Muzyka

czwartek, 31 marca 2016

Rozdział 3 " Mogę Ci zaufać?"

Dla Black White, która dodała pierwszy komentarz i prześladowała mnie pod jednym postem na FB <3 Kc Kc<3

Otworzyłem je z uśmiechem na ustach i zobaczyłem...

Charlie~
Dziewczynę, na którą wylałem kawę w Galerii. Zmierzyła mnie wzrokiem.
- Co TY tutaj robisz? Przecież to dom Pauli... Czy nie? - była zdenerwowana i zaczęła się plątać.
- Spokojnie, dobrze trafiłaś, ja z Leo tylko dotrzymujemy jej towarzystwa... Wejdziesz?
- Gdzie jest Paula?! Nie przyszłam tu dla ciebie tylko do Pauli!- acha, chyba zdenerwowanie opuściło
Ogląda film, nie denerwuj się tak, masz ochotę do nas dołączyć?
- Do nich może i tak, ale do Ciebie nie. Ja już pójdę, powiedz jej, że przyjdę jutro.
Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo dziewczyna już pobiegła do swojego domu, na szczęście udało mi się dostrzec, że mieszka trzy domy dalej. Wróciłem do salonu.
- Kto przyszedł?
- Jakaś dziewczyna, nie wiem jak ma na imię, ale już wcześniej ją spotkałem....Nie chciała wejść, powiedziała, że skoro ja tu jestem to ona nie chce...- podrapałem się zakłopotany po głowie.

Leondre~
- O stary, czyżbyś nieźle narozrabiał kiedy poznałeś tą dziewczynę?-zaśmiałem się widząc minę przyjaciela.- Opowiadaj!
- No to... ten.. Kupowałem kawę w Starbucksie, no i jak się obróciłem z kubkiem w ręce, to wpadłem na tą dziewczynę i wylałem na nią gorący napój. Potem ona przez chwilę się na mnie popatrzyła i zaczęła na mnie krzyczeć.... Przeprosiłem, chciałem pomóc i w ogóle, a ona mi powiedziała, że ja mam już nic nie robić, odwróciła się i odbiegła...
- Spodobała Ci się?- wypaliłem przez śmiech
- CO?! Nie...- ta, jasne, jasne, ja już wiem co znaczy to jego nie...
- Ja chyba wiem kim była ta dziewczyna, tylko czemu Cię nie lubi?
Charlie popatrzył  z zaciekawieniem na Paulę.  

Charlie
- Ta dziewczyna to pewnie była Victoria- Jakie cudowne imię....
Charlie i Viki.... Ale o czym ja myślę, przecież się nie zakochałem... Ta dziewczyna jest dziwna.
- To co? Idziemy spać? Już po północy...
- Ok, w sumie to jestem trochę zmęczona po podróży.- ziewnęła blondynka i się zaśmiała
Po tych słowach wszyscy poszliśmy na górę. Pauline poszła do łazienki jako pierwsza, podczas gdy ja z Leo przygotowaliśmy sobie miejsce do spania w sypialni jej rodziców. Gdy wyszła, poszedłem umyć się następny. Gdy wróciłem Leo leżał na łóżku, ale nie spał. Uśmiechał się do sufitu... Widząc to o mało nie przewróciłem się ze śmiechu.

Leondre

Gdy Charlie poszedł się umyć, do mojej tymczasowej sypialni weszła Pauline. 
- Leondre? Moja mama mówiła mi, że z lotniska odbierze mnie nasza sąsiadka. No i odebrała mnie Twoja mama tak? To znaczy, że jesteśmy sąsiadami?- znowu ten uśmiech
- Tak :)
- Leo...- teraz zaczęła mówić jakoś tak smutno i niepewnie- Mogę Ci zaufać? Mogę Ci zaufać, że mnie nie wystawisz? Że nie zaprzyjaźnisz się ze mną, a potem mnie nie zostawisz?
Nie do końca wiedziałem o co może jej chodzić. Mówiła to ze smutkiem w oczach.
- Obiecuję Ci Księżniczko, że nigdy Cię nie zostawię i, że możesz mi zaufać.
Przyciągnąłem dziewczynę do siebie i przytuliłem. Może i znamy się zaledwie od kilku godzin, ale naprawdę dobrze się dogadujemy i bardzo się polubiliśmy. Może nawet kiedyś... Nie. Ona mnie nie zechce.
- Dziękuję Ci, za wszystko.- uśmiechnęła się niepewnie- Możesz przy mnie chwilę posiedzieć? Szczerzę mówiąc trochę się boję i pewnie nie będę mogła zasnąć.
- Oczywiście.
Skierowała się w stronę swojego pokoju i szybko wskoczyła pod kołdrę. Usiadłem ostrożnie obok niej.
- Dobranoc Leo.
Po tych słowach momentalnie odpłynęła do krainy Morfeusza...
- Dobranoc Księżniczko.
Wróciłem do swojej tymczasowej sypialni, położyłem się na łóżko, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
Po chwili do sypialni wszedł Charles. Popatrzył się na mnie i zaczął głośno śmiać.
- Cicho bądź, za ścianą śpi dziecko.- starałem się mówić z kamienną twarzą, co nie do końca mi wyszło, a jeszcze bardziej rozśmieszyło blondyna.
Położyliśmy się spać i szybko zasnęliśmy.
~
W środku nocy obudził nas czyjś wrzask i trzask drzwi....

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejhejhej!
Jestem z kolejnym rozdziałem.
Wcześniej niż zapowiadałam!!!
Nie jest jakiś ciekawy no i jest krótki.
Mam nadzieję, że ktoś to czyta, 
oprócz
moich Loszek z konfy <3
Jeśli tak, to dajcie znać, że żyjecie<3
Pamiętaj!
KOMENTUJESZ= MOTYWUJESZ
Tak więc zostawiajcie komentarze!!!!
Piszę już kilka rozdziałów w przód, więc się nie martwcie!
Next w poniedziałek, ale sprawdzajcie,
bo może będzie wcześniej!
Dołecznik Paula<3

wtorek, 29 marca 2016

Rozdział 2 " A wiesz, że on wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia?"

Rozdział dla mojej kochanej IBFF Wici kocham bardzo mocno ^^
- Jestem Victoria, widzę, że już się znacie?
Pauline~
Po tych słowach popatrzyłyśmy na siebie zdezorientowane. Nie wiedziałyśmy o co może chodzić. Może i nie jestem świetna z angielskiego, ale to zrozumiałam.
- Pauline, Victoria, jedziemy? Czy będziecie tu tak stać ze szczękami na podłodze?- po tych słowach odwróciła się i ruszyła w kierunku samochodu, a my za nią.
Na początku jechałyśmy w zupełnej ciszy, którą przerwała pani Victoria.
- Pauline, twoi rodzice pojechali do Londynu załatwić parę spraw i nie wrócą dzisiaj na noc, więc towarzystwa dotrzyma ci mój syn z przyjacielem, dobrze?- poczułam się nieco zmieszana i coraz bardziej mnie to wszystko przerażało.
 
Podjechałyśmy pod duży biały dom, na widok którego Viki odrazu podskoczyła. Pożegnała się ze mną, wzięła swoją walizkę i rzuciła się na kobietę czekająca na nią w drzwiach. Była bardzo szczęśliwa. Nie to co ja. Zaczynałam tęsknić za domem. Za Polską.
Victoria~
Gdy dojechałyśmy pod dom, ciocia już na mnie czekała. Szybko pożegnałam się z Paulą i rzuciłam jej na szyję. Kobieta o mało co się nie wywróciła. Wtedy z domu wybiegła wysoka, szczupła szatynka, moja kuzynka Veronica. Na początku jej nie poznałam. No tak... Ostatnio widziałyśmy się dobre 5lat temu. Stałam na kancie schodka i gdy dziewczyna skoczyła na mnie, poleciałyśmy na trawnik. No tak... Cała ja, Szkoła Niefortunnych Wypadków wita! Szatynka wykorzystała fakt, że nie chciało mi się podnosić i zaczęła mnie łaskotać. Śmiejąc się rzuciłam się do drzwi i wbiegłam po schodach do jej pokoju. Zamknęłam się na klucz i osunęłam po drzwiach nie mogąc przestać się śmiać. Vera zaczęła walić do drzwi i krzyczeć, że to jest jej pokój i mam jej otworzyć. Po 5minutach dałam za wygraną. Zaczęłam się rozpakowywać, a po jakiejś godzinie ciocia zawołała nas na obiad.
- Dziewczynki, jeśli Viki nie jest zmęczona możecie iść do galerii, tylko nie wróćcie za późno, ok?
- Galeria?! To ja już nie jestem zmęczona.- Vera z ciocią zaśmiały się- Idziemy?
-Jasne- rzuciła szatynka, która już nakładała buty.
- Ej, dziewczyny, a obiad?- zdarzyła krzyknąć za nami kobieta, ale my już biegłyśmy na przystanek.
~
Galeria była ogormna. Na początek udałyśmy się do jakiegoś fast fooda, żeby coś zjeść. Najedzone łaziłyśmy bez celu po sklepach. Gdy Vera przymierzała już 10 z rzędu sukienkę, ja postanowiłam pójść po kawę do Starbucksa.
Przy kasie stał tylko wysoki blondyn, który właśnie zamawiał kawę. Stanęłam za nim. Nagle chłopak obrócił się tak gwałtownie, że wpadł na mnie, a cała zawartość trzymanego przez niego kubka, wyleciała na mnie. Ja to jednak mam pecha. A w dodatku kawa była bardzo gorąca.
- Co ty zrobiłeś!? Uważają trochę jak chodzisz!- Blondyn popatrzył się na mnie tymi cudownymi niebieskimi oczami ze skruchą w oczach.
- Przepraszam, ja nie chciałem, naprawdę. Zaraz Ci pomogę. A tak w ogóle to jestem Charlie.- chłopak się zarumienił.
- Ty już lepiej nic nie rób!- krzyknęłam i pobiegłam w stronę sklepu, gdzie ostatnio była Vera.
Na szczęście dziewczyna właśnie płaciła za zakupy. Spojrzała na moją bluzkę pytającym wzrokiem.
- Ehh... Opowiem Ci jak wrócimy.
Wyszłyśmy z galerii. Akurat podjechał autobus, więc szybko byłyśmy w domu.
Pauline~

Stałam pod wielkim, białym domem. Moim domem. Coraz bardziej zaczynam się bać nowego życia w nieznanym mi miejscu. Mam wrażenie, że to tylko zły sen. Może i nie lubiłam mojej starej szkoły, ale to jednak był mój ukochany dom. Moje miejsce. A teraz? A teraz mam mieszkać tutaj. W obcym mieście, w obcym kraju. Czy wszystko się ułoży? Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos.
- Emm... Pytałem czy w czymś Ci pomóc.
Przede mną stał szczupły, przystojny brunet.... Zaraz, zaraz... O Matko, przecież ja wiem kto to jest. Ale to przecież NIEMOŻLIWE!!! A jednak, przede mną stoi nie kto inny jak sam Leondre Devries!!! Moja szczęka po raz kolejny tego dnia wylądowała na ziemi. Gapiłam się na chłopaka nie mogąc wydobyć z siebie ani jednego dźwięku.
- Jestem....-chłopak zauważył moją reakcję i zaśmiał się
- Leondre- dokończyłam za chłopaka i rzuciłam mu się na szyję
- O! Widzę, że wiesz kim jestem!- znowu ten cudowny śmiech - Bambino?
- Tak, o Boszzze, nie wierzę, to nie możliwe, czy ty naprawdę...???- myśli mi się plątały ,nie wiedziałam co powiedzieć.
Gdy udało mi się od niego oderwać spojrzeliśmy sobie w oczy. Leondre cały czas się uśmiechał. Zatopiłam się w tych jego cudownych, czekoladowych oczach. On jest cudowny! Chłopak był równie zajęty wpatrywaniem się w moje oczy. Nagle gwałtownie się odsunął.
- Przepraszam, ja nie chciałem- zaczerwienił się, nie wierzę- Masz takie cudowne, piękne oczy... Zresztą nie tylko oczy. Jesteś prześliczna...
Podrapał się po głowie. Wyglądał słodko, zarumieniony i zmieszany.... Ale o czym ty dziewczyno myślisz... Przecież on jest wielką gwiazdą i idolem wielu dziewczyn, a ja zwykłą, przeciętną dziewczyną...

Leondre~

- Dziękuję...- zarumieniła się, słodka jest...
Leondre, o czym ty myślisz, przecież ona jest wspaniała.. Nie zakochuj się, nie, nie, nie. Powiedz coś, bo robisz z siebie debila ....
- Cześć zakochańce!- ten to zawsze potrafi uratować sytuację...
- Charlie! CO TY..- zganiłem przyjaciela, na co ten tylko się zaśmiał
- A wiesz, że on wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia......?- Zabiję go za to kiedyś...
- Pauline- jakie cudowne imię- Możecie mówić Paula....
- Jestem Charlie
- Wiem- po tych słowach rzuciła się na Charliego i przytuliła tak, jak mnie wcześniej
Kumpel popatrzył na mnie wzrokiem typu " Bambino?". Odpowiedziałem skinieniem głowy, a blondas się uśmiechnął.
- Jak wiesz, mamy dzisiaj dotrzymać Ci towarzystwa, więc zostajemy na noc.- wyszczerzyłem zęby, na co dziewczyna parsknęła śmiechem.Ten nieziemski uśmiech.
  Tak, wiem. Może chodźmy do środka, ja obejrzę dom i włączymy jakiś film?
 ~
Poszedłem z Paulą na górę, znaleźć jej pokój. Pierwsze drzwi które otworzyła okazały się trafne. Patrzyłem z uśmiechem na oniemiałą dziewczynę. Wyglądała tak pięknie. Jej pokój był naprawdę ładny i duży.
 Po obejrzeniu pokoju, udaliśmy się do salonu, gdzie Charlie już czekał na nas z wybranym filmem i toną słodyczy i napoi. Dziewczyna usadowiła się wygodnie na środku i wzięła do ręki ogromny słoik Nutelli!
-Podziel się!- zrobiłem słodkie oczka i uśmiechnąłem się do blondynki
- MOJE!- pokazała mi język i się zaśmiała, po czym wepchnęła mi do buzi wielką łyżkę Nutelli.

Charlie~

Patrzyłem na wygłupy tych dzieci. Paula właśnie wpakowała Leo wielką łyżkę z jego ulubionym kremem czekoladowym do buzi. Brunet był szczęśliwy jak małe dziecko. Potem zaczęli rzucać w siebie popcornem. Brawooo... Zostaw dzieciaki na chwilę same, a zdemolują salon. 
- Dobra, koniec tej demolki, mieliśmy oglądać film!
Po tych słowach wybuchliśmy śmiechem i zaczęliśmy oglądać film.
Po ok. 20 minutach ktoś zadzwonił do drzwi.
- Ja otworzę- zaoferowałem i pobiegłem do drzwi.
Otworzyłem je z uśmiechem na ustach i zobaczyłem....
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejhejhej!
Jestem z 2 rozdziałem! Może nie jest
zbytnio długi, ale jest dzisiaj!
Po pierwsze chciałam wam podziękować, bo blog istnieje od wczoraj,
a w tym momencie jest już 75 wyświetleń!
Naprawdę się tego nie spodziewałam,
myślałam, że będzie 10-15!
Bardzo Wam dziękuję!
To naprawdę megaa motywacja, że ktoś to
w ogóle czyta! 
Po drugie komentujcie, komentujcie
i jeszcze raz komentujcie!
To wielka motywacja do pisania!
Po trzecie, myślę, że next będzie
jakoś piątek-sobota!
~Paula<3 
 
 

 

poniedziałek, 28 marca 2016

Rozdział 1




Rozdział 1
Pauline~
Zadzwonił budzik. Nie cierpię tego dźwięku, oznacza, że czeka mnie kolejny przeklęty dzień w tej przeklętej szkole… Wkurzona rzuciłam z całej siły budzikiem o ścianę. Oczywiście, z moim szczęściem wcale się nie wyłączył, tylko zbiła się szybka… Ehhh… Wstałam i wyłączyłam go. Postanowiłam się ubrać.
Mimo, że zaraz koniec szkoły i połowa czerwca, nie było specjalnie gorąco. Może to i dobrze? Weszłam do łazienki, ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam włosy.  Gotowa zeszłam na śniadanie do kuchni, gdzie czekała już na mnie moja mama
- Dzień Dobry kochanie, jak się spało? Smażę dla ciebie jajecznicę, zaraz będzie gotowa.
- Dzięki Mamuś, jesteś kochana- szczerze mówiąc nie chciało mi się jeść, ale znając upór mojej rodzicielki, nie ma bata.
Mama podała mi talerz, a ja zaczęłam tępo gapić się  potrawę.
- Jak wrócisz będę miała dla ciebie niespodziankę. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.- powiedziała mama, ale jakoś  dziwnie smutno, mam nadzieję, że nic się nie stało…
Spojrzałam na zegarek. 7.43! O nie nie nie nie, za 3 minuty mam autobus! Pędem wyleciałam z domu, i ledwo co zdążyłam na autobus. Gdy wsiadłam włożyłam słuchawki do uszu i totalnie odcięłam się od świata…
~
Dzień w szkole minął w miarę spokojnie. Przez cały dzień nie mogłam przestać  myśleć o słowach mojej mamy. Szybko wróciłam do domu, gdzie czekała już na mnie moja rodzicielka.
- Kochanie, musimy porozmawiać!- ledwo przekroczyłam próg domu, a już szykuje się rozmowa, fajnie…- To bardzo ważne.
- Coś się stało mamo? To związane z tym co mówiłaś rano?- mój umysł zalewała fala myśli.
- Jak wiesz, nasza sytuacja finansowa nie  jest zbyt… dobra- acha, czyli będzie o pieniądzach? Nie.. proszę..- No więc, jak wiesz w Port Talbot mieszka moja siostra, ciocia Eva. Jakiś czas temu zadzwoniła do mnie z propozycją pracy. W Port Talbot. A ja się zgodziłam.- te słowa zaczęły dźwięczeć mi w uszach. „ A ja się zgodziłam”….
- Praca jest naprawdę dobra- kontynuowała swoją wypowiedź mama, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia- będziemy mieć zapewniony dom, samochód. Kotku, ja wiem, że nie cierpisz swojej szkoły, a to będzie dla Ciebie okazja do rozpoczęcia nowego życia. Ja muszę wylecieć wcześniej, dokładnie w sobotę…- spojrzała na mnie chcąc zobaczyć moją reakcję, ale ja stałam z kamienną twarzą i czekałam, aż kontynuuje- Ty dołączysz do mnie za tydzień, wylatujesz dzień po zakończeniu roku, do tego czasu zaopiekuje się tobą  nasza sąsiadka, dobrze? A z lotniska odbierze Cię Pani Victoria, nasza nowa sąsiadka.
Nie mogłam wykrztusić z siebie nawet jednego słowa. Sparaliżowana, ze łzami w oczach gapiłam się na matkę. Nagle wybuchłam niekontrolowanym, histerycznym śmiechem. Mama podeszła do mnie i przytuliła mnie. Dawno tego nie robiła, brakowało mi tego. Nagle poczułam jakieś dziwne ciepło, któremu towarzyszyło jakieś nieznane mi uczucie. Nadzieja? Nadzieja na lepsze jutro, że w końcu wszystko się ułoży, że będzie dobrze… Tak, to zdecydowanie to. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Mamo? Bardzo się cieszę, ale jest jeden mały problem. Przecież mój angielski to totalna porażka.- na te słowa wybuchłyśmy śmiechem.

Victoria ~
Odliczałam minuty do dzwonka. Ostatnia lekcja w tym roku szkolnym. Minuta… 10…9…8…7…6…5…4…3…2…1… Dzwonek! WOLNOŚĆ!!! Miałam ochotę wywrzeszczeć to na całe gardło. Złapałam za plecak i popędziłam do domu. Gdy wróciłam, przywitałam się z mamą i pobiegłam się pakować. W sobotę z samego rana wylatuję na miesiąc na wakacje do Port Talbot. Nie mogę się doczekać… Wywaliłam wszystkie ciuchy z szafy i zaczęłam starannie wpakowywać je do walizki. Po jakiś 3 godzinach zmorzył mnie sen i zasnęłam na stercie ubrań.
~
Następnego dnia obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Spojrzałam na zegarek. 8.37?! Nagle zdałam sobie sprawę na którą mam zakończenie roku. Na 9!!!! Tak szybko to chyba jeszcze nigdy się nie przygotowałam. Szczęście, że mam 300m do szkoły.
Gotowa wybiegłam z domu do szkoły biorąc tylko w garść telefon. Gdy zdyszana wbiegłam na salę, akurat przemawiał dyrektor. Super. Gdy otworzyłam drzwi wszyscy zamilkili i spojrzeli na mnie. A niech by to. Na bank spiekłam raka. Szybko usiadłam na najbliższe wolne miejsce. Jak się szybko okazało było ono koło mojej najlepszej przyjaciółki Gosia. Ufff, chociaż tyle dobrego.
~
Zakończenie minęło szybko i nim się obejrzałyśmy wracałyśmy z Gosią do domu. Z każdą minutą moje myśli odbiegały w stronę jutrzejszego dnia i nie mogłam się na niczym skupić. W pewnym momencie walnęłam w słup, a mojej wspaniałej przyjaciółce ze śmiechu wypadł czekoladowy lód. Prosto na mnie…
- O Boszzze, sorry, sorry, sorry. Nie chciałam, zaraz to wytrę- Gosia zaczęła niezdarnie wycierać chusteczką moją białą bluzkę, co tylko pogorszyło sytuację.
Wybuchłyśmy obie śmiechem i jak najszybciej wróciłyśmy do swoich domów.
~
Oczywiście na mnie czekała już rozzłoszczona rodzicielka.
- Gdzieś ty była tyle czasu! Zaczęłam się martwić! No zresztą nie ważne, dopakuj wszystkie potrzebne rzeczy, przebierz się i weź walizkę. Ja nie mogę Cię jednak zawieźć jutro na lotnisko, zrobi to babcia, więc dzisiaj śpisz u niej.
Szybko wykonałam to co kazała mi mama i pojechałyśmy do babci. Gdy dojechałyśmy pobiegłam do gościnnego, wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamkę i położyłam spać. Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza…
Pauline~
Wreszcie sobota, ten tydzień bez mamy szybko zleciał. Musiałam się spieszyć, bo zaraz muszę jechać na lotnisko. Ubrałam się we wcześniej przygotowany zestaw, umyłam i uczesała. Tego dnia odpuściłam sobie make up, bo było zbyt gorąco i wszystko by ze mnie spłynęło.
~
Byłam już na lotnisku, po odprawie i oddaniu bagażu zupełnie nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. W końcu byłam zupełnie sama. I na dodatek pierwszy raz leciałam samolotem i nie ukrywam trochę się bałam. W pewnym momencie dostrzegłam dziewczynę, która tak jak ja siedziała sama. Wyglądała na jakiś rok starszą ode mnie. Zaczęłam się jej przyglądać. Chyba to zauważyła, bo nagle podniosła się i zaczęła iść w moim kierunku.

Victoria~
Byłam już na lotnisku i czekałam na samolot. W pewnym momencie dostrzegłam dziewczynę siedzącą samotnie na krzesełku. Intensywnie przypatrywała się mi. Na oko była z rok może dwa młodsza ode mnie. Ładna, szczupła blondynka z lekko kręconymi włosami. Zdecydowałam się do niej podejść. Z bliska zobaczyłam, że ma cudowne zielono- niebieskie oczy. Patrzyła na mnie, ale nic nie mówiła. Uznałam, że jest nieśmiała, więc zagadałam jako pierwsza.
- Hej, jestem Victoria, dla znajomych Viki. A Ty?
- Jaaa… Jeeestem Pa- Pauline, możesz mówić Pola albo Paula.- dziewczyna uśmiechnęła się lekko zmieszana i zarumieniła.
- Miło mi Cię poznać Pa-Pauline- zaśmiałam się, a dziewczyna razem ze mną.
Zaczęłyśmy rozmowę. Okazała się bardzo miła i trochę się otworzyła. Ma charakterek dziewczyna. Jak się okazało leciałyśmy tym samym samolotem w to samo miejsce. Nawet miejsca nam się trafiły obok siebie! Przypadek? Przegadałyśmy cały lot, który minął nam bardzo szybko. Gdy doleciałyśmy, wysiadłyśmy i zabrałyśmy swoje bagaże skierowałyśmy się do wyjścia. Wymieniłyśmy się jeszcze numerami.
- Muszę czekać na moją sąsiadkę, panią Victorię? A Ty?- zagaiła Paula
- To zabawne, ale ja też czekam na panią Victorię, to koleżanka mojej mamy.- wybuchłyśmy śmiechem, naprawdę dobrze się dogadujemy
W tym momencie podeszła do nas szczupła brunetka. Spojrzałyśmy na nią zdezorientowane.
- Jestem Victoria, widzę, że już się znacie?


Hejhejhej!
Pierwszy rozdział mało ciekawy, wiem... Przepraszam..
Mam nadzieję, że chociaż Was nie zanudzi.
Dziękuję Wszystkim dziewczyną z Konfy za pomoc!
Kocham Was laski!
~Paula<3