Dla FanGrilLia, dziękuję za pomoc przy rozdziale kochana<333
Kc Kc Kc Kc Asia<333
Lubiesz zwierzęta, prawda?
Kc Kc Kc Kc Asia<333
Lubiesz zwierzęta, prawda?
Ja też. Najlepiej martwe.
Też tak skończysz.
Moje ciało przeszedł dreszcz. Straciłam przytomność.
Ocucił mnie czyjś głos. Powoli otworzyłam oczy, ale światło było tak ostre, że zaraz je zamknęłam. Spróbowałam jeszcze raz i delikatnie zamrugałam.
-Vi?
-Charlie?-mój głos drżał- Co się stało?
-Jak przeczytałem tą karteczkę to straciłaś przytomność. Zaniosłem cie do pielęgniarki.
Do moich oczu napłynęły łzy. Czułam, że zaraz się opłacze.
-Choć tu...
Chłopak usiadł obok mnie, a ja wtuliłam się w niego. Do pomieszczenia wszedł dyrektor szkoły i Leslie.
-Victorio? Opowiesz mi co się stało?
Głośno przełknęłam ślinę.
-Zauważyłam, że zamek w mojej szafce jest jakby... Uszkodzony. Ale nie przejęłam się tym. Otworzyłam ją i spojrzałam na górną półkę. Odskoczyłam od niej z krzykiem, Charlie mnie złapał, potem Les zajrzała do szafki i zareagowała tak samo jak ja. Charlie podszedł do niej i wyjął taką zakrwawioną kartkę. Przeczytał ją, a potem nie pamiętam...
-Dobrze, a co było w szafce? I co pisało na kartce?
-W szafce leżał... Cały we krwi... Królik... Miał odciętą głowę, która leżała obok ciała...
Na wspomnienie tego widoku moim ciałem wstrząsł szloch. Charlie mocniej mnie przytulił i zaczął głaskać po głowie.
-Ciiii.... Spokojnie.
Spojrzałam na Les. Ona też płakała.
-Jest jeszcze coś panie dyrektorze... To był mój królik. Dzwoniłam do mamy i potwierdziła, że nie ma go w klatce...-Les była wyraźnie wstrząśnięta.
Ta ruda małpa zabiła królika Les i podrzuciła mi go do szafki. Jakim trzeba być potworem, żeby coś takiego zrobić. Skoro była zdolna do tego, to może zrobić krzywdę również mi.
-Vi?
-Charlie?-mój głos drżał- Co się stało?
-Jak przeczytałem tą karteczkę to straciłaś przytomność. Zaniosłem cie do pielęgniarki.
Do moich oczu napłynęły łzy. Czułam, że zaraz się opłacze.
-Choć tu...
Chłopak usiadł obok mnie, a ja wtuliłam się w niego. Do pomieszczenia wszedł dyrektor szkoły i Leslie.
-Victorio? Opowiesz mi co się stało?
Głośno przełknęłam ślinę.
-Zauważyłam, że zamek w mojej szafce jest jakby... Uszkodzony. Ale nie przejęłam się tym. Otworzyłam ją i spojrzałam na górną półkę. Odskoczyłam od niej z krzykiem, Charlie mnie złapał, potem Les zajrzała do szafki i zareagowała tak samo jak ja. Charlie podszedł do niej i wyjął taką zakrwawioną kartkę. Przeczytał ją, a potem nie pamiętam...
-Dobrze, a co było w szafce? I co pisało na kartce?
-W szafce leżał... Cały we krwi... Królik... Miał odciętą głowę, która leżała obok ciała...
Na wspomnienie tego widoku moim ciałem wstrząsł szloch. Charlie mocniej mnie przytulił i zaczął głaskać po głowie.
-Ciiii.... Spokojnie.
Spojrzałam na Les. Ona też płakała.
-Jest jeszcze coś panie dyrektorze... To był mój królik. Dzwoniłam do mamy i potwierdziła, że nie ma go w klatce...-Les była wyraźnie wstrząśnięta.
Ta ruda małpa zabiła królika Les i podrzuciła mi go do szafki. Jakim trzeba być potworem, żeby coś takiego zrobić. Skoro była zdolna do tego, to może zrobić krzywdę również mi.
-A ta kartka? Mogę ją zobaczyć?
Charlie niepewnie podał złożony na pół liścik.
-Wiesz może kto to mógł zrobić?-pokiwałam przecząco głową- To źle, bo nie będziemy w stanie wiele zrobić...
Dyrektor wstał i skierował się do wyjścia. Popatrzyliśmy jeszcze na siebie, po czym również wyszliśmy z gabinetu pielęgniarki.Czekają mnie dzisiaj dwie poważne rozmowy.
-Charlie? Możemy porozmawiać z Leslie? Same?
-Eh.. No dobrze, to ja wracam na lekcje..
Podszedł do mnie i szybko pocałował.
-Leslie...
-Po prostu mi wytłumacz. To był mój ukochany królik. Nie mam pojęcia jak ktoś go ukradł i... No wiesz. Czekaj... Ty chyba mnie nie podejrzewasz?
-CO? Nie, spokojnie... Ja wiem kto to zrobił. I uznałam, że skoro robi również tobie takie rzeczy, to powinnam ci o wszystkim powiedzieć...
-Czekaj, to coś z Carmen, tak? Dla tego jej nie ufasz?
Usiadłyśmy na ławce i rozpoczęłam mój monolog.
-Tak... Carmen i ja poznałyśmy się jak jeszcze mieszkałam w Polsce. W podstawówce. Przyjaźniłyśmy się od pierwszej klasy. W gimnazjum ona poznała inną, zerwała ze mną przyjaźń. Popadła w złe towarzystwo... Zaczęło się od wyzwisk, chamskich plotek itp. Potem zaczęła mnie prześladować. Razem z jej paczką. Bili mnie... Prawie na każdej przerwie. Robili to tak, żeby zostawiać jak najmniej śladów. Zgotowała mi w szkole prawdziwe piekło. Bałam się jej. Nie chciałam chodzić do szkoły. Wiedziałam co mnie czeka. Przez jakiś tydzień byłam w domu, bałam się wychodzić z łóżka. Moi rodzice nie mieli pojęcia co się ze mną działo. Mama kazała mi wrócić do szkoły. Gdy mnie zobaczyła, już wiedziałam, że jest wściekła. Zaprowadziła mnie do toalety, gdzie już czekała reszta. Zaczęli mnie okładać pięściami, rzucać mną o ścianę... Nie interesowało ich, czy zostaną jakieś ślady. W pewnym momencie ktoś rzucił we mnie rozbitą butelką. Krzyczałam, płakałam, błagałam, żeby przestali. Ale to ich tylko podsycało. Nie przestawali mnie okładać, a nawet zaczęli robić to jeszcze mocniej. Dostałam kilka kopniaków w brzuch. W pewnym momencie zwymiotowałam krwią. Jak to zobaczyli, ktoś złapał mnie za włosy i zaczął podtapiać w toalecie. Gdy prawie straciłam przytomność, gwałtownym ruchem zostałam wyciągnięta i uderzyłam w drzwi kabiny. Byłam ledwo przytomna, a oni się rozkręcali. Zaczęli po mnie skakać. W którymś momencie Carmen do mnie podeszła, przywaliła mi z liścia i powiedziała, że to za to, że żyję. Wtedy zapragnęłam umrzeć... Widząc moją obojętność wpadła w szał. Do tamtego pobicia zawsze tylko dostawałam kilka razy w brzuch, albo pięścią w twarz... Ale wtedy... Najpierw uderzyła mnie z pięści. Zaczęła skakać po moich kończynach. Słyszałam tylko jak coś chrupnęło. Nawet nie pamiętam co ze mną robiła. Czułam tylko potworny ból. W pewnym momencie musiałam stracić przytomność. Obudziłam się w szpitalu. Obok mnie siedziała zapłakana moja mama. Byłam w śpiączce przez trzy miesiące. Złamane trzy żebra, ręka, wstrząśnienie mózgu, woda dostała mi się do płuc, rozcięta głowa, podbite oko, do tego wiele urazów wewnętrznych. Były nie wielkie szanse, że kiedyś się wybudzę... Po tym co się wydarzyło opowiedziałam o wszystkim rodzicom. Zdecydowali, że się przeprowadzimy. Wyjechaliśmy z Warszawy do Krakowa. Uciekłam od niej. Uciekłam z piekła. Wreszcie byłam szczęśliwa. Przez dwa lata było dobrze. Rehabilitacja szła bardzo dobrze, wróciłam do zdrowia. Nie słyszałam już nic więcej o moich prześladowcach. Wiedziałam tylko, że zostali ukarani i umieszczeni w poprawczaku. Po wyjściu z niego Carmen wyjechała do Anglii.W te wakacje pojechałam jak co roku do Port Talbot na wakacje. Moi rodzice mieli przyjechać na dwa tygodnie, a potem mieliśmy razem wrócić. Ale zginęli w wypadku samochodowym... Zamieszkałam u cioci i mojej kuzynki. Na trasie, Leo nękała taka psychofanka. W sumie to nie groźna. Raz jej tylko odbiło. Charlie opowiedział mi wtedy, że w Bristolu też ma taką psychofankę. Dziewczynę, która uważa, że jeśli ona z nim nie będzie, to nie będzie żadna. Opowiedział mi trochę o niej, opisał, a ja już wiedziałam, że to ona. Charlie mnie uspokoił i powiedział, ze nigdy jej nie spotkam. Potem przeprowadził się do nas, do Port Talbot. Tego dnia, kiedy weszła do nas do klasy, od razu wiedziałam, że to ona. Wybiegłam z klasy, Charlie za mną. Kiedy wróciliśmy ona siedziała przed nami. Zaczęła z nami rozmawiać. Znaczy bardziej kleić się do Charlsa. Udawała miłą, że niby się zmieniła i tak dalej. Charlie jej wierzy. Pamiętasz, jak wpadłyśmy na siebie to biegłam do szafki. Kiedy ją otworzyłam wyleciała z niej kartka.-wyjęłam ją i podałam dziewczynie- Już wiedziałam, że to ona. I, że wcale się nie zmieniła. To nowy początek tego co było Leslie. I teraz jeszcze wplątałam w to ciebie... Przepraszam...
Płakałam już od dawna. Les z resztą też. Przyciągnęła mnie do siebie, a ja się w nią wtuliłam. Rozpłakałam się na dobre.
-Jezu... To straszne...-próbowała znaleźć jakieś słowa, ale ledwo mogła mówić.- J.. Ja... Nie wiem co powiedzieć...
Zielonooka zaczęła mnie gładzić po plechach i uspokajać.
-Musisz powiedzieć o tym Charliemu...
-Nie mogę. Ona mnie zabije... Ja się jej boję...
-Ciiii.... Będzie dobrze, pomogę ci. Co chcesz zrobić?
-Ja... Nie wiem. To sytuacja bez wyjścia. Nawet jeśli zerwę z Charliem, ona będzie się na mnie mścić. Nie chcę go zostawiać. Ja go kocham...
-Będzie dobrze... Nie wrócisz teraz na lekcje. Nie ma mowy.
Dziewczyna pomogła mi się ogarnąć i wyszłyśmy ze szkoły. Udałyśmy się do galerii. Tej samej w której miałam się spotkać z Leo. Wysłałam sms'a do Charlsa, żeby się nie martwił i nie przyjeżdżał po mnie.
~Leondre
Postanowiliśmy jednak iść do szkoły. Blondynka poszła się przyszykować do swojego domu. Gotowy udałem się pod jej dom. Usłyszałem śmiechy, więc wszedłem do środka. Zobaczyłem Paulę i... Asha. co on tu robi...
-Hej Leo!-dziewczyna posłała mi promienny uśmiech.
Podszedłem do niej i namiętnie pocałowałem w usta.
-Smakujesz Nutellą...
-Może dla tego, że właśnie jem kanapkę z Nutellą na śniadanie?
Popatrzyłem z wyższością i zadowoleniem na Asha. Miał grymas na twarzy.
-Moglibyście zachować te czułości na później Devries...
Zmierzyłem go wzrokiem dając do zrozumienia, że ma się przymknąć.
-A co ty tu w ogóle robisz, co?
-Leo, nie denerwuj się. Ash chce tylko iść z nami i Verą do szkoły. Na dworze nie było zbyt ciepło więc wpuściłam go do środka.
-A nie mógł poczekać u Very?
-Leo. Nie bądź nie miły, ok?
Podszedłem do niej i nachyliłem się nad jej uchem.
-Nie ufam mu. I go nie lubię.
Blondyna przewróciła oczami i mnie przytuliła.
-To ciebie kocham. Nie jego.-jej szept był ledwo słyszalny.
-Ja ciebie też-powiedziałem to tak, żeby tylko ona mogła to usłyszeć, po czym dodałem głośniej- Idziemy do tej szkoły?
-Tak, chodźmy już...
Wyszliśmy z jej domu. Po chwili dołączyła do nas Vera, która rozluźniła atmosferę.
Lekcje mijały dość szybko. Nadeszła pora na obiad, więc udaliśmy się całą trójką, a właściwie czwórką, bo Ash się doczepił, na stołówkę.
-To ja przyniosę jedzenie! Na co moje panie mają ochotę?
Jezu... Skacze koło Pauli i Very jak jakiś piesek. Koło Verki to może, to nawet lepiej, bo da Pauli spokój. Gdy chłopak odszedł od naszego stolika wyrzuciłem z siebie wszystko.
-Czy on musi ci się tak podlizywać?
-Po prostu jest miły. Jak każdy przyjaciel.
-Ta, jasne. Skacze koło ciebie jak pies koło kiełbasy.
-Jesteś zazdrosny.-blondyna uśmiechnęła się- Awww...To słodkie...
-Nie jestem zazdrosny.-odburknąłem i posłałem jej oburzone spojrzenie.
-Nie, wcale.. Nie ma o co.
Dziewczyna pocałowała mnie akurat w momencie, gdy do stolika wrócił Ash. Zupełnie 'niechcący' potknął się i cała zawartość jednego z talerzy wylądowała na Pauline.
-O nie! Strasznie cie przepraszam! Nie chciałem, zaraz ci pomogę!
Zaczął podawać jej tonę chusteczek, sprzątać i tak dalej... Ugh.. Czy on nie rozumie, że to MOJA dziewczyna?
-Ja. Jej. Pomogę.-spiorunowałem go wzrokiem i zacząłem pomagać Pauli.
-Muszę się przebrać, jestem cała brudna...-blondyna ze zmartwieniem próbowała zetrzeć obiad z ubrań.
-Odprowadzę cię do domu, ok? Chodź księżniczko.
-Ja ją odprowadzę, moja grupa ma odwołanego niemca, więc już skończyłem.
-Leoś... Nie chcę, żebyś przeze mnie opuszczał lekcje.
-Paula...
-Leo, spotkamy się później, ok?
-Na 5p.m. umówiłem się z Viki w galerii, bo chciała pogadać... Nie wiem o co chodzi, ale chyba powinnaś z nią pogadać...
-Dobra, wpadnę do niej, ok? A teraz lecę.
Dziewczyna podeszła do mnie i pocałowała w policzek.
-To do... jutra?
-Tak, będę tęsknić.
Pomachała mi jeszcze i wyszła ze stołówki. Nie wytrzymałem i uderzyłem ręką w stół.
-Ej, Leo, co jest?
-Vera... Doskonale wiesz co. Ash. Klei się do niej.-nagle mój wyraz twarzy radykalnie się zmienił- Ja...Ja się boję, że on mi ją zabierze. Wiesz, że właśnie o to mu chodzi... Ja nie mogę jej stracić...
-Jesteś zazdrosny... W sumie to Ash. Nie dziwię się. Myślisz, że nie widzę co on robi? Leo... Paula to mądra dziewczyna i nie nabierze się na takie gierki. A przede wszystkim jest w tobie zakochana. W tobie, nie w nim.
-Dzięki Veronica...-Uśmiechnąłem się słabo do dziewczyny.- Co ja mam teraz zrobić?
-Powiedz jej o wszystkim. Powiedz jej prawdę Leo. Powinieneś to zrobić już dawno.
~
Siedziałem w Starbucksie i czekałem na blondynkę. Odwróciłem się gdy usłyszałem śmiechy. W moim kierunku szła Victoria z jakąś dziewczyną.
-Hej Leo!
-Cześć.
-Hej, jestem Leslie.
-Leo.-podałem dziewczynie rękę.
-To ja już pójdę. Do jutra.
Les pomachała nam i odeszła.
-No więc? O co chodzi?
-To Charlie nalegał, nie ja.
-Viki, widzę...
-Dobra, to tak w skrócie...
Dziewczyna opowiedziała mi wszystko o tym, jak była prześladowana, i że teraz ta dziewczyna jest z nią w klasie i mówi, że się zmieniła.
-A według ciebie?
-Nie zmieniła się, udaje. Klei się do Charliego i próbuje go podrywać. Leo, co ty byś zrobił na moim miejscu...
-Jesteśmy w identycznej sytuacji...-mruknąłem do siebie pod nosem, ale dziewczyna to usłyszała.
-Co? Jak to?
-Nic, nie ważne... Ja... Nie wiem co powinnaś zrobić. To co ona ci zrobiła praktycznie wyklucza możliwość przyjaźnienia się z nią. Wiem co czujesz... Ja sam do tej pory nie potrafię normalnie rozmawiać z niektórymi z tych chłopaków...
-Nie do końca rozumiem, ale...-widząc grymas malujący się na mojej twarzy dziewczyna nie dokończyła -Dobra, nie ważne. Dziękuję, ale...
-Nie mówisz mi wszystkiego. Dlatego nie potrafię ci pomóc.
Blondynka spuściła głowę zmieszana. Czyli jednak. Powiedziałem to bardziej, żeby ją podpuścić, ale tym zachowaniem dała poznać, że jest coś jeszcze.
-Mówię, naprawdę. Lepiej mi powiedz co u ciebie i Pauli?
-Wszystko ok.
-Ta, jasne, właśnie widzę...
-Dobra, po prostu taki jeden, który mnie nienawidzi i teraz udaje, że przyjaźni się z Paulą i w ogóle... Jednym słowem próbuje nas rozdzielić.
-Młody, nie martw się. Paula nie jest głupia, a poza tym jest w tobie bardzo zakochana. Nie zostawi cie.
-Boję się, że...
-Nawet tak nie myśl.
-Po prostu... Między nami jest jakoś dziwnie... Nie wiem jak to określić, ale wydaje mi się, że ona mnie po prostu nie kocha... Nie tak, jak ja ją.
-Leo, posłuchaj. Miłość nie przychodzi od razu. Jesteś dla Pauli bardzo, ale to bardzo ważny. Musisz dać jej czas. Być może ty sam nie czujesz do niej tego, czym jest miłość. Tu nie chodzi tylko o to, żeby ze sobą chodzić, wiele znaczyć, czuć w brzuchu motylki, gdy tylko się spotkacie. Miłość poznajesz po tym, że nawet w bardzo trudnych chwilach się wspieracie. Potrafisz wybaczyć jej wszystko, bo nie potrafisz bez niej wytrzymać. Musicie być dla siebie wsparciem, przyjaciółmi, kochankami i całym światem. Dla kogoś, kogo szczerze kochasz jesteś w stanie zrobić wszystko. Nie wiem jak to ująć. Jestem słaba w tłumaczeniu komuś takich spraw. To nie jest tak, ze ona cie nie kocha. To coś pomiędzy bardzo lubieniem i przyjaźnią, a miłością. Zakochanie. Rozumiesz? Stopniowo się w sobie zakochujecie. Kiedy naprawdę pokochacie, zrozumiecie.
Wstała i ruszyła w kierunku wyjścia z galerii zostawiając mnie osłupiałego w Starbucksie. Powoli wstałem i ruszyłem jej śladem. Nie wiem już sam co robić. Nie chcę jej stracić, ale wiem, że nie mogę jej trzymać siłą przy sobie. Jeśli będzie chciała być z Ashem, niech tak będzie.
~Pauline
Ash odprowadził mnie do domu. Staliśmy przed moimi drzwiami, a ja przegrzebywałam torbę w poszukiwaniu kluczy.
-Nie ma ich...
-Daj, ja zobaczę.
Chłopak wziął ode mnie torbę i już po chwili otwierał zamek w drzwiach.
-Proszę.-przepuścił mnie w drzwiach, a ja weszłam do środka.
Zdjęłam buty i pobiegłam do swojego pokoju rzucając krótki "Zaraz wracam". Przebrałam się w czyste ciuchy i wróciłam na dół.
-To ja przyniosę jedzenie! Na co moje panie mają ochotę?
Jezu... Skacze koło Pauli i Very jak jakiś piesek. Koło Verki to może, to nawet lepiej, bo da Pauli spokój. Gdy chłopak odszedł od naszego stolika wyrzuciłem z siebie wszystko.
-Czy on musi ci się tak podlizywać?
-Po prostu jest miły. Jak każdy przyjaciel.
-Ta, jasne. Skacze koło ciebie jak pies koło kiełbasy.
-Jesteś zazdrosny.-blondyna uśmiechnęła się- Awww...To słodkie...
-Nie jestem zazdrosny.-odburknąłem i posłałem jej oburzone spojrzenie.
-Nie, wcale.. Nie ma o co.
Dziewczyna pocałowała mnie akurat w momencie, gdy do stolika wrócił Ash. Zupełnie 'niechcący' potknął się i cała zawartość jednego z talerzy wylądowała na Pauline.
-O nie! Strasznie cie przepraszam! Nie chciałem, zaraz ci pomogę!
Zaczął podawać jej tonę chusteczek, sprzątać i tak dalej... Ugh.. Czy on nie rozumie, że to MOJA dziewczyna?
-Ja. Jej. Pomogę.-spiorunowałem go wzrokiem i zacząłem pomagać Pauli.
-Muszę się przebrać, jestem cała brudna...-blondyna ze zmartwieniem próbowała zetrzeć obiad z ubrań.
-Odprowadzę cię do domu, ok? Chodź księżniczko.
-Ja ją odprowadzę, moja grupa ma odwołanego niemca, więc już skończyłem.
-Leoś... Nie chcę, żebyś przeze mnie opuszczał lekcje.
-Paula...
-Leo, spotkamy się później, ok?
-Na 5p.m. umówiłem się z Viki w galerii, bo chciała pogadać... Nie wiem o co chodzi, ale chyba powinnaś z nią pogadać...
-Dobra, wpadnę do niej, ok? A teraz lecę.
Dziewczyna podeszła do mnie i pocałowała w policzek.
-To do... jutra?
-Tak, będę tęsknić.
Pomachała mi jeszcze i wyszła ze stołówki. Nie wytrzymałem i uderzyłem ręką w stół.
-Ej, Leo, co jest?
-Vera... Doskonale wiesz co. Ash. Klei się do niej.-nagle mój wyraz twarzy radykalnie się zmienił- Ja...Ja się boję, że on mi ją zabierze. Wiesz, że właśnie o to mu chodzi... Ja nie mogę jej stracić...
-Jesteś zazdrosny... W sumie to Ash. Nie dziwię się. Myślisz, że nie widzę co on robi? Leo... Paula to mądra dziewczyna i nie nabierze się na takie gierki. A przede wszystkim jest w tobie zakochana. W tobie, nie w nim.
-Dzięki Veronica...-Uśmiechnąłem się słabo do dziewczyny.- Co ja mam teraz zrobić?
-Powiedz jej o wszystkim. Powiedz jej prawdę Leo. Powinieneś to zrobić już dawno.
~
Siedziałem w Starbucksie i czekałem na blondynkę. Odwróciłem się gdy usłyszałem śmiechy. W moim kierunku szła Victoria z jakąś dziewczyną.
-Hej Leo!
-Cześć.
-Hej, jestem Leslie.
-Leo.-podałem dziewczynie rękę.
-To ja już pójdę. Do jutra.
Les pomachała nam i odeszła.
-No więc? O co chodzi?
-To Charlie nalegał, nie ja.
-Viki, widzę...
-Dobra, to tak w skrócie...
Dziewczyna opowiedziała mi wszystko o tym, jak była prześladowana, i że teraz ta dziewczyna jest z nią w klasie i mówi, że się zmieniła.
-A według ciebie?
-Nie zmieniła się, udaje. Klei się do Charliego i próbuje go podrywać. Leo, co ty byś zrobił na moim miejscu...
-Jesteśmy w identycznej sytuacji...-mruknąłem do siebie pod nosem, ale dziewczyna to usłyszała.
-Co? Jak to?
-Nic, nie ważne... Ja... Nie wiem co powinnaś zrobić. To co ona ci zrobiła praktycznie wyklucza możliwość przyjaźnienia się z nią. Wiem co czujesz... Ja sam do tej pory nie potrafię normalnie rozmawiać z niektórymi z tych chłopaków...
-Nie do końca rozumiem, ale...-widząc grymas malujący się na mojej twarzy dziewczyna nie dokończyła -Dobra, nie ważne. Dziękuję, ale...
-Nie mówisz mi wszystkiego. Dlatego nie potrafię ci pomóc.
Blondynka spuściła głowę zmieszana. Czyli jednak. Powiedziałem to bardziej, żeby ją podpuścić, ale tym zachowaniem dała poznać, że jest coś jeszcze.
-Mówię, naprawdę. Lepiej mi powiedz co u ciebie i Pauli?
-Wszystko ok.
-Ta, jasne, właśnie widzę...
-Dobra, po prostu taki jeden, który mnie nienawidzi i teraz udaje, że przyjaźni się z Paulą i w ogóle... Jednym słowem próbuje nas rozdzielić.
-Młody, nie martw się. Paula nie jest głupia, a poza tym jest w tobie bardzo zakochana. Nie zostawi cie.
-Boję się, że...
-Nawet tak nie myśl.
-Po prostu... Między nami jest jakoś dziwnie... Nie wiem jak to określić, ale wydaje mi się, że ona mnie po prostu nie kocha... Nie tak, jak ja ją.
-Leo, posłuchaj. Miłość nie przychodzi od razu. Jesteś dla Pauli bardzo, ale to bardzo ważny. Musisz dać jej czas. Być może ty sam nie czujesz do niej tego, czym jest miłość. Tu nie chodzi tylko o to, żeby ze sobą chodzić, wiele znaczyć, czuć w brzuchu motylki, gdy tylko się spotkacie. Miłość poznajesz po tym, że nawet w bardzo trudnych chwilach się wspieracie. Potrafisz wybaczyć jej wszystko, bo nie potrafisz bez niej wytrzymać. Musicie być dla siebie wsparciem, przyjaciółmi, kochankami i całym światem. Dla kogoś, kogo szczerze kochasz jesteś w stanie zrobić wszystko. Nie wiem jak to ująć. Jestem słaba w tłumaczeniu komuś takich spraw. To nie jest tak, ze ona cie nie kocha. To coś pomiędzy bardzo lubieniem i przyjaźnią, a miłością. Zakochanie. Rozumiesz? Stopniowo się w sobie zakochujecie. Kiedy naprawdę pokochacie, zrozumiecie.
Wstała i ruszyła w kierunku wyjścia z galerii zostawiając mnie osłupiałego w Starbucksie. Powoli wstałem i ruszyłem jej śladem. Nie wiem już sam co robić. Nie chcę jej stracić, ale wiem, że nie mogę jej trzymać siłą przy sobie. Jeśli będzie chciała być z Ashem, niech tak będzie.
~Pauline
Ash odprowadził mnie do domu. Staliśmy przed moimi drzwiami, a ja przegrzebywałam torbę w poszukiwaniu kluczy.
-Nie ma ich...
-Daj, ja zobaczę.
Chłopak wziął ode mnie torbę i już po chwili otwierał zamek w drzwiach.
-Proszę.-przepuścił mnie w drzwiach, a ja weszłam do środka.
Zdjęłam buty i pobiegłam do swojego pokoju rzucając krótki "Zaraz wracam". Przebrałam się w czyste ciuchy i wróciłam na dół.
-Już. Chcesz coś do picia? Jest woda, sok jabłkowy i pomarańczowy, albo herbata.
-To poproszę sok. Jakikolwiek.
Uśmiechnął się przyjaźnie, a ja wyjęłam z szafki szklankę. Nalałam do niej sok i podałam mu. Upił kilka łyków i odstawił przedmiot na stół.
-Jeśli chodzi o ten obiad... Ja na prawdę nie chciałem...
-Nie tłumacz się. Nic się nie stało, nie jestem zła.
-Dzięki...
Chłopak uśmiechnął się słabo i podszedł do półki z książkami.
-Czytasz?
-Tak, kocham książki, ale.. Dawno niczego nie czytałam...
-Czemu? Książki to idealne rozwiązanie na smutki. Możesz o wszystkim zapomnieć. Odciąć się. Pozwolić, by świat fantazji i fikcji wciągnął cię choć na chwilę i uwolnił od problemów. Książki to magia. Zupełnie inny świat. Zamykasz się w nim, i już nic poza tym nie istnieje...
-Wow... Jaki z ciebie poeta. Jestem pod wrażeniem...
-Po prostu moja opinia.-uśmiechnął się i uroczo zarumienił.
-Jeśli chcesz, mogę ci pożyczyć jakąś ciekawą książkę. Mam ich dużo.
-Jeśli masz coś ciekawego... I nie romans.
Zaśmiałam się i stanęłam na małej drabince, żeby ściągnąć książkę z najwyższej półki.
-To powinno ci się spodobać.
Odwróciłam się gwałtownie i ruszyłam na przód. Oczywiście zapomniałam, że stoję na drabinie i spadłam. Przygotowałam się na twarde lądowanie, gdy wpadłam w czyjeś miękkie, ciepłe i silne ramiona.
-Uważaj, bo się zabijesz we własnym domu podając mi książkę!
Chłopak nie przestając się śmiać odstawił mnie na ziemię i wziął ode mnie książkę. Nie odsunął się jednak ode mnie. Patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem. Jego twarz była coraz bliżej mojej. Moje serce szybciej zabiło, jakby chciało uciec z mojej klatki piersiowej. Dzieliły nas milimetry...Jego usta nagle znalazły się na moich. Były ciepłe, delikatne. Smakował sokiem pomarańczowym. Zapragnęłam bliskości drugiego człowieka. I stało się coś co nie miało się prawa stać. Oddałam pocałunek. Pomyślałam o tym, jak wspaniale było całować się z Leo... Leo! Co ja robię!? Odsunęłam się gwałtownie od chłopaka.
-Musisz już iść. Wyjdź.
~Leondre-Jeśli chodzi o ten obiad... Ja na prawdę nie chciałem...
-Nie tłumacz się. Nic się nie stało, nie jestem zła.
-Dzięki...
Chłopak uśmiechnął się słabo i podszedł do półki z książkami.
-Czytasz?
-Tak, kocham książki, ale.. Dawno niczego nie czytałam...
-Czemu? Książki to idealne rozwiązanie na smutki. Możesz o wszystkim zapomnieć. Odciąć się. Pozwolić, by świat fantazji i fikcji wciągnął cię choć na chwilę i uwolnił od problemów. Książki to magia. Zupełnie inny świat. Zamykasz się w nim, i już nic poza tym nie istnieje...
-Wow... Jaki z ciebie poeta. Jestem pod wrażeniem...
-Po prostu moja opinia.-uśmiechnął się i uroczo zarumienił.
-Jeśli chcesz, mogę ci pożyczyć jakąś ciekawą książkę. Mam ich dużo.
-Jeśli masz coś ciekawego... I nie romans.
Zaśmiałam się i stanęłam na małej drabince, żeby ściągnąć książkę z najwyższej półki.
-To powinno ci się spodobać.
Odwróciłam się gwałtownie i ruszyłam na przód. Oczywiście zapomniałam, że stoję na drabinie i spadłam. Przygotowałam się na twarde lądowanie, gdy wpadłam w czyjeś miękkie, ciepłe i silne ramiona.
-Uważaj, bo się zabijesz we własnym domu podając mi książkę!
Chłopak nie przestając się śmiać odstawił mnie na ziemię i wziął ode mnie książkę. Nie odsunął się jednak ode mnie. Patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem. Jego twarz była coraz bliżej mojej. Moje serce szybciej zabiło, jakby chciało uciec z mojej klatki piersiowej. Dzieliły nas milimetry...Jego usta nagle znalazły się na moich. Były ciepłe, delikatne. Smakował sokiem pomarańczowym. Zapragnęłam bliskości drugiego człowieka. I stało się coś co nie miało się prawa stać. Oddałam pocałunek. Pomyślałam o tym, jak wspaniale było całować się z Leo... Leo! Co ja robię!? Odsunęłam się gwałtownie od chłopaka.
-Musisz już iść. Wyjdź.
Zawahałem się, ale ostatecznie nacisnąłem dzwonek do drzwi. Na dworze było już ciemno i zaczynało się ochładzać. Nie mogłem przestać myśleć o tej jednej sprawie, więc od razu pobiegłem do domu blondynki. Po chwili drzwi otworzył mi wysoki mężczyzna ubrany w dżinsy i luźną koszulkę.
-Dobry wieczór, jest Paula?
-Tak, jest, zapraszam.
Mężczyzna przepuścił mnie w drzwiach. Zdjąłem buty, a tata Pauline wskazał mi schody. Wbiegłem po nich szybko po czym zatrzymałem się przed właściwymi drzwiami. To będzie jedna z najtrudniejszych rozmów w moim życiu.Ostrożnie zapukałem i nie wchodziłem, póki nie usłyszałem cichego "proszę". Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.
-Leo?
-Cześć Pauline...
-Coś się stało?-dziewczyna podniosła się na łóżku do pozycji siedzącej.
-Musimy porozmawiać. Chodzi o nas. Nie będę przedłużał, więc myślę, że powinniśmy na jakiś czas od siebie odpocząć. Rozmawiałem z Viki. Myślę, że jeśli nie jesteś pewna swoich uczuć, to to najlepsze rozwiązanie. I jeszcze Ash. Jeśli będziesz chciała być z nim, to nie będę stawał wam na przeszkodzie. Jesteś najwspanialszą osobą, jaką dało mi życie. Ty i Charlie. Bardzo bym chciał mieć waszą dwójkę przy sobie. Najlepszego przyjaciela i dziewczynę, w której jestem bardzo zakochany. Chcę, żebyś była szczęśliwa, bez względu na to, jakie to będzie miało skutki dla mnie. Chcę mieć po prostu pewność, że to właśnie na ciebie czekałem całe życie. A ty na mnie. Jeśli mnie nie kochasz, chcę o tym wiedzieć. Myślę o nas na poważnie i nie chcę, żeby to było tylko nastoletnie zakochanie. Bo czuję, że to coś więcej. Może i gadam bez sensu, ale właśnie tak się teraz czuję. Zagubiony. Nie mam pojęcia co się teraz dzieje. Ale jeśli mam cie stracić, to wolę, żeby stało się to teraz. Póki jeszcze każdy, choćby najmniejszy skrawek mojego serca i mojej duszy nie należy do ciebie. Przepraszam...
Blondynka wysłuchała mnie w ciszy z dezorientacją wymalowaną na twarzy. Kilkakrotnie otwierała i zamykała buzię.
-Leo... Ja... Przepraszam... Według mnie to też jest dobre rozwiązanie. Nie wiem jak długo bez ciebie wytrzymam, ale myślę, że jest nam to potrzebne. Chcę tylko, żebyś wiedział jedno. Ash dla mnie nic nie znaczy. W każdym razie nie tak jak myślisz. Jest moim przyjacielem i nie chcę tego zmieniać. Nie lubię rzucać słów na wiatr. "Kocham Cię". To zbyt cenne słowa, by mówić je każdemu, bez zastanowienia się czy tak jest. Dlatego zanim to powiem, chcę mieć pewność. Te dwa słowa mają zbyt wielką wartość, a ja nie chcę robić sobie nadziei. Ani tym bardziej tobie. Zbyt bardzo mi zależy, żeby tak cię skrzywdzić. Przepraszam Leo... Może wtedy powinnam była powiedzieć, że to jeszcze nie czas. Przepraszam....
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jeeeejjjj!! Jest rozdział!
A ja padam na twarz! Nogi mi odpadają po 8h łażenia po Złotych Tarasach...
Ale się obkupiłam! Nie... Nie byłam wcale nie wagarach, ok?
Jak wam się podoba rozdział?
Mi się podoba xD Hahahahahhahahahahahahahhahahah xDDD
Ugh... Nie wiem co napisać... Jestem wyczerpana...
Ale przynajmniej mam krótkie spodenki w innym kolorze niż czarny xD
I byłam trzy razy w Starbucksie.. No i ogólnie było super!
Polecam xDDDDDDDDDDDD
Mam jeszcze trzy rozdziały w zapasie, więc na razie się nie martwcie....
Więc myślę, że tak często jak dodaje jest ok...
Na drugim blogu... Nie napisałam jeszcze nawet rozdziału, więc na razie nie będzie.
Myślę, że jednak nie skończę bloga do końca roku szkolnego,
ale postaram się w wakacje w lipcu dodawać rozdziały...
Jak niektórzy wiedzą wyjeżdżam na 3 tygodnie i nie wiem,
gdzie będę miała neta... Tak więc mam nadzieję, że mnie nie opuścicie...
Bo z tego co zauważyłam jest kilka osób, które komentowały, ale przestały,
a dużo osób już tego nie czyta...
Jest aż tak źle???
Fakt, nie uważam tego za jakieś fajne, bo tak nie jest. Mam nadzieję, że drugie będzie lepsze!
Ile jeszcze rozdziałów do końca?
Myślę, że tak... 15-20... Ale nie jestem pewna, bo jeśli za bardzo nie rozbuduję tego co chcę...
To mało do końca...
A tak w ogóle ostatnio znalazłam świetne ff... Aż się poryczałam gdy je czytałam...
Blog i historia jak dla mnie są genialne! Dziewczyna ma wielki talent!
Nie wiem czy mogę podać link do jej bloga, ale jeśli tak, to dodam w następnym rozdziale, ok?
Coś jeszcze.... Jeju, jak się rozpisałam...
A! Nie składałam wam życzeń na Dzień Dziecka, ale nie było rozdziału i wiecie...
Spóźnione Najlepszego!!!
Kocham Was bardzo!!!
Dziękuję<3333
~Paula
Znowu pierwsza <3 :))
OdpowiedzUsuńNajlepszy.pamiętaj ja zawsze będę czytać twojego bloga i nie przestanę bo moim zdanie jest on po prostu moim ulubionym.jeśli mieszkasz w warszawie to może kiedyś uda mi się cb zobaczyć. Koffam ola.
OdpowiedzUsuńOooo!!! Mieszkasz w Wawie? Gdzie dokładnie? Ja mieszkam niedaleko, ale dla mnie to nie problem pojechać WKDką XD i dziękuję!❤❤
UsuńNa Żoliborzu nie wiem czy wiesz gdzie to jest.niedaleko arkadii
UsuńOczywiście, że wiem! Czasem jeżdzę do Arkadii, ale najczęściej do Blue albo Reduta, potem Złote i Arkadia...
UsuńA to fajnie mam nadzieje ze kiedyś się zobaczymy .
UsuńMiejsce kupo
OdpowiedzUsuńZajebisty! To chyba najdłuższy rozdział jaki w życiu czytałam XDD
UsuńCzekam na następny rozdział Sturbucksie XDDDD
KC <3 xo
P.S. Ta ruda małpa kuzwa musi zginąć. Z moich rąk. Nie zabija się króliczków ot tak:<
A co Paula narobiła? Pocałowała kurna Asha! Tak nie wolno! Ona ma Leo!
Czekam! xo
~ Etoilune xx
Ejejejejeje, nie rozpędzaj się i jej nie zabijaj! Ona jest tu złem wcielonym! Tak, wiem, że długi XD Wolno, wolno i potrzeba!
UsuńKC kc kupo❤
Miejscóweczka, wróciłam...
OdpowiedzUsuńTęskniłaś? xD Nie było mnie pod ostatnim, gdyż osobiste sprawy wzięły górę ;) A teraz trzeba napisać komentarz do dwóch długaśnych rozdziałów. No to startujemy. Urodziny Leo... zrób mi takie! Zimne ognie, czekoladowo-nutellowy tort, wcześniej kino, załatw mi jakiegoś fajnego faceta i wgl... ja mam 23 lipca, więc akurat się wymienimy prezencikami :D A to jego życzenie! Szkoda, że coś kiepsko się spełniło... A końcówka tamtego... mocna! Teraz ten rozdzialik. Króliczek?? Ojejku, jak mogłaś! Też mam i mój jest kochany, uroczy i właśnie przez ciebie wyobraziłam go sobie bez głowy -.- Ta Carmen jest trochę chora... A ja mówiłam Charlie'emu, żeby pooglądał jakieś romansidła to tam jest mnóstwo takich co udają dobre, a tak naprawdę nie są. Tylko czemu Ruda miesza w to też Les? Rozmowa dziewczyn, opis przeszłości. Taki dokładny, drastyczny i przygnębiający. Ja bym nie potrafiła tego tak opisać, wielkie brawa! W tym momencie przybijam piątkę Vi, za tekst o zakochiwaniu, bo myślę tak samo! Moja krew ^.^ Uuu, kto by pomyślał, że mój pomysł jednak nie będzie taki zły :D Miło w sumie, że go wykorzystałaś ;) Szczerze mówiąc kiedy przeczytałam ten napis na górze to zaczęłam się śmiać, bo myślałam, że chodzi o te maczety xD Hahahah, ale na szczęście nie :P Namieszało się trochę, ale ta przerwa?! Jak to? Nie może być! Przecież... ( nie mam argumentów ) po prostu nie! Ci prześladowcy mnie coraz bardziej wkurzają. Jak się nie uspokoją obydwoje, to chyba aż się tam przejdę i zrobię jakiś porządeczek z rudą panią i tym drugim. To jest ostrzeżenie numer jeden, za kolejnym już nie będzie tak kolorowo :D Długi, natomiast wspaniały rozdział :) Co do notki, właśnie widziałam na snapie, że co chwilę jakieś inne napoje w Starbucksie. No cóż, kto bogatemu zabroni? Ja tam piję rozpuszczalną... :/ Zaraz tutaj podawaj link do tego ff, bo może ja też chcę sobie popłakać ? :D
UsuńDobra koniec! Już za dużo bezsensownego tekstu. Jeśli gdzieś tam będzie nie gramatycznie, czy słaba składnia, to wybacz ale nie chcę mi się sprawdzać tego co właśnie napisałam. Także...
Do następnego! :)
... wydawało mi się, że jakoś więcej napisałam :(
UsuńOMGOMGOMGOMGOMG!! Jaki długaśny komentarz!!!!!!! Nie chcę spojlerować... Więc dużo nie napiszę. Dziękuję! Ten komentarz jest wspaniały!!! Jesteś wielka!
UsuńKc Kc Kc <333
A maczety są w nexcie! A Ruda miesza w to Les, bo tak. Nie ma w tym żandego celu, tylko Les jej po prostu nie lubi i wzajemnie.
Kc kc jeszcze raz <3
Świetny rozdział! Mam nadzieję że ckdodzi o mojego fanfika!!1
OdpowiedzUsuńLovebamforeverfanfiction.blogspot.com
chyba podałam zły linkacz
UsuńDziękuję! A jeszcze nie byłam u cb, ale wpadnę!
UsuńAaaaaaaaale późno!
OdpowiedzUsuńZnowu!
Jejku rozdział MEGASTYCZNY!
Te monologi
Jeden lepszy od drugiego
Królik w szawce a w mojej glowie...
Dobrze, ze zdj nie dalas xD
Ale czemu ona nie powiedziała, że wir kto to??
Dlaczego??
Piękny monolog.
Chwila... Straszny.
Zaczwlamm się tak spinac i denerwowac. Powiem ci, że nawet zaczelam czoło marszczyc!
Zmarszczki będę przez cb mieć!!!
Kupisz mi kiedyś dobry krem
Ash...
Won mi stąd!!!
Nie lubie go
Juz mu kupilam bilet do Niemiec bez możliwości powrotu :D
Obiad na Pauli...
Leo jaki kochany
No i kolejny cudny monolog!
Pocałunek i upadek
Wszystko ładnie grało
Ale skutek ....
No wiesz....
Tak szybko koniec?!?!?!
Nie!
Daje im tydzień rozłąki!
Jejku świetne!!
WSZYSTKO!!
Weny i buziaki xoxx
Hahahahahahaha xDDDDDDD Dziękuję ! <333 Spokojnie, nie daje takich jpg xD Tydzień rozłąki? Zobaczymy... Nie będę spoilerować!!
UsuńKc Kc <333