Rozdział dla Agaty, która wysłała mi snapa, przez którego zaczęłam się głupio uśmiechać siedząc w Maku... Dziękuję <333 KC <3
Komemtujcie, piszcie nawet
zwykłe "."!!!
Każdy kto to czyta zostawia ".".
Dla was to nic takiego, a dla mnie dużo znaczy taka kropka! Komentować może każdy! Nawet jak nie macie konta! To tylko kilka sekund!
Jakie miłe spotkanie, nieprawdaż?
Powiem ci dwie rzeczy.
1.Odwal się od Charliego, on jest mój.
2. Uciekłaś od piekła, więc teraz piekło
przyszło do ciebie.
Więc co mogę ci teraz napisać?
Witaj w piekle!
~Twój koszmar
Do moich oczu napłynęły łzy. Upuściłam papier na ziemię i gwałtownie się odsunęłam. Wciągnęłam raptownie powietrze i oprałam się o ścianę. Wypuszczając powietrze osunęłam się po ścianie. Usłyszałam cichy szloch. Nie mogę płakać. Otarłam łzy i wyrównałam oddech. Schowałam kartkę do case w telefonie. Sprawdziłam jeszcze czy nie widać, że płakałam i pobiegłam do klasy. Otworzyłam niepewnie drzwi.
-Przepraszam za spóźnienie, ale zorientowałam się, że nie mam książek i...
-Dobrze, dobrze, siadaj, a następnym razem pamiętaj o książkach.
Rozejrzałam się po klasie szukając Charliego. Jak się okazało, miejsce obok mojego chłopaka było już zajęte. Przez kogo? Oczywiście przez tą rudą wiedźmę. Spiorunowałam obojga wzrokiem. Charlie zrobił błagalną i zmieszaną minę, a Carmen uśmiechnęła się złośliwie. Jak on mógł z nią usiąść. Obróciłam się i zaczęłam szukać wolnego miejsca. Zauważyłam, że Les siedzi sama.
-Wolne?
-Tak, jasne, siadaj.-dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, a ja usiadłam obok niej.
-Dzięki...Ktoś jak widać zajął moje miejsce...
-Twoje? Myślałam, że są razem...Klei się do niego od początku lekcji...
-Charlie to MÓJ chłopak. Co za wredna....
-Spokojnie.
Dziewczyna ścisnęła moją rękę. Ona ma w sobie coś, co wzbudza we mnie zaufanie. Przez resztę lekcji starałam się nie zwracać uwagi, na to, że ruda ciągle podrywa mojego chłopaka, łapie go za rękę i w kółko coś do niego gada. Po pół godziny zadzwonił mój dzwonek-wybawiciel. Złapałam plecak i wpakowałam do niego książki. Oburzona wyszłam z sali. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i obraca w swoją stronę.
-Co ty jeszcze ode mnie chcesz?
-Nie rozumiem o co ci chodzi.
-O nią. Usiadłeś z nią. To było moje miejsce.
-Nie było cie, więc ona się dosiadła, czy to coś złego?
-Każdy, tylko nie ona.
-Ona się zmieniła, rozumiesz? Nie zachowuje się już nawet tak jak kiedyś w Bristolu.
-Takie jak ona się nie zmieniają Charlie.
-W takim razie jej nie znasz. Rozmawiałem z nią. Jest inna. Proszę, nie gniewaj się już na mnie.
-Nie zabraniam ci siedzieć z innymi. Ja też chcę usiąść czasem z Leslie. Ale nie Carmen.
-Viki...
-Może kiedyś się do niej przekonam, ale nie teraz.
-Dobrze... Ale już się nie gniewasz?
-Nie.
-Pójdziemy gdzieś po szkole?
-Mam lepszy pomysł. Pamiętasz, że twój przyjaciel ma w niedzielę urodziny?
-No... Tak...
-To zrobimy mu przyjęcie niespodziankę!
-Ok, ale potem idziemy do kina.
-Ok... A kupiłeś mi to picie?
-Tak, masz.-chłopak wyjął butelkę wody z plecaka i mi ją podał.
-Dzięki-jednym łykiem wypiłam połowę, po czym schowałam wodę do torby.
Następne dwie lekcje minęły bardzo szybko. Weszliśmy na dużą stołówkę i zajęliśmy stolik. Podeszła do nas Leslie.
-Mogę z wami usiąść?
-Jasne, siadaj! Charlie to jest Leslie, Leslie to jest Charlie.
Podali sobie ręce i uśmiechnęli. Dziewczyna usiadła naprzeciwko nas.
-Mam lepszy pomysł. Pamiętasz, że twój przyjaciel ma w niedzielę urodziny?
-No... Tak...
-To zrobimy mu przyjęcie niespodziankę!
-Ok, ale potem idziemy do kina.
-Ok... A kupiłeś mi to picie?
-Tak, masz.-chłopak wyjął butelkę wody z plecaka i mi ją podał.
-Dzięki-jednym łykiem wypiłam połowę, po czym schowałam wodę do torby.
Następne dwie lekcje minęły bardzo szybko. Weszliśmy na dużą stołówkę i zajęliśmy stolik. Podeszła do nas Leslie.
-Mogę z wami usiąść?
-Jasne, siadaj! Charlie to jest Leslie, Leslie to jest Charlie.
Podali sobie ręce i uśmiechnęli. Dziewczyna usiadła naprzeciwko nas.
Nie zdążyliśmy jeszcze nawet nic powiedzieć kiedy do naszego stolika przybiegła Carmen.
-Siadam z wami!-rzuciła swoje rzeczy obok Lie i usiadła tak, że ta była przyciśnięta do ściany .
-Eh.. To ja pójdę po jedzenie..
Wstałam od stolika i ruszyłam w kierunku kolejki. Wzięłam jedzenie dla mnie i Les. Wróciłam do stolika i postawiłam przed dziewczyną talerz z ryżem i kurczakiem. Zmierzyła go wzrokiem i wzięła widelec do ręki.
-A co by było gdybym była wegetarianką?
-A jesteś? -dziewczyna nabiła kurczaka na widelec i wsadziła go sobie od buzi.
-Nie.
Spojrzałam na Carmen, która robiła maślane oczka do Charliego.
-Przyniósłbyś nam jedzenie Charlie?-zatrzepotała rzęsami. A myślałam, że tak robi się tylko na filmach.
-Ja nie jestem głodny. Jak chcesz to możesz sobie wziąć coś do jedzenia.
Dziewczyna była wyraźnie niezadowolona, że nie udało jej się pozbyć na jakiś czas Charliego.
~Pauline
Niedziela. Urodziny Leo. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7.30. O 9 muszę zabrać gdzieś bruneta. Wstałam i zaczęłam się przygotowywać.
Gotowa zeszłam na śniadanie.
-Przyniósłbyś nam jedzenie Charlie?-zatrzepotała rzęsami. A myślałam, że tak robi się tylko na filmach.
-Ja nie jestem głodny. Jak chcesz to możesz sobie wziąć coś do jedzenia.
Dziewczyna była wyraźnie niezadowolona, że nie udało jej się pozbyć na jakiś czas Charliego.
~Pauline
Niedziela. Urodziny Leo. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7.30. O 9 muszę zabrać gdzieś bruneta. Wstałam i zaczęłam się przygotowywać.
Gotowa zeszłam na śniadanie.
-Cześć tato, gdzie mama?
-Pojechała odebrać prezent dla Leo który zamówiłaś.
-A! Zapomniałam na śmierć, że muszę go odebrać... Co ja bym bez was zrobiła?
-Nie miałabyś prezentu.
Tata uśmiechnął się i podał mi jajecznicę. Zabrałam się do jedzenia. W plan niespodzianki urodzinowej dla Leondre było wtajemniczonych sporo osób. Goście zaproszeni, Vi, Charlie, Tilly i mama bruneta mają zająć się przygotowaniem wszystkiego, a ja mam zabrać gdzieś chłopaka na kilka godzin. Postanowiłam, ze pójdziemy do kina,a potem się zobaczy.
-Dobra tatuś, to ja idę, ok?
-Dobra, leć, ja i tak zaraz będę szedł do Victorii i mama też ma przyjechać pomóc.
-Ok-wzięłam torbę i telefon, pożegnałam się z tatą i wyszłam.
Akurat podjechała mama. Ustaliłyśmy, że prezent dam mu dopiero na przyjęciu. Podeszłam pod dom bruneta i zapukałam.
-Hej księżniczko!-brązowooki pocałował mnie w policzek i wpuścił do środka.
-Gotowy? Bo wychodzimy?
-Tak... A gdzie idziemy?
-Kino. A potem zobaczysz.
Chłopak poszedł jeszcze po telefon i po 15minutach byliśmy w kinie. Po filmie wyszliśmy przed budynek.
-To gdzie teraz?
-Zobaczysz, niespodzianka!
Pociągnęłam chłopaka w stronę toru gokartowego. Na miejscu czekał na nas już wynajęty tor.
-Nie wierzę! Dziękuję!-chłopak podniósł mnie i okręcił kilka razy.
Gdy postawił mnie na ziemi wpił się w moje usta.
-No takie podziękowania to ja rozumiem.-uśmiechnęłam się do chłopaka i podeszłam do mojego pojazdu.
Instruktor wytłumaczył nam co i jak i zaczęła się zabawa. Brunet był w swoim żywiole. Ścigaliśmy się przez dobre trzy godziny. Gdy musiał wysiąść z gokartu był wyraźnie rozczarowany.
-Już? Tak krótko?
-Jeździliśmy przez trzy godziny! Obiecuję, że jeszcze kiedyś tu przyjdziemy kochanie.
Chłopak podszedł do mnie i przytulił.
-Dziękuję.
Zaśmiałam się i dałam mu buziaka. Odsunęliśmy się od siebie, gdy dostałam sms'a.
~Od Viki<333
Wszystko gotowe, możecie już wracać!
-To jeszcze nie koniec niespodzianek na dzisiaj! Chodź!
Po około 40 minutach byliśmy już pod domem bruneta. Było już dość ciemno. Weszliśmy do środka nie zapalając światła. Nagle dookoła nas, w każdym kącie rozbłysły zimne ognie.
-NIESPODZIANKA!-
Wszyscy na raz krzyknęliśmy do bruneta. Rzuciłam się ze śmiechem na bruneta i wtuliłam w niego.
-Wszystkiego najlepszego kochanie!
Wpiłam się w jego usta w momencie, gdy ktoś zapalił światło. Rozległy się brawa i śmiechy. Odsunęliśmy się od siebie trochę zmieszani. Wszyscy zaczęli podchodzić do Leo i wręczać mu prezenty, które ja odkładałam na bok. Później nadszedł czas na mój prezent. Mama brunet wniosła go na stół.
-A to ode mnie!
-Nie wierzę! Kupiłaś mi wielki tort z Nutellą?!
-Tak!-chłopak podszedł do mnie i uściskał.
-To ja chcę już jeść! Uwaga!
Rozmowy ucichły, a brunet zdmuchnął świeczki. Wszyscy zaczęli śpiewać "Happy Brithday".
-A teraz pomyśl życzenie!
-No więc chcę...
-Nie! Nie mów na głos, bo się nie spełni!
~Leondre
-Nie! Nie mów na głos, bo się nie spełni!
"Chcę, żeby moja księżniczka już zawsze była ze mną..."
-Już.
Zabrałem się do krojenia toru i rozdawania go. Po kilku godzinach większość osób już poszła. Muszę przyznać, ze były to najlepsze urodziny w moim życiu. Na koniec została tylko Paula, Charlie, Viki i Vera. Siedzieliśmy w moim pokoju. Przeglądaliśmy social media, bo dostałem mnóstwo życzeń urodzinowych itp. Nagle trafiłem na zdjęcie przedstawiające mnie i Paulę trzymających się za ręce. Pod tym mnóstwo komentarzy typu "Wiedziałam, że są razem", "Szczęścia". Ale nie zabrakło też hejtów.
-Charlie? Co to za zdjęcie?
Blondyn wziął telefon do ręki.
-Szliście do szkoły. Wyglądaliście razem tak słodko, że zrobiłem snapa.
-Ale... Paula nie chciała, żeby to się wydało.
-Co się wydało? -blondynka akurat weszła do pokoju. Podałem jej mojego iPhona.
-O nie... Przecież teraz twoje fanki mnie znienawidzą...-dziewczyna zaczęła panikować.
Przytuliłem ją mocno.
-Ej, będzie dobrze. I tak by się kiedyś wydało.
-Wiem... Ja po prostu... Nie byłam na to gotowa.
-Przepraszam, nie wiedziałem, że...
-Nie Charlie, nic się nie stało. To nawet dobrze.-Paula uśmiechnęła się do chłopaka.- Podoba mi się to zdjęcie. Zapisałeś je?
-Tak, a co?
-To jeśli chcesz Leo, możesz dodać je na fb i ig i oficjalnie ogłosić, że jesteśmy razem.
-Naprawdę?!-prawie krzyknąłem ze szczęścia.- To najlepszy prezent urodzinowy, jaki mogłaś mi dać, wiesz?
Wziąłem telefon blondyna i dodałem zdjęcie na IG z informacją, że Pauline to moja księżniczka.
-To może ja już pójdę...-Charlie wstał z łóżka- Do jutra!
Pomachał nam i wyszedł.
-Czyli zostaliśmy sami?
-Na to wygląda...
-Dziękuję ci. Za wszystko. To był niesamowity dzień.
-Dla ciebie zrobiłabym wszystko.
Dziewczyna usadowiła się obok mnie i położyła głowę na mojej klatce piersiowej.
-Kocham cię mała, wiesz?
-Ja ciebie też...
Pocałowałem moją księżniczkę w czubek głowy. Jej oddech umiarował się. Zasnęła. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej i poszedłem w jej ślady. Zanim kompletnie odpłynąłem drzwi do mojego pokoju otworzyły się.
-Śpią...
-To niech zostanie u Leo, najwyżej jutro nie pójdzie do szkoły.
Rodzice Pauli wyszli, a ja odpłynąłem do krainy Morfeusza.
~Victoria
Obudziłam się rano w świetnym humorze. Ubrana i gotowa do szkoły otworzyłam drzwi Charliemu.
-Hej skarbie? Gotowa?
-Tak, możemy iść.
Zamknęłam dom i ruszyliśmy w stronę szkoły. Dzisiaj mieliśmy na późniejszą godzinę, więc nikogo nie byłow domu oprócz mnie. Weszliśmy do dużego budynku pomalowanego na biało. Skierowaliśmy się do szatni, żeby się przebrać.
-Cześć Leslie!
Dziewczyna rzuciła mi się na szyję na powitanie.
-Hej! Myślałam, że umrę z nudów!
-Długo tu już siedzisz?
-No tak gdzieś z godzinę? Była ta cała Carmen, ale jest dość... nieprzyjacielska...
-Cała Carmen...
-Dziewczyny, dlaczego wy ją skreślacie od samego początku?
-Dobrze wiesz dla czego. Zapytaj się Leo, czy gdyby jeden z tych chłopaków nagle chciał się z nim przyjaźnić i tak dalej, to czy nie był by nastawiony jak ja. I jeszcze gdyby kleił się do Pauli.
Tym argumentem chyba skutecznie zamknęłam buzię blondynowi, bo nie odzywał się już więcej.
-Viki... Ja cie doskonale rozumiem, ale...
-Nie Charls, nie rozumiesz. Jedyną osobą, któa może mnie zrozumieć jest Leo.
-Dobrze, nie wiem co czujesz, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Proszę cię, porozmawiaj z Leo. Może on będzie i umiał pomóc...
-Dobrze, porozmawiam z nim. Nawet zamierzałam to zrobić, ale nie chciałam mu psuć urodzin.
Wyjęłam telefon i wystukałam szybko wiadomość do Leo.
~Do Leo :3
Hej, masz czas dzisiaj o 17?
Chcę pogadać, a tylko ty jesteś w stanie mi pomóc...
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Odpisał niemal natychmiast.
~Od Leo :3
Ok, dla przyjaciół zawsze mam czas.
W Starbucksie w galerii?
~Do Leo :3
Ok :)
-Umówiłam się z nim dzisiaj na 17 w galerii.
-Ok, zawieźć cie?
-Jeśli chcesz....
-No o co się znowu gniewasz.
-O nic...-Tak bardzo chciałam mu powiedzieć o wszystkim, o tej kartce... Ale nie mogę.
Wtuliłam się w blondyna.
-Pamiętaj, że zawsze masz mnie. Jestem przy tobie.
-Wiem Charlie, wiem. Jestem po prostu zmęczona i przerażona. Boję się Carmen. Nic nie wiemy tak na prawdę. Dobrze o tym wiesz.
-Wiem, ale ja jestem zdania, że ona się zmieniła. Naprawdę ją polubiłem.
Poszliśmy całą trójką w stronę szafek. Charlie otworzył swoją i wręczył mi małe pudełeczko.
-Co to? Prezent?- chłopak kiwnął głową.
-Otwórz jak wrócisz do domu.
Schowałam pudełeczko do plecaka i odwróciłam się do mojej szafki. Zamek był jakoś dziwnie pogięty. Otworzyłam ją i spojrzałam na górną półeczkę.Odskoczyłam od niej z przeraźliwym wrzaskiem.
-Victoria! Co się stało?!
Chłopak doskoczył do mnie i złapał zanim zdąrzyłam stracić przytomność. Leslie podeszła do mojej szafki. Jej reakcja była dokładnie taka sama jak moja. Wybuchłam płaczem. Blondyn przyciagnął mnie do siebie i mocno przytulił.
-Co tam jest?
-Zo... Zobacz...
Charlie puścił mnie, a Les od razu się we mnie wtuliła.
-To jest straszne.. Kto mógł to zrobić?-powiedziała ledwo słyszalnie.
-Carmen.-szepnęłam jej pewnie do ucha.
Spojrzałam na blondyna, który właśnie podszedł do mojej szafki.
-Jezu... To jest obrzydliwe i straszne...
Wyjął ostrożnie zakrwawioną karteczkę i przeczytał na głos.
Lubiesz zwierzęta, prawda?
Ja też. Najlepiej martwe.
Też tak skończysz.
Moje ciało przeszedł dreszcz. Straciłam przytomność.
--------------------------------------_----_-----------------------------------------------------------------------------------------------------_---
Hejhejhej!
Mamy rozdział!!
Kto się cieszy??? Ja bardzo!!
No cóż... Nie mam wam nic ciekawego do powiedzenia...
Za 23dni wakacje!!! Jejj!!!!
Komentujcie!!! Błagam!
Kupcie mi taki tort!!!
Ja chce taki tort! Kocham Nutellę!!
Jakby co to 25lipca mam uro xDDDD
DOBRA... COŚ JESZCZE??
Chyba nie...
Dobra, to buziaki i kocham Was!