Dziewczyna usiadła naprzeciwko nas.


Nie zdążyliśmy jeszcze nawet nic powiedzieć kiedy do naszego stolika przybiegła Carmen.
-Siadam z wami!-rzuciła swoje rzeczy obok Lie i usiadła tak, że ta była przyciśnięta do ściany .
-Eh.. To ja pójdę po jedzenie..
Wstałam od stolika i ruszyłam w kierunku kolejki. Wzięłam jedzenie dla mnie i Les. Wróciłam do stolika i postawiłam przed dziewczyną talerz z ryżem i kurczakiem. Zmierzyła go wzrokiem i wzięła widelec do ręki.
-A co by było gdybym była wegetarianką?
-A jesteś? -dziewczyna nabiła kurczaka na widelec i wsadziła go sobie od buzi.
-Nie.
Spojrzałam na Carmen, która robiła maślane oczka do Charliego.
-Przyniósłbyś nam jedzenie Charlie?-zatrzepotała rzęsami. A myślałam, że tak robi się tylko na filmach.
-Ja nie jestem głodny. Jak chcesz to możesz sobie wziąć coś do jedzenia.
Dziewczyna była wyraźnie niezadowolona, że nie udało jej się pozbyć na jakiś czas Charliego.

~Pauline

Niedziela. Urodziny Leo. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7.30. O 9 muszę zabrać gdzieś bruneta. Wstałam i zaczęłam się przygotowywać.
Gotowa zeszłam na śniadanie.
-Cześć tato, gdzie mama?
-Pojechała odebrać prezent dla Leo który zamówiłaś.
-A! Zapomniałam na śmierć, że muszę go odebrać... Co ja bym bez was zrobiła?
-Nie miałabyś prezentu.
Tata uśmiechnął się i podał mi jajecznicę. Zabrałam się do jedzenia. W plan niespodzianki urodzinowej dla Leondre było wtajemniczonych sporo osób. Goście zaproszeni, Vi, Charlie, Tilly i mama bruneta mają zająć się przygotowaniem wszystkiego, a ja mam zabrać gdzieś chłopaka na kilka godzin. Postanowiłam, ze pójdziemy do kina,a potem się zobaczy.
-Dobra tatuś, to ja idę, ok?
-Dobra, leć, ja i tak zaraz będę szedł do Victorii i mama też ma przyjechać pomóc.
-Ok-wzięłam torbę i telefon, pożegnałam się z tatą i wyszłam.
Akurat podjechała mama. Ustaliłyśmy, że prezent dam mu dopiero na przyjęciu. Podeszłam pod dom bruneta i zapukałam.
-Hej księżniczko!-brązowooki pocałował mnie w policzek i wpuścił do środka.
-Gotowy? Bo wychodzimy?
-Tak... A gdzie idziemy?
-Kino. A potem zobaczysz.
Chłopak poszedł jeszcze po telefon i po 15minutach byliśmy w kinie.  Po filmie wyszliśmy przed budynek.
-To gdzie teraz?
-Zobaczysz, niespodzianka!
Pociągnęłam chłopaka w stronę toru gokartowego. Na miejscu czekał na nas już wynajęty tor.
-Nie wierzę! Dziękuję!-chłopak podniósł mnie i okręcił kilka razy.
Gdy postawił mnie na ziemi wpił się w moje usta.
-No takie podziękowania to ja rozumiem.-uśmiechnęłam się do chłopaka i podeszłam do mojego pojazdu.
Instruktor wytłumaczył nam co i jak i zaczęła się zabawa. Brunet był w swoim żywiole. Ścigaliśmy się przez dobre trzy godziny. Gdy musiał wysiąść z gokartu był wyraźnie rozczarowany.
-Już? Tak krótko?
-Jeździliśmy przez trzy godziny! Obiecuję, że jeszcze kiedyś tu przyjdziemy kochanie.
Chłopak podszedł do mnie i przytulił.
-Dziękuję.
Zaśmiałam się i dałam mu buziaka. Odsunęliśmy się od siebie, gdy dostałam sms'a.

~Od Viki<333
Wszystko gotowe, możecie już wracać!

-To jeszcze nie koniec niespodzianek na dzisiaj! Chodź!
Po około 40 minutach byliśmy już pod domem bruneta. Było już dość ciemno. Weszliśmy do środka nie zapalając światła. Nagle dookoła nas, w każdym kącie rozbłysły zimne ognie. 
-NIESPODZIANKA!-
Wszyscy na raz krzyknęliśmy do bruneta. Rzuciłam się ze śmiechem na bruneta i wtuliłam w niego.
-Wszystkiego najlepszego kochanie!
Wpiłam się w jego usta w momencie, gdy ktoś zapalił światło. Rozległy się brawa i śmiechy. Odsunęliśmy się od siebie trochę zmieszani. Wszyscy zaczęli podchodzić do Leo i wręczać mu prezenty, które ja odkładałam na bok. Później nadszedł czas na mój prezent. Mama brunet wniosła go na stół.
-A to ode mnie!
-Nie wierzę! Kupiłaś mi wielki tort z Nutellą?!
-Tak!-chłopak podszedł do mnie i uściskał.
-To ja chcę już jeść! Uwaga!
Rozmowy ucichły, a brunet zdmuchnął świeczki. Wszyscy zaczęli śpiewać "Happy Brithday".
-A teraz pomyśl życzenie!
-No więc chcę...
-Nie! Nie mów na głos, bo się nie spełni!


 ~Leondre

-Nie! Nie mów na głos, bo się nie spełni!
"Chcę, żeby moja księżniczka już zawsze była ze mną..."

-Już.
Zabrałem się do krojenia toru i rozdawania go. Po kilku godzinach większość osób już poszła. Muszę przyznać, ze były to najlepsze urodziny w moim życiu. Na koniec została tylko Paula, Charlie, Viki i Vera. Siedzieliśmy w moim pokoju. Przeglądaliśmy social media, bo dostałem mnóstwo życzeń urodzinowych itp. Nagle trafiłem na zdjęcie przedstawiające mnie i Paulę trzymających się za ręce. Pod tym mnóstwo komentarzy typu "Wiedziałam, że są razem", "Szczęścia". Ale nie zabrakło też hejtów. 
-Charlie? Co to za zdjęcie?
Blondyn wziął telefon do ręki.
-Szliście do szkoły. Wyglądaliście razem tak słodko, że zrobiłem snapa.
-Ale... Paula nie chciała, żeby to się wydało.
-Co się wydało? -blondynka akurat weszła do pokoju. Podałem jej mojego iPhona.
-O nie... Przecież teraz twoje fanki mnie znienawidzą...-dziewczyna zaczęła panikować.
Przytuliłem ją mocno.
-Ej, będzie dobrze. I tak by się kiedyś wydało.
-Wiem... Ja po prostu... Nie byłam na to gotowa.
-Przepraszam, nie wiedziałem, że...
-Nie Charlie, nic się nie stało. To nawet dobrze.-Paula uśmiechnęła się do chłopaka.- Podoba mi się to zdjęcie. Zapisałeś je?
-Tak, a co?
-To jeśli chcesz Leo, możesz dodać je na fb i ig i oficjalnie ogłosić, że jesteśmy razem.
-Naprawdę?!-prawie krzyknąłem ze szczęścia.- To najlepszy prezent urodzinowy, jaki mogłaś mi dać, wiesz?
Wziąłem telefon blondyna i dodałem zdjęcie na IG z informacją, że Pauline to moja księżniczka.
-To może ja już pójdę...-Charlie wstał z łóżka- Do jutra!
Pomachał nam i wyszedł.
-Czyli zostaliśmy sami?
-Na to wygląda...
-Dziękuję ci. Za wszystko. To był niesamowity dzień.
-Dla ciebie zrobiłabym wszystko.
Dziewczyna usadowiła się obok mnie i położyła głowę na mojej klatce piersiowej.
-Kocham cię mała, wiesz?
-Ja ciebie też...
Pocałowałem moją księżniczkę w czubek głowy. Jej oddech umiarował się. Zasnęła. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej i poszedłem w jej ślady. Zanim kompletnie odpłynąłem drzwi do mojego pokoju otworzyły się. 
-Śpią...
-To niech zostanie u Leo, najwyżej jutro nie pójdzie do szkoły.
Rodzice Pauli wyszli, a ja odpłynąłem do krainy Morfeusza.

~Victoria


Obudziłam się rano w świetnym humorze. Ubrana i gotowa do szkoły otworzyłam drzwi Charliemu.

-Hej skarbie? Gotowa?
-Tak, możemy iść.
Zamknęłam dom i ruszyliśmy w stronę szkoły. Dzisiaj mieliśmy na późniejszą godzinę, więc nikogo nie byłow domu oprócz mnie. Weszliśmy do dużego budynku pomalowanego na biało. Skierowaliśmy się do szatni, żeby się przebrać.
-Cześć Leslie!
Dziewczyna rzuciła mi się na szyję na powitanie.
-Hej! Myślałam, że umrę z nudów!
-Długo tu już siedzisz?
-No tak gdzieś z godzinę? Była ta cała Carmen, ale jest dość... nieprzyjacielska...
-Cała Carmen...
-Dziewczyny, dlaczego wy ją skreślacie od samego początku?
-Dobrze wiesz dla czego. Zapytaj się Leo, czy gdyby jeden z tych chłopaków nagle chciał się z nim przyjaźnić i tak dalej, to czy nie był by nastawiony jak ja. I jeszcze gdyby kleił się do Pauli.
Tym argumentem chyba skutecznie zamknęłam buzię blondynowi, bo nie odzywał się już więcej.
-Viki... Ja cie doskonale rozumiem, ale...
-Nie Charls, nie rozumiesz. Jedyną osobą, któa może mnie zrozumieć jest Leo.
-Dobrze, nie wiem co czujesz, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Proszę cię, porozmawiaj z Leo. Może on będzie i umiał pomóc...
-Dobrze, porozmawiam z nim. Nawet zamierzałam to zrobić, ale nie chciałam mu psuć urodzin.
Wyjęłam telefon i wystukałam szybko wiadomość do Leo.

~Do Leo :3

Hej, masz czas dzisiaj o 17?
Chcę pogadać, a tylko ty jesteś w stanie mi pomóc...

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Odpisał niemal natychmiast.

~Od Leo :3

Ok, dla przyjaciół zawsze mam czas.
W Starbucksie w galerii?

~Do Leo :3

Ok :)

-Umówiłam się z nim dzisiaj na 17 w galerii.
-Ok, zawieźć cie?
-Jeśli chcesz....
-No o co się znowu gniewasz.
-O nic...-Tak bardzo chciałam mu powiedzieć o wszystkim, o tej kartce... Ale nie mogę.
Wtuliłam się w blondyna.
-Pamiętaj, że zawsze masz mnie. Jestem przy tobie.
-Wiem Charlie, wiem. Jestem po prostu zmęczona i przerażona. Boję się Carmen. Nic nie wiemy tak na  prawdę. Dobrze o tym wiesz.
-Wiem, ale ja jestem zdania, że ona się zmieniła. Naprawdę ją polubiłem. 
Poszliśmy całą trójką w stronę szafek. Charlie otworzył swoją i wręczył mi małe pudełeczko.
-Co to? Prezent?- chłopak kiwnął głową.
-Otwórz jak wrócisz do domu.
Schowałam pudełeczko do plecaka i odwróciłam się do mojej szafki. Zamek był jakoś dziwnie pogięty. Otworzyłam ją i spojrzałam na górną półeczkę.Odskoczyłam od niej z przeraźliwym wrzaskiem.
-Victoria! Co się stało?!
Chłopak doskoczył do mnie i złapał zanim zdąrzyłam stracić przytomność. Leslie podeszła do mojej szafki. Jej reakcja była dokładnie taka sama jak moja. Wybuchłam płaczem. Blondyn przyciagnął mnie do siebie i mocno przytulił.
-Co tam jest?
-Zo... Zobacz...
Charlie puścił mnie, a Les od razu się we mnie wtuliła.
-To jest straszne.. Kto mógł to zrobić?-powiedziała ledwo słyszalnie.
-Carmen.-szepnęłam jej pewnie do ucha.
Spojrzałam na blondyna, który właśnie podszedł do mojej szafki.
-Jezu... To jest obrzydliwe i straszne...
Wyjął ostrożnie zakrwawioną karteczkę i przeczytał na głos.

Lubiesz zwierzęta, prawda?
Ja też. Najlepiej martwe.
Też tak skończysz.

Moje ciało przeszedł dreszcz. Straciłam przytomność.


 --------------------------------------_----_-----------------------------------------------------------------------------------------------------_---

Hejhejhej!
Mamy rozdział!!
Kto się cieszy??? Ja bardzo!!
No cóż... Nie mam wam nic ciekawego do powiedzenia...
Za 23dni wakacje!!! Jejj!!!!
Komentujcie!!! Błagam!
Kupcie mi taki tort!!!
Ja chce taki tort! Kocham Nutellę!!
Jakby co to 25lipca mam uro xDDDD
DOBRA... COŚ JESZCZE??
Chyba nie...
Dobra, to buziaki i kocham Was!



niedziela, 29 maja 2016

Rozdział 24 "Uciekłaś od piekła, więc piekło przyszło do ciebie..."


-Myślisz, że to może być ona...-cichy szept wydostał się z mojego gardła.
Chłopak tylko gapił się na nie nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Jeśli ona wróci, powróci też mój koszmar. I udręka Charliego.

-Poznajcie Carmen Shilton!

~Charlie

Rudowłosa dziewczyna wkroczyła pewnym krokiem do klasy. Miałem nadzieję, że już nigdy jej nie zobaczę. Ale to nie ja miałem teraz duży problem, tylko moja dziewczyna. Jej koszmar właśnie powrócił. Blondynka szybko wstała i rzuciła tylko 'muszę do toalety'. Od razu pobiegłam za nią.
-Ja też muszę do toalety.
Nie czekając na odpowiedź wyszedłem z klasy. Czułem na sobie jej wzrok. Będą kłopoty, ja to wiem. Carmen jest wredna i uparta. Obrała sobie mnie za cel. Ona nie jest jak Nevie. Uważa, że jeśli ona nie będzie ze mną to żadna nie będzie. Do tej pory skutecznie odstraszała ode mnie wszystkie dziewczyny. Leo ma szczęście, że Nevie jest w sumie nie groźna. Zwykła dziewczyna zakochana w nim po uszy, której bardzo zależy, żeby z nim być. Nie licząc sytuacji z Tilly. Do tego jeszcze nigdy się nie posunęła. Genevieve nie zrobi krzywdy Pauline. Nie to co Carmen. Ona jest zdolna do wszystkiego. Już raz zgotowała mojej księżniczce piekło. Nie pozwolę na to drugi raz. Dotarłem pod drzwi do damskiej toalety. Usłyszałem cichy szloch. Popchnąłem drzwi i wszedłem do środka. Vi siedziała w kącie pod ścianą cała zapłakana. Podniosła głowę i ledwo słyszalnie coś powiedziała.
-Co ty tu robisz? To damska toaleta...
-No i co z tego.
Usiadłem koło dziewczyny, a ta od razu się we mnie wtuliła.
-Ciii, będzie dobrze, nie pozwolę, żeby coś ci się stało.
-Charlie, ona zniszczy moje życie. Znowu.
-Nie, nie pozwolę jej na to, rozumiesz?
-Już raz od niej uciekłam. Jak moi rodzice się dowiedzieli, zdecydowali, że się wyprowadzimy. Ona mi tego nie daruje, rozumiesz?
-Kochanie, popatrz na mnie.-złapałem ją za podbródek i delikatnie podniosłem go do góry- To było dawno. Teraz jesteś starsza i silniejsza. Nie dasz się jej.
-Nie wiem czy potrafię...
-Dasz radę, wierzę w ciebie. Może cie nie pamięta?
-Powiedziała dyrektorowi, że zna dwie osoby z klasy.
-A może się zmieniła? Może będzie inaczej?
-Oby... Boję się Charlie...
-Nie masz czego, ja jestem z tobą. Zawsze będę cię chronił.
-Dziękuję. Za wszystko.
-Chodźmy teraz na lekcje.
-N...Nie chcę...
-Nie możesz jej pokazać, że jej się boisz. Ogarnij się trochę, bo tak jakby...
-Rozmazałam się?
-Tak.-pokiwałam głową, a dziewczyna podeszła do lustra.
Obserwowałem ją jak zmywa makijaż. Jak do tej pory widziałem ją bez niego tylko jak spała...
-Ślicznie wyglądasz.-podszedłem do niej i przytuliłem się do jej pleców.
-Wcale nie.
-Mnie tam się podobasz. Jesteś piękna, z makijażem czy bez. -odwróciła się w moją stronę tak, że dzieliły nas milimetry.
Zbliżyłem swoje usta do jej i wpiłem się w nie. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek i włożyła ręce w moje włosy. Delikatnie posadziłem ją na umywalce.
-Panno Hughes! Proszę w tej chwili zejść z umywalki! I na lekcje, marsz!
Odwróciłem się zdziwiony, a blondynka zsunęła się z umywalki. W drzwiach stał nie kto inny jak sam dyrektor.
-Albo jednak nie. Idziecie ze mną.
Posłusznie ruszyliśmy za mężczyzną do jego gabinetu. Wskazał nam krzesła i kazał usiąść. Sam zajął miejsce po drugiej stronie biurka.
-A teraz słucham. Dlaczego wyszliście z klasy?
-Źle się poczułam, a Charlie się wystraszył i poszedł ze mną.
Dyrektor zmierzył dziewczynę wzrokiem.
-Wiem, że to nie prawda. Chodzi o Carmen Shilton, prawda?
-Tak...
-Mówiła, że się znacie. To wasz przyjaciółka, prawda?
-Wręcz przeciwnie...
-Może jaśniej?
-Nie. Nie pana sprawa.-podszedłem do dziewczyny i położyłem jej ręce na ramionach.
-Spokojnie. Owszem, znamy Carmen. Ale nie w tym pozytywnym znaczeniu.
-Rozumiem. W takim razie muszę poprosić, żeby kto inny oprowadził ją po szkole.
-Tak będzie najlepiej...
-Ale i tak dostajecie naganę za opuszczenie klasy bez pozwolenia, a panna Hughes dodatkowo za sposób, w jaki się do mnie zwraca.
-Nie, proszę. Ona nie chciała, tylko to dla niej bardzo drażliwy temat.
Mężczyzna kiwnął tylko głową i kazał wracać do klasy. Przed drzwiami dziewczyna zatrzymała się.
-Nie chcę tam wchodzić...
-Ej, mała, będzie dobrze.
Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.
-Lenehan! Hughes! A gdzie to się było? Dlaczego opuściliście klasę? Z resztą... Siadać.
Posłusznie wróciliśmy na swoje miejsce, a nauczycielka kontynuowała lekcje. Przed nami siedział kto?
No oczywiście, że Carmen. Tyle wolnych miejsc, a ona musiała usiąść akurat tu? Ruda odwróciła się w naszą stronę.
-Hej! Pamiętacie mnie?-zapytała radośnie. A może na prawdę się zmieniła?
-Tak...-Vi złapała mnie pod stołem za rękę.
-E... Ja... Przepraszam. Za wiesz co.-spuściła wzrok, ale po chwili humor wrócił- Ale ja się zmieniłam!
-Może jeszcze mamy zostać przyjaciółkami?- ta wypowiedź ociekała sarkazmem, ale i strachem.
-Byłoby wspaniale! Wiesz, skoro obie przyjaźnimy się z Charliem...
-Jestem. Jego. Dziewczyną.- wow, tak stanowcza, to chyba jeszcze nie była.
-Oj tam oj tam, teraz tak, a w przyszłości wszystko się może zdarzyć. Prawda Charlusiu?
Odwróciła się do mnie i zatrzepotała rzęsami.


~Victoria

-Ta...-chłopak przewrócił oczami.
-A może byśmy poszli do kina, powspominali jak to było w Bristolu?


-No nie wiem czy to dobry pomysł...
-No chodź. Tylko ty i ja.-to okropne jak ona się do niego klei.
Ścisnęłam mocniej jego rękę.
-Ja też tu jestem.
-Ach tak... Jeśli musisz, możesz iść z nami.-położyła nacisk na 'jeśli'.
Będzie mi łaskę robić. Faktycznie, już nie jestem tą małą, słabą dziewczynkę. Nie boję się już jej tak. 
-Pomyślimy nad tym Carmen, ok?
Nabazgrała coś na kartce i podała ją blondynowi. Numer telefonu.
-Będę czekać.
Odwróciła się i zaczęła pisać coś na wyrwanej z zeszytu kartce. Po chwili wsadziła ją do kieszeni i zapytała się czy może iść do toalety. Wyrwałam z zeszytu kartkę i napisałam na niej wiadomość do Charliego.

Chyba nie zamierzasz iść?!

Podsunęłam mu ją, a chłopak zabrał się do odpisywania.


A może ona serio się zmieniła? Zachowuje się inaczej...
Jak dla mnie możemy iść.

Zwariowałeś? Nigdzie nie idę. Znam ją od dawna. 
Nie wierzę, żeby się zmieniła.


Daj jej drugą szansę. Zrób to dla mnie. Na prawdę wydaje się 
miła. Może po prostu masz do niej takie nastawienie,
bo kiedyś była inna. Spróbuj.

Trzymasz jej stronę.

 Nie! Trzymam twoją stronę, ale uważam,  że każdy
zasługuje na drugą szansę. 

Nie wiem czy to dobry pomysł... Dobra, możemy
pójść, ale tylko ten jeden raz. Nie zamierzam się
z nią przyjaźnić.

Chłopak z zadowoleniem kiwnął głową. Wróciliśmy do słuchania lekcji. Ruda coś długo nie wracała. Zjawiła się z powrotem w klasie pięć minut przed dzwonkiem. Po skończonej lekcji przeszliśmy z Charliem pod następną klasę.
-Co teraz mamy?
-Matma...
-Co? Dzisiaj jest matma?
-No tak...
-Zostawiłam książki w szafce... Pójdę po nie.
-Iść z tobą?
-Nie, nie trzeba. Lepiej kup coś do picia.
-Gorąca czekolada?
-Nie. Mam chwilowo dosyć gorącej czekolady.
Chłopak zaśmiał się i pomógł mi wstać. Udałam się w kierunku szafek, a blondyn do sklepiku.
Po drodze wpadłam na jakąś dziewczynę.
-Ojejku! Przepraszam! Nic ci nie jest?!
-Nie, a tobie?
-Wszystko ok.
-Jestem...
-Victoria. Wiem, dziewczyna Charliego. Ja jestem Lesslie.
-Miło mi cię poznać. Mogę mówić Les?
-Jasne, Les, Lie, Ess... W sumie to każdy mówi na mnie inaczej.
Zaśmiałyśmy się.
-Jestem tu nowa. Przeprowadziłam się nie dawno.
-Ja w sumie też...
-Tak, wiem słyszałam o twoich rodzicach... Bardzo mi przykro...
Dziewczyna podeszła do mnie i przytuliła widząc, że zaraz się rozpłacze.
-Może się spotkamy po szkole?
-Jasne! Kino?
-Ok! To daj mi swój numer. A tak w ogóle to gdzie jest sala 115D?
-O! Będziesz ze mną w klasie? Ja też mam tam teraz lekcje! Korytarzem prosto i w prawo.
-Dzięki! To do zobaczenia!
Pomachała mi i pobiegła w stronę klasy. Zostało mi 7 minut do dzwonka. Pobiegłam więc w stronę szafek.
Stanęłam przed moją i zaczęłam szukać kluczyka w torbie. Otworzyłam szafkę, a na ziemię wypadła złożona na pół kartka. Rozwinęłam ją i zaczęłam czytać.

Jakie miłe spotkanie, nieprawdaż?
Powiem ci dwie rzeczy.
1.Odwal się od Charliego, on jest mój.
2. Uciekłaś od piekła, więc teraz piekło
przyszło do ciebie.
Więc co mogę ci teraz napisać?
Witaj w piekle!
~Twój koszmar
 

_________________________________________-_-_-_-_-_-_-_--____________________________________

Mamy rozdział!!
Ahagahahaahagagga!
Musiałam to zrobić!
Widzicie, jak was kocham?
I dobra wiadomość!
Muszę poprawić dwa przedmioty
I tyle, więc rozdziały będą często!!
I już za niedługo wakacje!!!
Jak ja się cieszę!!!!
Coś od was jeszcze chcę czy coś?
Chyba nie...
Dobra, dodaje już wam ten rozdział!
Kocham Was bardzo!!!
KOMENTUJCIEEE!!!!!

czwartek, 26 maja 2016

Rozdział 23 " How to find love? Don't look her. She will came."


  1. Dla Klaudi Xx!!!



-Charlie? Jak to dobrze, że ty nie masz takiej psychofanki.-dziewczyna wtuliła się w swojego chłopaka.
-Właściwie, to mam. 

-CO?! Dlaczego mi nie powiedziałeś?!-oj, nie dobrze...

~Victoria

Chłopak patrzył się na mnie zmieszany. Nie wiedział co powiedzieć.
-CHARLIE! Masz mi natychmiast powiedzieć!
-Dobrze, nie denerwuj się słońce. Nie powiedziałem ci nic, bo mieszka w Bristolu. -gdybym mogła, to zabiłabym go teraz wzrokiem- To miała być niespodzianka... Przeprowadzam się do Port Talbot. Nie spotkam jej więcej, mam nadzieję... Ma na imię Carmen. Carmen Shilton.
To imię. Nazwisko. Znam je. Ale to nie może być prawda. To nie ona...
-Jeszcze mi powiedz, że jest ruda i ma piwne oczy...
-No tak, ale skąd ty to wiesz...
Złapałam się za głowę i usiadłam na ziemi.
-Nie, to nie możliwe...
-Co się stało?-Charlie był wystraszony. Ja też.
-Ja... Ja ją znam...Powiedz, że nigdy jej nie zobaczę.
-Kochanie, powiedz mi wszystko. Teraz.-chłopak usiadł obok mnie.                                                          -Ona...Chodziłam z nią do jednej klasy. Byłyśmy przyjaciółkami. Potem ona poznała inną. Odwróciła się ode mnie. Wpadła w złe towarzystwo.Zaczęła mnie prześladować. Obrażała mnie,
niszczyła psychicznie.I nie tylko..Ona i jej banda..Znęcali się nade mną. Bili...-.zaniosłam się płaczem,a chłopak mnie objął- Zaczęłam się ciąć. Ona i kilku jej znajomych robili wszystko, żeby mnie zniszczyć.
-Boże... Będzie dobrze, to już nie wróci. Jestem przy tobie i nigdy cie nie zostawię.
-Myślisz, że to ona była wtedy w kawiarni i wystraszyła twoją siostrę?
-Tak... Nie chciałem cię martwić. Przy mnie nic ci nie grozi. Zawszę będę przy tobie. Albo w twoim sercu.
-Kocham Cię Charlie...-popatrzył mi w oczy i wpił się w moje usta. 
Ten pocałunek był długi i namiętny. Chciałam, żeby trwał wiecznie. Niestety, gdy zabrakło nam powietrza musieliśmy się od siebie odsunąć.
-Ja ciebie też Princess.
   
                                                                          ~***~

Po wydarzeniach z balu w Warszawie,
 wróciliśmy do hotelu. 
Przez resztę trasy nie działo się nic nadzwyczajnego. 
Na szczęście.
 Wróciliśmy do Port Talbot. 
Charlie się przeprowadził, więc jesteśmy wszyscy razem.
 Szkoła. Tak, trzeba było zacząć ponownie naukę. 
Taka kolej rzeczy.
 Człowiek się uczy, pracuje i umiera. Zero przyjemności.
 Chyba, że do gry wkroczy miłość. 
Wtedy to ona daje nam nadzieję, 
że szara rzeczywistość się zmieni.
To właśnie miłość zabarwia nasz świat, nasze życie.
Dzięki niej czujemy się naprawdę szczęśliwi.
To właśnie ta miłość daje mi siłę do życia.
To właśnie ten niebieskooki blondyn jest napędem w moim życiu.
Dzięki niemu moje rozsypane na
 kawałeczki życie udało się zebrać w 
jedną całość.
 Czemu Charlie?
Bo miłość nie wybiera.
Nie możemy wybrać w kim się zakochamy.
Ona dopada nas tak niespodziewanie. 
Czujesz, że masz dla kogo żyć.
To właśnie uczucie jest piękne. 
Dlaczego ja pokochałam Charlsa?
I dlaczego on pokochał mnie?
 To tak jak z oddychaniem.
Robisz to mimowolnie, nie zwracasz na to uwagi.
Kochasz mimowolnie. Nawet jeśli nie chcesz.
Ja nie chciałam go pokochać. Bałam się.
Jednak los uznał, że to właśnie on jest moją drugą połówką.
Do miłości trzeba dojrzeć. To nie jest tylko
trzymanie się za ręce i całowanie.
To też wspieranie się i opieka.
Nie potrzebowałam wiele czasu,żeby zrozumieć,
 że go kocham.
Ale potrzebowałam.
Z początku nie rozumiałam.
Myślałam, że to tylko zauroczenie.
Minie, a nasz związek się rozpadnie.
Ale teraz wiem, że Charlie znaczy dla mnie zbyt wiele,
żeby pozwolić się nam rozpaść.
Czy to właśnie jest miłość?
Tak.
Ale czy prawdziwa i jedyna?
To się jeszcze okaże.
Miłość jest jak pąk kwiatu.
Z czasem rozkwita i zamienia się w piękny kwiat.
Ale kwiaty usychają.
Nie chcę, żeby to co jest między nami uschło.
Nie pozwolę na to.
Śmierć rodziców, chwile załamania i smutku,
Carmen. 
To wszystko pozwoliło mi znaleźć miłość.
Choć były to złe chwile, 
to jestem wdzięczna Bogu, że się przydarzyły.
To właśnie te złe chwile pozwoliły mi zrozumieć, że 
kocham Charliego.
Bo miłość nie jest tylko na dobre chwile.
Jest też na złe.
Na dobre i na złe.
To zdanie nabrało dla mnie sensu, 
dzięki Charliemu.  
 Co szykuje dla nas życie?
Niespodzianka. Tym właśnie jest życie.
Niespodzianką.

~Victoria




Odłożyłam pamiętnik pod materac. Dawno do niego nie zaglądałam. W sumie, to od czasu, gdy Carmen  wyjechała. Minęły trzy tygodnie od powrotu z trasy. Październik. Pogoda jest okropna. Cały czas pada i jest zimno. W szkole poznałam kilka fajnych osób. Ale są też zazdrosne fanki. Przyzwyczaiłam się, no cóż, trzeba było... Na szczęście jest przy mnie Charlie. Drzwi do mojego pokoju otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
-Można?
-Ty zawsze możesz.
Chłopak wszedł do mojego pokoju i usiadł na przeciwko mnie. Podsunęłam się do niego i wpiłam w jego usta. Odwzajemnił pocałunek, a ja wplotłam ręce w jego włosy.
-No takie powitanie to ja rozumiem.-wymruczał między pocałunkami.
Odsunęliśmy się od siebie po kilku minutach próbując złapać oddech.
-Kocham cię mała, wiesz?
-Wiem, ja ciebie też.
Położyłam się na łóżku, a mój chłopak obok mnie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a on zaczął nagrywać snapy. Zaczęłam zauważać, jak często to robi. A potem dziwiłam się, że w necie jest tyle moich zdjęć...
-To co robimy?
-Mamy trzy opcje: 1. Możemy się całować. 2. Możemy nie robić nic. 3. Możemy spotkać się z Leo i Paulą.
Przygryzłam wargę i popatrzyłam się na blondyna.
-To najpierw 1, a potem 3, ok?
Nie zdążył nic odpowiedzieć, bo moje usta już znalazły się na jego. Oddał pocałunek po czym podniósł mnie i nie przestając całować wyszedł z pokoju. Postawił mnie na ziemi, a ja oddzieliłam nasze usta.
-Ej no...
-No co? Nie mieliśmy iść się spotkać z Leo i Paulą? -uśmiechnęłam się, a chłopak wywrócił oczami.
-Dobra dobra, już dzwonię... Jezu, Leo ma za kilka dni urodziny!-chłopak podniósł ręce w obronnym geście, a po chwili wyciągnął telefon i wybrał numer przyjaciela.
-Za dwadzieścia minut w kawiarni tej co zawsze.
-Dobra, to co? Idziemy?
Niebieskooki kiwnął głową i założył buty. Gdy wyszliśmy przed mój dom splótł nasze ręce i ruszyliśmy do kawiarni.



Po 15minutach byliśmy już na miejscu. Przyjaciele już na nas czekali.Podeszłam do Pauli i ją przytuliłam.
-Hej zakochańce!
-I kto to mówi Charlie..-przyjaciel podszedł do blondyna.
Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy gorącą czekoladę. Charlie usiadł obok mnie, a ja wtuliłam się w niego.
-Awww, kochasz się do mnie przytulać widzę..
-Nie, po prostu jest mi zimno.
Cała nasza czwórka wybuchła śmiechem. Kelner przyniósł nasze zamówienie, a mój gorący napój zniknął w kilka sekund.
-Tobie serio jest zimno...
-Tak, i jeszcze kocham gorącą czekoladę.-wzięłam kubek niebieskookiego i pociągnęłam wielkiego łyka.
-No ej! Wypiłaś mi połowę!
-Ze mną się nie podzielisz?-ponownie wzięłam kubek i wypiłam do końca jego zawartość.
Chłopak spojrzał na mnie z udawanym oburzeniem.
-Dzięki, idę po drugą...-mruknął i wstał od stolika.
Blondyna i brunet powstrzymywali śmiech. Chwilę po odejściu Charliego oboje wybuchli i zaczęli śmiać się na cały głos.
-Co?
-Jak stare dobre małżeństwo.-Paula wywróciła oczami nie mogąc przestać się śmiać.
Po chwili blondyn wrócił z czterema kubkami w ręku. Dwa postawił przede mną a dwa wziął dla siebie.
-Chcesz, żebym wypiła cztery czekolady?
-Powiedziałaś, że kochasz czekoladę, więc kupiłem ci jeszcze dwie, żebyś nie wypiła mojej.- wyszczerzył zęby.
-Będę przez ciebie gruba.
-I tak będę cię kochał.-pociągnął jak gdyby nigdy nic łyk gorącego napoju.
-Ale ja nie chcę być gruba!-skrzyżowałam ręce na piersi.
-Dobra dzieciaki, skończcie już kłótnie.
Charlie uniósł ręce w geście poddania. Chwyciłam kubek i zaczęłam powoli pić. Nie obyło się oczywiście bez czekoladowych wąsów. Blondyn wziął serwetkę i wytarł mi buzię.
Siedzieliśmy tam jeszcze i rozmawialiśmy przez jakąś godzinę. Musieliśmy już wracać, bo jutro szkoła, a Charlie ma jakiś test. Na szczęście jutro piątek.

~

Obudził mnie dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się "Charlie<3". Odebrałam.
-Co jest tak ważnego, że musisz mnie budzić o tak wczesnej porze?
-No nie wiem... Może szkoła?
-Co? Jak to? Która godzina?
-7.10. Chciałem się zapytać czy idziemy razem do szkoły?
-Tak, podejdziesz po mnie?
Zerwałam się z łóżka, wzięłam ubrania z szafy i wbiegłam do łazienki nawet się nie rozłączając.
Gotowa zbiegłam do kuchni i wpakowałam do buzi trzy batony. Powinny wystarczyć do przerwy obiadowej. Spakowałam szybko plecak i wróciłam do salonu. Akurat rozbrzmiał dzwonek oznajmiając, że ktoś przyszedł. Otworzyłam je zamaszystym ruchem, przywalając przy tym chłopakowi drzwiami.
-Cześć piękna! Idziemy?
-Tak, już, tylko założę buty.
-A Vera nie idzie z nami? Zazwyczaj chodziła razem z nami, albo z Paulą i Leo.
-Jezu! Vera! Zapomniałam jej obudzić! Ona mnie zabije!
Zrobiłam w tył zwrot i pobiegłam do pokoju kuzynki.
-Veronica! Wstawaj! Jest 7.40!!!!
Wydarłam się na cały głos i zrzuciłam szatynkę z łóżka. Dziewczyna natychmiast podbiegła do szafy, wzięła ubrania i pognała do łazienki. Wróciłam biegiem na dół.
-Teraz możemy iść.
Ruszyliśmy w stronę szkoły. Jak dobrze, że wszędzie mam blisko. Kilkanaście metrów przed nami zauważyłam Paulę i Leo. Trzymali się za ręce i szli blisko siebie.
-Charlie! Zobacz jak oni słodko wyglądają!
-Zrobię im zdjęcie.-chłopak wyjął telefon i zrobił fotkę, którą wrzucił na IG- Idziemy do nich?
-Nie, niech idą sami.- uśmiechnęłam się do mojego chłopaka, a ten złapał mnie za rękę. 
Weszliśmy do szkoły.
-Co mamy pierwsze?
-Chyba angielski...-chłopak objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę klasy.
Nie obyło się oczywiście bez zawistnych spojrzeń i szeptów tych wszystkich dziewczyn. Weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsce na końcu. Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy już siedzieli w klasie. Wypakowałam się i znudzona zaczęłam rysować po zeszycie. Drzwi otworzyły się i do środka weszła nauczycielka w towarzystwie dyrektora.
-Proszę o ciszę! Pan dyrektor chce wam coś powiedzieć!
Gdy wszyscy umilkli wysoki mężczyzna stanął na środku.
-Do waszej klasy dojdzie nowa uczennica. Wcześniej mieszkała w Bristolu,  a kiedyś w Polsce. Zna dwie osoby w waszej klasie. Mam nadzieję, że przyjmiecie ją miło.
Popatrzyliśmy na siebie z Charliem z przerażeniem w oczach.
-Myślisz, że to może być ona...-cichy szept wydostał się z mojego gardła.
Chłopak tylko gapił się na nie nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Jeśli ona wróci, powróci też mój koszmar. I udręka Charliego.

-Poznajcie Carmen Shilton!

_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_--_-_-_-_-__-_--__-_--_-_-_-__-_-_-_-_-_-_-_-_--_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Paduuuumc!
I mamy nexta! Nie zabijajcie mnie za końcówkę!
Teraz się będzie działo!
Hahahahahahahahahahahaah XD
Jestem okrutna....
Dziękuję wam za wszystko! Jesteście wspaniali!
Dziękuje za prawie 7k wyświetleń!
Dziękuje wszystkim którzy to czytają!
Tak jakoś mi się zebrało na podziękowania...
Ale osoby, które komentują dają mi wielkiego
kopa i motywację do pisania! 
Uznałam, że rozdziały będą się pojawiać teraz szybko,
a jak zapas mi się skończy, to od razu po napisaniu!
Myślę, że tak będzie dobrze!
Kocham was bardzo!
Dziękuję!!
A! Zapomniałam!
Zapraszam na nowy rozdział na drugim blogu!!
UFL

wtorek, 24 maja 2016

Rozdział 22 "Na szczęście pracujesz cale życie, a na nieszczęście- jedną sekundę"


~Pauline

Wstałam rano pełna pozytywnej energii. Było bardzo gorąco jak na wrzesień. No tak, w sumie to Polska. Tutaj zawsze były dziwne temperatury. Raz wieje i jest zimno, a następnego dnia jest gorąco. Dziewczyny jeszcze spały, więc wzięłam szybki prysznic i przygotowałam się na dzisiejsze spotkanie.
Chciałam wyglądać jak najładniej. Zrobiłam delikatny make up i wyszłam z łazienki. Tilly i Viki już nie spały.
-Hej wszystkim! Zbierać się i idziemy na śniadanie!
-A co ty masz taki dobry nastrój?
-A tak jakoś. Wiesz, ta impreza, spotkanie z babcią i wczorajszy dzień.
Dziewczyny zaśmiały się, a mi banan nie schodził z twarzy. Kolejno poszły się przygotować i po pół godziny stałyśmy przed drzwiami pokoju chłopców. Vi zapukała i po chwili drzwi otworzył nam blondyn. Duet był już gotowy.
-Wooow, ślicznie wyglądasz księzniczko.
-Aww, dziękuję Leo...-uśmiechnęłam się słodko, a chłopak dał mi buziaka w policzek.
Zeszliśmy na śniadanie. W holu czekała mnie miła niespodzianka.
-Babcia!!!
-Cześć kochanie!
Wpadłam w ramiona babci o mało się przy tym nie zabiłam w tych butach.
-Tęskniłam za tobą...
-Ja za tobą też. To opowiadaj, jak tam jest?
Usiedliśmy wszyscy przy jednym stoliku, a ja przedstawiłam mojej babci przyjaciół.
-To teraz mi opowiedz, jak ci się tam podoba.
-Jest świetnie, język już załapałam, poznałam wspaniałych ludzi...
-To się cieszę, a nie tęsknisz?
-Tęsknię... Zaraz, czemu my mówimy po angielsku? Nie wiedziałam, że znasz ten język.
Babcia się zaśmiała i nie przechodząc na polski powiedziała.
-Zaczęłaś mówić do mnie po angielsku to rozmawiamy po angielsku. A jak myślisz, jak  na początku porozumiewałam się z twoim dziadkiem?
No tak, dziadek pochodził z Londynu. Stąd też moje drugie nazwisko Smith. Nie wiedziałam tylko, że babcia tak świetnie zna obcy język.
-Aaaa... Ok-zaśmiałam się.
-A masz już jakiegoś chłopaka, albo kogoś na oku? Wiesz, bo tu jest dużo przystojniaków.-babcia spojrzała na mnie wymownie.
-Nie babciu, nie mam nikogo na oku,a z oferty tych przystojniaków nie skorzystam...
-No ej! A ja! Ładnie to tak wypierać się swojego chłopaka!?-Leo udawał oburzonego.
-Przecież się ciebie nie wypieram głuptasie! Babciu, przedstawiam ci mojego chłopaka!-wstałam i elegancko wskazałam bruneta.
-Oh! Moja malutka wnusia ma chłopaka! Gratulacje!
-Dzięki babciu...-uśmiechnęła się nieśmiało, a chłopak mnie objął.
Kobieta widząc to wybuchła śmiechem, a reszta jej zawtórowała. Kelner podał nam posiłki, które zniknęły z naszych talerzy w ciągu kilku minut. Siedzieliśmy jeszcze w restauracji hotelowej przez jakąś godzinę i rozmawialiśmy. Później ja z matką mojego ojca udałyśmy się do Złotych Tarasów na zakupy. Chodziłyśmy kilka godzin po sklepach. Kupiłam sobie piękną i elegancką sukienkę. W sumie nie wiedziałam po co mi ona, ale może się kiedyś do czegoś przyda. Spodobała mi się i tyle. Nim się obejrzałyśmy była już 15. Na 20 musimy być na tej imprezie! Szybko wróciłyśmy do hotelu i natychmiast pobiegłam do pokoju.
-No nareszcie jesteś! Szybko szykujemy się!
-Dobra, widzę, że Tilly już prawie przygotowałaś, co?
-Tak, teraz ciebie trzeba przygotować.
-Ok, ty też, bierz sukienkę.
Blondynka podeszła do walizki i zaczęła ją nerwowo przegrzebywać. Wyrzuciła wszystko na ziemię, ale dalej nie mogła jej znaleźć.
-Cholera! Nie zabrałam jej!-złapała się za głowę i usiadła na łóżku- Co ja teraz zrobię...
-Dobra, na zakupach kupiłam sobie jedną sukienkę, bo mi się spodobała. Bierz moją.-podałam jej sukienkę, a dziewczyna natychmiast wbiegła do toalety się ubrać. 
Wyjęłam drugą sukienkę i przebrałam się. Matilda od razu zabrała się do mojego make up'u i po pół godziny miałam zrobiony piękny, delikatny i naturalny makijaż. Podkreślał subtelnie moją urodę. Bardzo mi się podobał. Z toalety wyszła przebrana i pomalowana Viki.
-Oh! Twoje włosy!
Dziewczyna natychmiast zabrała się za zrobienie mi pięknej fryzury. Około 18 byłam gotowa. Została tylko Victoria. Zrobienie jej włosów zajęło nam niecałe 45minut. Punkt 19 stałyśmy na środku pokoju, przed wielkim lustrem i robiłyśmy sobie fotki. Moje My Story po 10 minutach było zawalone zdjęciami. To samo IG, FB i reszta social mediów. O 19.30 do naszych drzwi zapukał Leo z Charliem. Gdy nas zobaczyli ich szczęki wylądowały na ziemi.

 Pauline





Victoria 


Matilda
 



 
 -WOOOOOOOOOOOOOOOOW......
Podeszłam do mojego chłopaka, zamknęłam mu buzię i delikatnie pocałowałam w usta.
-Zamknij buzię kochanie, bo ci mucha wleci-powiedziałam po polsku i biedactwo nic nie zrozumiało...
Chłopak splótł nasze ręce i ruszyliśmy w stronę taksówki.
Po pół godziny byliśmy na miejscu. Weszliśmy do hotelu, w którym odbywała się impreza.
Był to bal charytatywny. Za wejście trzeba było zapłacić, a zebrane pieniądze miały być przeznaczone na leczenie chorych dzieci. Było wielu bogatych biznesmenów, przedsiębiorców, ale i gwiazd muzyki czy kina.
Z moich ust wydobyło się ciche 'wow'. Brunet obrócił mnie w swoją stronę.
-Zatańczymy?
-Oczywiście.-podałam chłopakowi rękę, a on poprowadził mnie na parkiet.-Leo?
-Tak?
-Bo wiesz... Ja tak średnio potrafię tańczyć.
Chłopak zaśmiał się i wziął głęboki wdech.
-Na pewno potrafisz.
Przysunęłam się bliżej niego. Chłopak położył mi ręce w tali, a ja go objęłam. Kołysaliśmy się w rytm muzyki. Nie wiem ile czasu ze sobą tańczyliśmy. W pewnym momencie obok nas pojawił się Charlie i Viki. Tańczyli przytuleni do siebie. Wyglądali tak słodko.
-Leo? Patrz... Czy to nie jest urocze?
-Myślisz, że my też tak razem wyglądamy?
-Nie wiem...-brunet uśmiechnął się i lekko odsunął.

 You and I,
We're like fireworks and symphonies 
exploding in the sky.
With you, I'm alive
Like all the missing pieces of my heart,
 they finally collide.
So stop time right here in the moonlight,
Cause I don't ever wanna close my eyes.

Without you, I feel broke.
Like I'm half of a whole.
Without you, I've got no hand to hold.
Without you, I feel torn.
Like a sail in a storm.
Without you, I'm just a sad song.
I'm just a sad song.

-Idziemy się czegoś napić?
-Ok-podeszliśmy do baru i chłopak zamówił dwie cole.
Wypiliśmy je i udaliśmy się na poszukiwania Matildy. Nigdzie jej nie było. Leo zaczął się martwić, ja z resztą też.
-No gdzie ona jest...
-Nie wiem, sprawdzaliśmy już wszędzie.
-A jak coś jej się stało?!
-Uspokój się Leo, znajdzie się. To nie jest już małe dziecko.
-Ona ma dopiero 13lat, coś jej się może stać. Ktoś ją mógł porwać, albo...
-Albo po prostu poszła z kimś zatańczyć. Chodź, pójdziemy po Viki i Charlsa i pomogą nam jej szukać.
-Mam nadzieję, że nic jej nie jest... Chodźmy.
Odnaleźliśmy w tłumie tańczącą parę i szybko znaleźliśmy się obok nich.
-Nie ma Tilly, nigdzie...-brunet nerwowo rozglądał się po pomieszczeniu.
-Spokojnie, znajdzie się.
Po 15 minutach dostrzegłam brunetkę w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Ta druga przywierała ją do ściany i przytrzymywała. Na jej policzkach widziałam łzy.
-Leo! Znalazłam ją!-brunet natychmiast zaczął biec w moją stronę- Tilly!!!
W kilka sekund znalazłam się przy wystraszonej dziewczynie. Zdążyłam jeszcze rozpoznać uciekającą postać. Genevieve.
-Jezu, Matilda nic ci nie jest?!- chłopak zamknął siostrę w żelaznym uścisku.- Kto to był?!
-Nevie.-odpowiedziałam, zanim zdążyła zrobić to dziewczyna.
-Nic ci nie zrobiła? Czego od ciebie chciała? Tilly!-potrząsną zapłakaną dziewczyną.
Przytuliłam mojego chłopaka.
-Leo, uspokój się...-starałam się mówić jak najspokojniejszym głosem.
-Ja...Mogę porozmawiać z Paulą? W cztery oczy?
-Tak, Leo, kochanie, daj nam chwilę, dobrze?
-Ja...-spojrzał mi w oczy. Położyłam mu dłoń na policzku i delikatnie kiwnęłam głową na znak, żeby zostawił nas na chwilę same i, że będzie dobrze.
Chłopak niechętnie wstał i poszedł poszukać Vi i Charlsa.
-Co się stało?
-Ta psychofanka, Nevie, ona tu była...
-Nic ci nie zrobiła?
-Groziła mi... Miała nóż... Powiedziała, że masz się rozstać z Leo, bo inaczej tobie stanie się krzywda.
-Boże... Kazała ci coś zrobić albo...
-Tak, powiedziała, że mam zmusić brata, żeby cie zostawił, albo zrobi mi krzywdę. Ale on cię nie zostawi. Za bardzo cie kocha.
-Zrobiła ci krzywdę?
-Uderzyła mnie.
-Zabiję ją...-za mną stał Leo zaciskający.
Natychmiast wstałam i wtuliłam się w chłopaka.
-Leo, Leo, spokojnie... Proszę...
-Jak mam być spokojny, skoro jakaś psychofanka się we mnie zakochała, chce zniszczyć mój zwiazek z osobą, którą tak bardzo kocham i jeszcze grozi i bije moją siostrę!
-Zrób to dla mnie...-chłopak objął mnie i odwzajemnił uścisk. 
Słyszałam, jak jego oddech się wyrównuje.
-Już?
-Tak... Dziękuję.
Odwróciłam się w stronę Victorii i Charliego.
-Charlie? Jak to dobrze, że ty nie masz takiej psychofanki.-dziewczyna wtuliła się w swojego chłopaka.
-Właściwie, to mam. 


__________________-_-_-_-_--_-_--_-_-_-_-_-_-_-_-_;_;_-_-_-_-_-_-_-_--_-_-_-_-_-_-__--_________________

Hahahahaah! I mamy następny rozdział!!
Kto się cieszy, że tak szybko??
I nie ma chamskiej końcówki!!
Może trochę jest XD
Pojutrze już jest długi weekend!!
Jejki, jak ja się cieszę!!
Ale muszę oceny podciągnąć...
To akurat nie fajne, bo na długo weekend
muszę się uczyć biologii...
No cóż, jak się zlewało naukę przez cały rok
To teraz ma się te 2+ proponowane...
Dobra, nie będę wam się tu użalać!
Uczcie się !!
I KOMENTUJCIE
!!!!!!!!!!
BUZIAKI XOXO

niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 21 " O wiele wyżej. Co najmniej trzy metry nad niebem."

-Dalej tego nie rozumiesz?!
-NIE!? MOŻE MI DO CHOLERY POWIESZ!
-BO CIĘ KOCHAM IDIOTKO! NIE KŁAMAŁEM KIEDY CI TO POWIEDZIAŁEM!


~Victoria

Szliśmy w stronę mojego pokoju, gdy Charlie się zatrzymał.
-Słyszysz te krzyki?
-Tak... Ale to przecież...
-Leo i Paula...-blondyn dokończył za mnie.
Podeszliśmy do drzwi i lekko je uchyliliśmy, tak, by widzieć co się dzieje.
-Dalej tego nie rozumiesz?!
-NIE!? MOŻE MI DO CHOLERY POWIESZ!
-BO CIĘ KOCHAM IDIOTKO! NIE KŁAMAŁEM KIEDY CI TO POWIEDZIAŁEM!
Po tych słowach blondynka przywaliła brunetowi z otwartej dłoni. Spojrzała mu w oczy przerażona tym, co przed chwilą zrobiła. Po chwili przyciągnęła go do siebie i pocałowała!

 O mało nie pisnęłam z radości. Charlie zatkał mi buzię i uśmiechnięty zamknął cicho drzwi. Popatrzyliśmy na siebie uradowani i zdziwieni jednocześnie.
-Czy...Czy ty widziałeś to samo co ja?
-T...Tak, chyba tak... Jezu... Czy ona właśnie mu przywaliła, a potem zaczęli się całować?
-Czyli widzieliśmy to samo. Jejku, jak się cieszę!
Chłopak mnie przytulił, po czym podniósł w stylu "panna młoda" i ruszył do swojego pokoju. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Postawił mnie na ziemi, a ja wpiłam się w jego usta. Chłopak pogłębił pocałunek i przywarł mnie do ściany. Wszystko wokół się rozpłynęło. Liczyły się tylko jego usta. Niestety tą jakże piękną chwilę ktoś musiał przerwać. Usłyszałam ciche chrząknięcie.
-Moglibyście się chociaż upewnić, czy nikogo nie ma...
-Tilly?!-Charlie wyraźnie się zmieszał i wbił wzrok w podłogę.
Widząc to brunetka zaśmiała się.
-Ta, jeśli chcesz iść do naszego pokoju to też natkniesz się na całującą parę.
-CO?! Jak to?!
-Normalnie-zaśmiałam się- Paula z Leo się o coś pokłócili, potem Leo powiedział, że jest zazdrosny, bo ją kocha i przy tym powiedział do niej idiotko, ona zdzieliła go z liścia, a potem zaczęli się całować.
Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, a oczy dziewczyny stały się wielkości pięciozłotówki.
-O ja... Ale się porobiło...

~Pauline

Po długim pocałunku odsunęłam się oszołomiona od bruneta. Patrzył na mnie wielkimi oczami.
-Ja...Ja chyba... Kocham Cię Leo...
Wtuliłam się w chłopaka, który pocałował mnie w czoło. Odsunął się delikatnie ode mnie i uklęknął na jedno kolano.
-Pauline... Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem w całym wszechświecie i będziesz moją Księżniczką? 
Zatkało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, a po moim policzku spłynęła łza. Łza szczęścia.

-Tak!!! Tak, tak, tak!!!
Rzuciłam się chłopakowi na szyję i pocałowałam.
-Jestem szczęśliwa.Nigdy w całym swoim życiu nie czułam się tak dobrze. A Ty?
-Ja? Ja czuję się znakomicie.
-Tak, że mógłbyś dotknąć palcem nieba?
-Nie, nie tak.
-Jak to, nie tak?
-O wiele wyżej. Co najmniej trzy metry nad niebem...
Uśmiechnęłam się mimowolnie i jeszcze mocniej wtuliłam w chłopaka. Mojego chłopaka. Wstaliśmy z ziemi i patrzyliśmy sobie w oczy.
-Nie zostawiaj mnie już nigdy. Nie odchodź. Nie rań mnie tak, dobrze?
-Obiecuję Księżniczko. A ty zawsze pamiętaj, że bardzo cię kocham i nie pozwolę cie sobie odebrać.
-Chodźmy do reszty. I jeszcze jedno. Nie ogłaszaj na razie tego, że jesteśmy razem, ok?
-Jasne, poczekam, aż będziesz gotowa.
Uśmiechnął się słabo i wyszliśmy z pokoju. Po chwili otwierał drzwi do pokoju chłopców.
-E... My chcemy wam coś powiedzieć...
-Nie musicie, już wszystko wiemy-blondynka podbiegła do mnie i uściskała- Szczęścia!
-A...Ale skąd wy wiecie..?
-Widzieliśmy to i owo, a potem to już łatwo się domyśleć.- Charlie uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
-Widzieliście... Jak... My... Się... Całowaliśmy?-odparłam niepewnie.
-Tak! Jesteście razem tacy słodcy!!!
-Spokojnie, opanuj emocje!- zaśmiałam się, a reszta mi zawtórowała.
-Dobra, już no... Po prostu się cieszę, bo bardzo wam kibicowałam i wiedziałam, że będziecie razem, ok?
-Oj Viki Viki...
-No co...-dziewczyna wywróciła oczami.
-Nic. To co robimy?
-Może zagramy w karty?
-O nie... Ja nie gram już nigdy więcej w karty-po tygodniu gry w karty z Ashem i Veronicą miałam serdecznie dość.
Reszta wybuchła śmiechem. Ostatecznie zdecydowaliśmy się nie robić nic, bo zaraz i tak chłopcy muszą iść na koncert. Ja z Leondre udaliśmy się do jego mamy.
-Mamo?
-Co tam synku?
-Bo my chcielibyśmy pani o czymś powiedzieć.
-Słucham?-kobieta zmarszczyła brwi.
-Jesteśmy razem.
-No nareszcie! Gratulacje!
-Dziękujemy pani...
-Oh, daj spokój i tak za kilka lat będziesz mówiła do mnie "mamo".-brunetka puściła mi oczko a ja się zaśmiałam.
-Jeśli Leo dalej będzie mnie kochał, to kto wie...-spojrzałam na chłopaka, a ten poruszył zabawnie brwiami.

~

Powiedzieliśmy o wszystkim ludziom z naszego otoczenia. Wszyscy życzyli nam szczęścia, cieszyli się. Chłopcy musieli lecieć na koncert. Jutro ta impreza, więc postanowiłyśmy wcześnie pójść spać. I w dodatku jutro spotkam się z babcią! Bardzo się cieszę! Wykąpałyśmy się i cała nasza trójka poszła spać.



_______________-_-_-__-_-_-_-_--_--_-_-_-_-_-_-_-_-_-_--__--_-_-_-_-_-_-_-_-_--__-_-_-_--_-_-_-_-_-_-_--_-_-

Buuum!
I mamy następny rozdział!!!
Kto się cieszy? I nawet jest wcześniej!
Głównie dla tego, że chcę skończyć to opowiadanie
przed wakacjami. Wyjeżdżam w wakacje na miesiąc i
nie wiem, czy będę miała jak publikować i pisać rozdziały.
Mam nadzieję, że tak. Oczywiście to, czy skończę przed w akacjami
nie jest pewne, ale taki mam plan.
Czy ktoś z was będzie to czytał w wakacje?
Dobra, teraz rozdział.
Mi się podoba! Chwila na którą chyba wszyscy czekali!
Next będzie... E... Nie wiem kiedy... Może wtorek/środa.
Na długi weekend wyjeżdżam, więc raczej nie będę
miała czasu na wstawienie nexta...
Dobra, nie wygodnie mi się pisze na telefonie przez
stronę a nie apkę, więc już kończę!
Do nexta i buziaki!
KOMEMTUJCIE!!!
BUZIAKI XOXO
~Paula

czwartek, 19 maja 2016

Rozdział 20 "Jesteśmy tylko przyjaciółmi, nie bądź zazdrosny! Nie jesteśmy nawet razem! - Wiem, ale nie pozwolę ci się sobie odebrać!"

Cały tydzień leżałam chora w domu. Vera i Ash opiekowali się mną, dbali o mnie i w ogóle. Szatynka nocowała u mnie przez cały ten czas, a Ash codziennie przychodził do mnie w odwiedziny. Oglądaliśmy filmy, graliśmy w gry i świetnie spędzaliśmy czas. Po tygodniu byłam już zdrowa. Spojrzałam na mój telefon akurat w momencie, gdy dostałam sms'a.

~Od Ash 
 Hej mała, idziemy dzisiaj do kina? ;*

~Do Ash
 Jasne:) To o której?

~Do Ash
 O 16 będę na ciebie czekał pod twoim domem :)

~Do Ash

Ok, będę czekać :)

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 12. Pomyślałam, że mam jeszcze dużo czasu. Cztery godziny to masa czasu, więc na pewno zdążę. Postanowiłam obejrzeć telewizję i  w między czasie przejrzeć social media. Wszędzie było pełno fotek Charlsa i Viki. Wyglądali razem tak słodko<3. Nie zabrakło też zdjęć moich i Leo. Było pod nimi trochę hejtów, ale nie zwracałam na nie uwagi. Nim się obejrzałam była już 14.30. Pobiegłam do mojego pokoju i przygotowałam sobie jakieś ubrania. Poszłam do łazienki zrobić make up i ułożyć włosy.
Punkt 16 zabrzęczał dzwonek do drzwi. Otworzyłam je uśmiechnięta i gotowa do wyjścia. Pierwsze co zobaczyłam to piękny bukiet kwiatów!
-Hej! To dla ciebie!-wzięłam od chłopaka kwiaty i skierowałam się do kuchni. 
Chłopak podążył za mną.
-Dziękuję, są piękne!
Wstawiłam kwiaty do wazonu i postawiłam je na blacie.
-To co? Idziemy?
-Jasne, tylko wezmę torebkę- chłopak pomachał mi czarną torbą przed oczami.
-Tą?-przytaknęłam z uśmiechem na twarzy- To już ją mam. Idziemy.
Wszyliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę kina. Jako, że mam 15 minut spacerkiem do niego byliśmy tam bardzo szybko. Ash odebrał bilety, a ja w tym czasie kupiłam popcorn. Film był bardzo ciekawy.  Po kinie chłopak odprowadził mnie do domu i sam wrócił do siebie. Wróciłam w świetnym humorze. Gdy weszłam do środka okazało się, że rodziców jeszcze nie ma. Za to na stole w kuchni leżała koperta z moim imieniem. Rozpakowałam ją, a to co znalazłam w środku sprawiło, że byłam jeszcze bardziej szczęśliwa. W środku była karteczka i...

Pakuj się kochanie<3]
Mama i tata

bilet lotniczy na samolot do Warszawy! Czyli zdążę jeszcze na Warszawę, Poznań, Gdańsk i Toruń! I zobaczę babcię! Niestety nie pójdę już z Viki do jej starego domu w Krakowie... Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. W sumie to chyba tylko z przyzwyczajenia, bo w domu nikogo nie ma. Włączyłam na full muzykę i zaczęłam się pakować.


I wish I found some better sounds no one’s ever heard,
I wish I had a better voice, sang some better words,
I wish I found some chords in an order that is new,
I wish I didn't have to rhyme every time I sang.


I was told when I get older all my fears would shrink,
But now I’m insecure and I care what people think.

My name’s ‘Blurryface’ and I care what you think
My name’s ‘Blurryface’ and I care what you think

Wish we could turn back time, to the good ol’ days,
When our momma sang us to sleep but now we’re stressed out.
Wish we could turn back time, to the good ol’ days,
When our momma sang us to sleep but now we’re stressed out.

We're stressed out.

Spakowana i gotowa siedziałam na łóżku i nie wiedziałam co ze sobą  zrobić. Usłyszałam otwierane się drzwi. Rodzice. Zbiegłam na dół i chwilę potem byłam już koło rodziców.
-DZIĘKUJĘĘĘĘĘ!!!
-Ależ nie ma za co! 
-Powiedzieliśmy, że jak wyzdrowiejesz, to będziesz mogła do nich dołączyć, więc dotrzymujemy słowa.
-Jejku, jesteście cudowni! Kocham Was!
Ucałowałam rodziców i przytuliłam. Było już późno, więc rodzice kazali mi iść spać, bo z samego rana mam samolot. Podobno mój przylot ma być niespodzianką, więc z lotniska odbierze mnie tylko mama brunetów.

~Victoria

Staliśmy przed dużym, białym domem. Domem, w którym kiedyś mieszkałam z rodzicami. Moi rodzice nie należeli do najbiedniejszych, więc dom był całkiem pokaźny. Nie wiedzieć czemu zaczęłam zastanawiać się jak duży majątek
 Ciocia podobno sprzedała dom i samochody. Umówiłam się z ludźmi, którzy mieszkają tu teraz, że przyjdę razem z Charliem odwiedzić mój stary dom. Chłopak podprowadził mnie do drzwi i czekał, co zrobię dalej. Wahałam się długo, czy nacisnąć dzwonek. Czy na pewno chcę tam wracać? Tak... Chciałam. Nacisnęłam przycisk. Po dłuższej chwili drzwi otworzyła nam wysoka, szczupła blondynka.
-Dzień Dobry Pani.- powiedzieliśmy równocześnie razem z Charliem.
-Dzień Dobry, wy pewnie jesteście Victoria i Charlie?
-Tak. Charls nie rozumie po polsku, więc mam nadzieję, że nie będzie pani przeszkadzać, jeśli będziemy mówić po angielsku.
-Oczywiście, że nie. Nie ma problemu. Wejdźcie.-kobieta przeszła na płynny angielski i wpuściła nas do środka.
Dom nie zmienił się ani trochę. Wszystko było na swoim miejscu, te same meble, te same ustawienie. Tylko ludzie nie ci sami...
Poszłam na górę do swojego pokoju. Byłego pokoju. Okazało się, że nic z niego nie zostało wyniesione, wszystko było na swoim miejscu. Dokładnie tak, jak zostawiłam to, gdy wyjeżdżałam.
-Jak dawno się tu państwo wprowadzili? W moim pokoju nic się nie zmieniło...
-Wprowadziliśmy się bardzo nie dawno. Nic nie ruszałam w twoim pokoju, bo jest on na prawdę ładny i chciałam, żeby taki został.
-Dziękuję... Czy... Czy mogłabym coś stąd zabrać?
-Oczywiście, przecież to twoje rzeczy. W sumie, to wszystko co znajduje się w tym domu jest twoje.
Wzięłam kilka pamiątek i włożyłam do torby. Wszystkie wspomnienia powróciły, a do moich oczu napłynęły łzy. Położyłam się na moim łóżku i zaczęłam płakać. Jeszcze niecałe dwa miesiące temu to był mój dom, mój pokój, moje życie. I nagle, w ciągu kilku minut wszystko szlag trafił. Wszystko się rozsypało, a ja teraz próbuję to wszystko posklejać. Kto mi w tym pomaga? Charlie... On jest moim klejem. Na tę myśl mimowolnie się uśmiechnęłam. Mój chłopak jest klejem mojego życia... Charlie położył się obok mnie i przytulił. Obróciłam się i wtuliłam w jego klatkę piersiową próbując się uspokoić. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
~
Obudziłam się w łóżku w  pokoju hotelowym. Nie miałam pojęcia jak się tu znalazłam. Z łazienki wyszedł Charlie.
-Hej Princess, jak się spało?
-Dobrze, ale...
-Zasnęłaś w twoim starym domu, więc wyniosłem cię i pojechaliśmy taksówką do hotelu. Potem wziąłem cię na ręce i przyniosłem do pokoju. 
-Awww... Dziękuję! Jak ty mnie podniosłeś?
Chłopak zaśmiał się i położył obok mnie. 
-Jesteś lekka jak piórko, więc się nie dziw.
-Ta, jasne... Która godzina?
Charlie wstał i podszedł do swojego telefonu.
-Za piętnaście pierwsza.
-W nocy?
-A widzisz, żeby było jasno?
-Dobra, głupie pytanie...
-Mała, ja idę do siebie, a Tilly zaraz przyjdzie, ok?
-Emmm, ok... Skoro jesteśmy w moim pokoju, to co robiłeś w mojej łazience?
-Macie większą łazienkę.
-Co?-zaczęłam się śmiać- A gdzie Matilda?
-W naszej łazience.
-Co? Dobra, nie wnikam.
-Lepiej nie.
Chłopak dał mi buziaka i skierował się do drzwi.
-Charlie? Zostaniesz?
-Jeśli chcesz.-chłopak wpakował się do mojego łóżka- No zrób mi miejsce grubasie.
Zrzuciłam go z łóżka i zaczęłam się śmiać.
-To za tego grubasa. A teraz wchodź.
Zrobiłam mu miejsce, a on ułożył się obok mnie. Zasnęliśmy wtuleni w siebie.

~

Stałam na lotnisku i czekałam, aż na taśmę wjedzie moja walizka. Gdy pojawiła się na horyzoncie, szybko ją ściągnęłam i pobiegłam w stronę wyjścia. Z daleka zobaczyłam panią Victorię. Pomachałam jej i podeszłam do niej.
-Dzień Dobry!
-Cześć Paula, jak tam podróż?
-A dziękuję, dobrze. Cieszę się, że znowu jestem w Polsce.
Wsiadłyśmy do taksówki. Po 20 minutach byłyśmy już w holu w hotelu. Mama bruneta kazała mi zaczekać i wyciągnęła telefon.
-Halo? Synku zejdźcie do holu wszyscy, ok?
-...
-Dobra, czekam.
Rozłączyła się i uśmiechnęła.
-Oni nic dalej nie wiedzą, że przyjechałam?
-Nie, to niespodzianka. A! Dzisiaj koncert, a jutro idziemy na coś w rodzaju imprezy charytatywnej.
-O nie! Ja nie zabrałam od Tilly tej sukienki!
-Wiem.-kobieta zaśmiała się- Zabrałam ci ją.
-Jejku, dziękuję! Zupełnie o niej zapomniałam!
Spojrzałam w kierunku, z którego usłyszałam okrzyk radości. Ze schodów już zbiegała Viki i Leo. W moment znalazłam się w ich objęciach.
-AAAA!! Nie mówiłaś, że przyjeżdżasz!- blondynka zaczęła skakać z radości.
-Niespodzianka!- zaśmiałam się akurat w momencie, kiedy Leo podniósł mnie do góry i zaczął mną kręcić.
-Jak ja się cieszę, że cię nareszcie widzę! Stęskniłem się!
-Ja za tobą też.
-A ja?!-Vi udawała oburzoną.
-I ja?!- Charlie podszedł do mnie i przytulił się do mnie i dalej trzymającego mnie bruneta.
-No za wami też! Leoooś?
-Taak?!-popatrzył się na mnie tymi słodkimi czekoladowymi oczkami i zrobił uśmiech aniłka.
 Postawisz mnie na ziemi?
-Nie...
-Jestem ciężka.
-Wcale nie!
Nie miałam siły się już z nim kłócić, więc pocałowałam go w policzek i wykorzystałam moment zdziwienia, żeby wyślizgnąć się i stanąć na ziemi.
-No ej! Tak nie wolno!-zaczęliśmy się śmiać, a chłopak udawał, że się obraża.
Poszłam do pokoju zostawić walizkę. Charlie, Viki i Tilly gdzieś poszli.
-Cieszę się, że tak szybko wyzdrowiałaś.
-To dzięki Verce i Ash'owi, codziennie do mnie przychodzili i się mną zajmowali.- brunet gwałtownie obrócił się w moją stronę.
-Ash?! Jaki Ash!?
-Podobno się znacie.-wzruszyłam ramionami, a mina Leo spochmurniała.
-Tak, znamy się.-jego usta zamieniły się w wąską kreseczkę- Masz się z nim nie spotykać!
-Leo, o co ci chodzi?!
-Po prostu masz sobie dać z nim spokój! Bo wyjdzie z tego coś złego!
-Leo! Będę się przyjaźniła z kim chcę! Nie możesz mi rozkazywać!
-Ash mnie nie cierpi! Nie ma szczerych intencji, uwierz! Będzie próbował cię poderwać i zabrać mi ciebie!
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi, nie bądź zazdrosny! Nie jesteśmy nawet razem!
-Wiem, ale nie pozwolę ci się sobie odebrać!
-Leo! Ja nie jestem rzeczą, którą można sobie przywłaszczyć! Nie krzycz na mnie!- po moich policzkach spłynęły łzy.
Chłopak podszedł do mnie bliżej, złapał za ręce i spokojniejszym tonem dodał.
-Wiem. Ja cię tak nie traktuje. Ale zrozum, on mnie nienawidzi i zrobi wszystko, żeby zrobić mi na złość.
-Leo... Przecież nie posłużył by się tak okrutnie mną...
-On jest do tego zdolny... Musisz mi zaufać.
-Ufam ci. Ale nie wierzę, że Ash mógłby to zrobić. On jest moim przyjacielem. To, że byliśmy razem w kinie i przychodził do mnie gdy byłam chora to nie powód do zazdrości!
-Byliście razem na randce!
-To nie była randka!
-To co?!
-Tylko przyjacielski wypad!
-Daj sobie z nim spokój!
-Dlaczego ty jesteś tak chorobliwie zazdrosny?!-w kółko na siebie krzyczeliśmy, a łzy galopowały po mojej twarzy.
-Dalej tego nie rozumiesz?!
-NIE!? MOŻE MI DO CHOLERY POWIESZ!
-BO CIĘ KOCHAM IDIOTKO! NIE KŁAMAŁEM KIEDY CI TO POWIEDZIAŁEM!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Padumc!!!
Mamy kolejny rozdział!
I ta końcówka! Ach, czyż on nie jest boski?
No, ja wiem xD
Aghagahahajhaghagha, nie wiem co napisać...
Mi się tam rozdział nawet podoba.
A NA NOWEGO BLOGA WLECIAŁ PROLOG!!!
TAK WIĘC ZAPRASZAM!

UFL

O, tu macie link :333
KOMENTUJCIE!! BŁAGAM!!! POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM BYŁO TAK MAŁO KOMÓW...
NIE UKRYWAM, ŻE ZROBIŁO MI SIĘ TROCHĘ SMUTNO, BO POMYŚLAŁAM, ŻE NIKT MNIE JUŻ NIE CHCE CZYTAĆ...
Do nexta!
Buziaki xoxo
~Paula